STANISŁAWA MOLENDA

Dnia 10 grudnia 1945 r. w Radomiu Sędzia Śledczy II rejonu Sądu Okręgowego w Radomiu, z siedzibą w Radomiu, w osobie Sędziego Kazimierza Borysa, przesłuchał niżej wymienionego w charakterze świadka bez przysięgi. Po uprzedzeniu świadka o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania świadek zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Stanisława Molenda
Wiek 65 lat
Imiona rodziców Paweł i Julia
Miejsce zamieszkania Radom, ul. Młodzianowska 96
Zajęcie wdowa po woźnym Dyrekcji Kolei Państwowych
Wyznanie rzymskokatolickie
Karalność niekarana
Stosunek do stron obca

Dnia 13 października 1942 r. został stracony przez Niemców na szubienicy w Radomiu przy ul. Kieleckiej mój syn Józef Molenda, ur. 5 marca 1919 r.

Śmierć mego syna nastąpiła wśród następujących okoliczności. Syn mój Józef, z zawodu tokarz, pracował w okresie okupacji niemieckiej, tak jak i przed wojną, w Fabryce Broni w Radomiu. Tuż przed aresztowaniem go syn mój był zatrudniony we wspomnianej Fabryce od godziny 6.00 rano do godziny 4.00 po południu.

Dnia 24 września 1942 r. syn mój po powrocie z Fabryki wyszedł do miasta. Tegoż dnia o godzinie 8.00 wieczór przyszło do naszego mieszkania, pod nieobecność syna, dwu wartowników Fabryki Broni, nieznanych mi, z wezwaniem, by syn mój natychmiast po powrocie z miasta stawił się do pracy w Fabryce Broni, gdzie czekało na niego jakieś niecierpiące zwłoki zadanie. Po powrocie syna do domu powtórzyłam mu zlecenie wartowników. Jednak syn poszedł do Fabryki dopiero następnego dnia rano. Więcej już do domu nie wrócił. Tegoż bowiem dnia, tj. 25 września 1942 r., o godz. 10.00 rano został zabrany z Fabryki i osadzony w lochach gestapo, a następnie w więzieniu w Radomiu. Dowiedziałam się o tym od kolegów syna, którzy pocieszali mnie, że syna zabrali wartownicy.

Nie mogąc doczekać się powrotu syna, udałam się do więzienia. Tam dowiedziałam się, względnie upewniłam się, że syn mój Józef istotnie znajduje się w więzieniu. Informacji udzielił mi strażnik więzienny, nieznany mi.

Dnia 13 października 1942 r. syn mój Józef został stracony na szubienicy w Radomiu przy szosie kieleckiej. Nie byłam obecna przy jego śmierci. O jego straceniu dowiedziałam się od znajomych, nazwisk ich nie pamiętam. Nieznany mi z nazwiska fryzjer był obecny przy wieszaniu Polaków przy szosie kieleckiej. Właśnie ów fryzjer mówił mi, że syn mój został powieszony jako ósmy z rzędu. Ponadto świadkiem egzekucji był jeszcze jakiś mężczyzna, który powtórzył mi słowa mego syna, powiedział tuż przed śmiercią: „Dajcie znać mojej matce, że jestem niewinny. Ginę za Polskę”.

Za co aresztowano mego syna – nie wiem. Zwłok jego nie widziałam.