STANISŁAW GORZAŁCZYŃSKI

Białaczów, dnia 19 września 1948 r. o godz. 12.00 Milicjant Galant Jerzy z Posterunku Milicji Obywatelskiej w Białaczowie, przy udziale protokolanta Komisarza Posterunku Maćkowskiego Stanisława, przesłuchał niżej wymienionego w charakterze świadka. Świadek po uprzedzeniu o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań i pouczony o treści art. 140 K.K. zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Gorzałczyński Stanisław
Imiona rodziców Stanisław i Franciszka z domu Podgrocka
Wiek 36 lat
Data i miejsce urodzenia 15 lipca 1912 r., Białaczów
Wyznanie rzymskokatolickie
Zawód rolnik
Miejsce zamieszkania Białaczów, pow. Opoczno, woj. Łódź
Stosunek do stron obcy

W sprawie rozstrzelania dziewięciu Żydów jesienią 1942 r., wiem to, że w godzinach rannych (dokładnej daty nie pamiętam) zjechała do Białaczowa grupa żandarmów, gestapo i Ukraińców, celem wywiezienia Żydów z osady Białaczów do miejsca zboru w Opocznie.

Nadmieniam, że pracowałem wówczas w Zarządzie Gminy Białaczów i przyszedł po mnie policjant granatowy, abym poszedł do biura. W drodze, na ul. Zakrzowskiej napotkałem dopiero co zabitego staruszka Żyda, zastrzelonego (o nieznanym mi nazwisku Żyda) za to, iż za wolno szedł na miejsce zbiórki. Dalej widziałem, jak bito kolbą po plecach Żydówkę, staruszkę lat około 90, przy czym przykładał jej KB do głowy, mówiąc: „Nie podnoś się ty stara kurwo”.

Po przyjściu przed Zarząd Gminy, zobaczyłem zgromadzonych już około 600 Żydów, których władowano na wozy. Starszych, względnie chorych, wsadzali na wozy młodzi i ci bez przerwy byli bici przez żandarmerię, raz za to, że za szybko ładowali na wóz, to znów za to, że za wolno.

W tymże czasie przyprowadzono dwie młode Żydówki, o nieznanym obecnie mi nazwisku, do których doszło dwóch żandarmów i jeden z nich rozpruł bagnetem sukienkę i bieliznę, by zrabować ukryte złoto i pierścionki. Następnie uderzył jedną z nich w głowę, że była nieprzytomna i po oblaniu ją wodą, kazał wsadzić na wóz.

W godzinę po odjeździe transportu, przyprowadzono do aresztu gminy przez volksdeutscha Orwata (który obecnie wraz z rodziną nie żyje) czterech Żydów, a między nimi mężczyznę dorosłego z małą córką i kobietę dorosłą z małym synem. Po paru minutach nadjechał żandarm Kunce, który kazał wyprowadzić zatrzymanych z aresztu przed budynek gminy, i tu Żyda z córką zastrzelił pistoletem. Żydówka, do której strzelał z broni krótkiej trzy razy, w samoobronie stawiała opór, a synowi jej, który leżał ze strachu na ziemi, strzelił w tył głowy. Następnie, do już zabitych, powtórnie strzelał w głowę z karabinu, po czym obrabowawszy ich, odjechał.

Na tym protokół zakończono i podpisano.