BRONISŁAWA WĄSOWSKA

Dnia 21 stycznia 1946 r. w Warszawie Sędzia Śledczy II rejonu Sądu Okręgowego w Warszawie w osobie p.o. Sędziego Alicji Germasz przesłuchała niżej wymienioną w charakterze świadka. Po uprzedzeniu świadka o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznanie oraz o znaczeniu przysięgi sędzia odebrał od niej przysięgę na zasadzie art. 109 KPK, po czym świadek zeznała, co następuje:

Bronisława Wąsowska, lat 34, córka Aleksandra i Franciszki, zam. w Warszawie, ul. Zawiszy 43, bez zajęcia, [wyznanie] rzymskokatolickie, niekarana

Mieszkałam i mieszkam stale w domu rodziców moich przy ul. Zawiszy 43.

Dnia 2 sierpnia 1944 r. na teren naszej posesji wtargnęli Niemcy. Weszło początkowo dwóch żołnierzy niemieckich i, wrzucając od razu granaty na podwórze, kazali wszystkim ludziom wyjść z mieszkań. Wyszliśmy wszyscy w liczbie około 100 osób na podwórze. Tutaj, krzycząc i wymyślając nam, kazali się ustawić wszystkim (kobiety, mężczyźni, dzieci) pojedynczo w długi szereg równolegle do domu. Wtedy od strony ogrodu weszło jeszcze czterech Niemców z granatami i karabinami maszynowymi, poszli do domu i tam rzucili zapalające granaty. Dom zaczął się palić. Ja w tym momencie zdołałam uciec wraz z dwojgiem dzieci za bramę na ulicę Zawiszy (stałam w szeregu w pobliżu bramy), mąż mój pozostał na podwórzu. Stojąc na ulicy pod płotem naszej posesji, usłyszałam jak Niemcy kazali wszystkim kobietom odejść z podwórza w stronę ul. Górczewskiej (w przeciwną niż ta, gdzie ja się ukryłam). Wkrótce po tym usłyszałam serię strzałów z karabinu maszynowego. Wtedy uciekłam dalej ulicą Zawiszy.

Po dziesięciu minutach wróciłam na teren naszej posesji. Zobaczyłam wtedy palący się dom, a na podwórzu leżące jedne na drugich ciała rozstrzelanych mężczyzn. Było ich 23. Jeden z nich żył, był to Kazimierz Szajewski (zam. obecnie na ul. Wolskiej w domu na wprost fabryki Franaszka, numeru domu nie znam). Pośród zabitych znajdował się mój mąż, brat mego męża, mąż mojej siostry i inni lokatorzy domu przy ul. Zawiszy 43, wszyscy cywilni, oraz jeden powstaniec, który do nas poprzedniego dnia przyszedł, bez oznak wojskowych. Ciała te przeniosłam wraz z innymi osobami, które wróciły na teren naszej posesji, na ul. Zawiszy, gdzie następnie je pochowaliśmy. Ciała te zostały następnie w kwietniu 1945 r. ekshumowane – częściowo przez rodziny zabitych, a częściowo przez władze przy udziale Polskiego Czerwonego Krzyża.

Dodaję, że gdy uciekłam z naszego domu tuż przed egzekucją, spotkałam sąsiadkę z domu przy ul. Magistrackiej 9/11, która powiedziała, że w domu tym Niemcy również rozstrzelali mężczyzn. Gdy poszłam tam, zobaczyłam całkowicie spalony dom i leżące na podwórzu trupy mężczyzn w ilości około 15. Byli to lokatorzy powyższego domu, których znałam. Paru mężczyzn z tego domu uratowało się. Pośród żyjących jest syn właściciela domu, Czesław Kielak (zam. ul. Zawiszy 49), który został ranny w czasie egzekucji.

[Protokół] odczytano.