STEFAN KOMAR

Dnia 7 stycznia 1945 r. w Radomiu Sędzia Śledczy II rejonu Sądu Okręgowego w Radomiu z siedzibą w Radomiu, w osobie Sędziego Kazimierza Borysa, przesłuchał niżej wymienionego w charakterze świadka, bez przysięgi. Po uprzedzeniu świadka o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania świadek zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Stefan Komar
Wiek 38 lat
Imiona rodziców Piotr i Marianna
Miejsce zamieszkania Firlej, gm. Wielogóra
Zajęcie robotnik
Wyznanie rzymskokatolickie
Karalność karany siedmiodniowym aresztem
Stosunek do stron obcy

Mieszkałem w okresie okupacji niemieckiej w budynku szkolnym w Firleju. W czerwcu 1940 roku zostałem aresztowany przez Niemców i wywieziony na roboty. W grudniu 1940 roku wróciłem do Polski. W marcu 1941 roku znów zostałem przez Niemców wywieziony. Wróciłem do kraju dopiero w grudniu 1942 roku. Zarówno przed wywiezieniem mnie do Niemiec, jak i po moim powrocie do Polski, widziałem na własne oczy, jak Niemcy wywozili krytymi samochodami ludzi od strony Radomia w kierunku piasków w Firleju. W roku 1940, przed wywiezieniem mnie do Niemiec, widziałem tylko jeden samochód ciężarowy kryty, jadący w kierunku Firleja. Za samochodem jechała taksówka z gestapowcami uzbrojonymi w karabiny maszynowe. Nie widziałem, jak owi wywożeni ludzie byli traceni. Słyszałem tylko strzały. Jakkolwiek widziałem tylko jeden raz w 1940 roku samochód ciężarowy ze skazanymi, jadący do Firleja, słyszałem od ludzi, że w 1940 skazani byli wywożeni bardzo często. Po moim powrocie z Niemiec w 1942 roku widywałem samochody ciężarowe kryte, konwojowane przez Niemców jadących taksówką, zmierzające w kierunku piasków kilka razy w tygodniu. To wywożenie skazanych trwało do roku 1943, do jesieni. Zdarzało się, że Niemcy wywozili do Firleja także poszczególne osoby taksówkami i tam je rozstrzeliwali.

W pierwszym okresie egzekucji Niemcy przyjeżdżali w godzinach porannych i kopali doły, a dopiero po południu przywozili skazanych, wyprowadzali ich z samochodów, ustawiali nad dołami i strzelali do nich z tyłu. Skazani mieli ręce związane za plecami, a ponadto byli do siebie przywiązywani czwórkami. Gdy się któryś z nich opierał i nie chciał dalej iść, popychano ich. Żaden ze skazanych nie wydawał z siebie głosu. Robili wrażenie, jakby ich znieczulono przy pomocy jakichś zastrzyków.

W późniejszym okresie egzekucji skazani sami kopali w piasku przed egzekucją, chociaż bywały i takie wypadki, że Niemcy kopali doły już po przywiezieniu skazanych do Firleja, w ich obecności.

Byłem naocznym świadkiem wypadku, gdy jeden ze skazanych, do którego strzelił gestapowiec, poderwał się na nogi z dołu, do którego wpadł po oddaniu do niego strzału. Wtenczas gestapowiec, który do niego strzelił, lub ten, który stał bliżej skazanych, kopnął skazanego i zepchnął go do dołu. Ów mężczyzna poderwał się po raz drugi. Wtedy gestapowiec po raz drugi go kopnął, po czym do skazanego podszedł bliżej ów gestapowiec, który oddał do niego strzał i strzelił ponownie.

Egzekucja ta odbyła się w zimie 1942/1943. Przywieziono wtedy 12 osób do Firleja. Ponieważ była silna zawieja śnieżna, przeto wyprowadzono skazanych blisko drogi prowadzącej na piaski i w pobliżu tej drogi ich zastrzelono i pochowano. Po odjeździe Niemców byłem na miejscu kaźni i widziałem na śniegu ślady krwi.

Jesienią 1943 roku wysiedlono mieszkańców Firleja i Wincentowa, których domy znajdowały się w pobliżu piasków.

Od tego czasu aż do kwietnia 1944 roku panował bardzo ożywiony ruch na szosie między Radomiem i Firlejem. Niemcy zwozili samochodami drzewo i inne jakieś materiały. Potem osłonili piaski, względnie jedno miejsce, matami i coś tam zaczęli palić. Widać było z daleka wysoki słup ognia i czuć było zapach palących się ciał, znajdujących się w stanie rozkładu. Prawdopodobnie palono wykopane zwłoki pomordowanych. To spalanie trwało bez przerwy dzień i noc do kwietnia 1944 roku. Całe piaski były obstawione posterunkami.

W czasie spalania zwłok odbywały się również egzekucje, gdyż widać było samochody ciężarowe z ludźmi, jadące w kierunku Firleja i słychać było dochodzące stamtąd odgłosy strzałów.

W 1944 roku egzekucje odbywały się w dalszym ciągu. Wtedy już słabiej reagowaliśmy, gdyż po prostu przyzwyczailiśmy się do tego, co się działo.

Niemcy rozstrzeliwali ludzi do ostatnich dni swego pobytu w Radomiu.

Ile ludzi rozstrzelano w Firleju, trudno mi określić. Zabijano skazanych strzałami w tył głowy, tak było przynajmniej w tych wypadkach, które obserwowałem osobiście.