MARIA NOWAKOWSKA

Dnia 31 maja 1947 r. w Zwoleniu Okręgowa Komisja Badania Zbrodni Niemieckich z siedzibą w Radomiu w osobie podprokuratora – członka Komisji J. Skarżyńskiego na mocy art. 20 przepisów wprowadzających KPK przesłuchała niżej wymienionego w charakterze świadka bez przysięgi. Po uprzedzeniu świadka o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania zeznał on, co następuje:


Imię i nazwisko Maria Mieczysława Nowakowska z d. Grzybowska
Wiek 32 lata
Imiona rodziców Anna i Marceli
Miejsce zamieszkania Zwoleń, ul. Kozienicka (bez numeru)
Zajęcie robotnica
Wyznanie rzymskokatolickie
Karalność niekarana

W nocy na 15 stycznia 1944 r. w Zwoleniu i okolicy miały miejsce aresztowania o charakterze politycznym. Między innymi aresztowany został mąż mój Mieczysław, mający podówczas sklep galanteryjny w Zwoleniu. Męża aresztowano podczas mojej chwilowej nieobecności w domu w tym czasie, kiedy był w sklepie. Sklep został kompletnie zrabowany. Jak dowiedziałam się, rabunku dokonali Niemcy, którzy męża aresztowali.

Ja wróciłam tego samego dnia wieczorem. Dowiedziałam się, że mąż i inni aresztowani przebywają w gmachu miejscowej Szkoły Rolniczej. Pobiegłam tam, ale nie dopuszczono mnie ani innych kobiet, rozpędzając nas i szczując psami. Przed Szkołą byłam cały dzień. Widziałam, jak wieczorem 15 stycznia 1944 r. kilka samochodów SS („czarnych”) pojechało w stronę Leokadiowa. Między innymi w jednym z samochodów był mój mąż, którego widziałam w tym momencie, gdy wchodził do samochodu na dziedzińcu szkoły. Na drugi dzień dowiedziałam się, że wszystkich wywiezionych do Leokadiowa rozstrzelono tam i pochowano na miejscu.

Czy mąż mój należał do organizacji niepodległościowej, nie wiem. W każdym razie wiem, że ta masowa egzekucja była odwetem niemieckim na poprzednio dokonany napad na Niemców w Leokadiowie. Jak się dowiedziałam, na Leokadiowie rozstrzelano wówczas ponad 40 osób, zwłoki których w parę dni po egzekucji spalono.

Mnie został na wychowaniu syn mający obecnie 7 lat. W miesiąc po egzekucji zostałam urzędowo powiadomiona, że mąż mój został rozstrzelany w Leokadiowie. Powiadomił mnie o tym żandarm niemiecki, który przyszedł do mnie z polskim policjantem i odczytał mi wyrok. Żadnych zasiłków nie pobieram. Zwłok męża nie odnalazłam. W 1945 r. prochy zabitych zostały sprowadzone do Zwolenia.