GENOWEFA DURASIEWICZ

Dnia 19 czerwca 1947 r. w Radomiu członek Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Radomiu, w osobie podprokuratora T. Skulimowskiego, przesłuchał niżej wymienioną w charakterze świadka bez przysięgi. Po uprzedzeniu świadka o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania i o treści art. 107 KPK, świadek zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Genowefa Durasiewicz
Wiek 23 lata
Imiona rodziców Jan i Wiktoria z Ciborów
Miejsce zamieszkania Skaryszew, ul. Iłżecka 6
Zajęcie przy mężu
Wyznanie rzymskokatolickie
Karalność niekarana
Stosunek do stron córka rozstrzelanych Jana i Wiktorii Urbańskich

W dniu 6 marca 1944 r. w Edwardowie, gm. Skaryszew, pow. radomski, zostali rozstrzelani przez żandarmerię niemiecką: ojciec mój Jan Urbański, lat 60, matka moja Wiktoria z Ciborów Urbańska, lat 58, siostra moja Aniela Siwiec, lat 28, szwagier mój Józef Siwiec, lat 35, i obcy dla mnie kowal ze wsi Edwardów, Józef Gołąbek, lat 22.

Egzekucja ta była odwetem za zabicie w Edwardowie dwóch policjantów granatowych przez partyzantów. Naocznym świadkiem egzekucji nie byłam, gdyż w tym czasie byłam w Radomiu. Od braci i ludzi z Edwardowa słyszałam, że egzekucja ta miała przebieg następujący.

Ojciec mój Jan Urbański w czasie okupacji niemieckiej trudnił się między innymi wyrabianiem oleju, o czym wiedziała dobrze granatowa policja z posterunku w Skaryszewie, gdyż ojciec był przez kogoś oskarżony, ale przez kogo nie wiem. Ponieważ wyrabianie oleju było przez Niemców zabronione i surowo karane ojciec mój w obawie przed karą dawał policjantom z posterunku Skaryszew łapówki, aby milczeli.

W dniu 6 marca 1944 r. ojciec mój spotkał się we wsi Wólka Twarogowa, gm. Skaryszew, w miejscowym sklepie z trzema policjantami, a mianowicie z komendantem posterunku policji w Skaryszewie nazwiska którego nie znam, z policjantem Walczakiem i drugim policjantem, którego nazwiska nie znam. Policjanci ci oświadczyli ojcu, że jadą do niego do Edwardowa. Ojciec oświadczył im, żeby nie jechali, bo nie mają po co, gdyż oleju nie ma. Policjanci ci jednak pozostawili ojca w sklepie, a sami udali się do Edwardowa. W Edwardowie natknęli się na partyzantów, z którymi wywiązała się strzelanina. W wyniku tej strzelaniny zostali zabici dwaj policjanci, Walczak i ten drugi, natomiast komendant posterunku policji w Skaryszewie uciekł i zawiadomił przebywającą w tym czasie w Skaryszewie żandarmerię niemiecką, która zaraz przybyła do Edwardowa z komendantem posterunku policji w Skaryszewie.

Komendant posterunku policji wskazał dom ojca, mówiąc że to są sami Żydzi i bandyci. Żandarmi wyprowadzili najpierw matkę za to, że nie ostrzegła policjantów o tym że w mieszkaniu są partyzanci i rozstrzelali matkę przed domem. Następnie wyprowadzili ojca i rozstrzelali go za stodołą. Później wyprowadzili szwagra Józefa Siwca, który mieszkał z żoną w tym samym podwórku co i rodzice i rozstrzelali go na polu, a następnie siostrę Anielę Siwiec, którą również zabili. Ponieważ w tym czasie u sąsiada Jana Trybuły, który obecnie już nie żyje, był Józef Gołąbek więc żandarmi zabierając ze sobą Jana Trybułę zabrali również Józefa Gołąbka. Trybułę jako starego puścili natomiast Gołąbkowi kazali uciekać w pole. W czasie ucieczki żandarmi zaczęli strzelać za uciekającym Gołąbkiem, trafiając go w momencie przechodzenia przez rzekę.

Nazwisk żandarmów nie znam. naocznym świadkiem tej egzekucji była Maria Urbańska, zam. w Edwardowie i Wieczorkowa imienia jej nie znam z Wólki Twarogowej, natomiast bracia moi Wacław Urbański i Bolesław Urbański nie byli świadkami tej egzekucji, gdyż uciekli. Również nie byli naocznymi świadkami Józef Socha, Jan Socha i Józef Banaszkiewicz.

Zwłoki zabitych zostały pochowane w naszym ogrodzie przez sołtysa z Wólki Twarogowej Romana Siwca, bo tak mu nakazali żandarmi. Kto brał udział w zakopaniu zwłok nie wiem.

W miesiąc później odkopaliśmy zwłoki i włożyliśmy je do trumien i pochowaliśmy na naszym polu koło krzyża. W dniu 6 marca 1945 r. zwłoki te zostały przeniesione na cmentarz rzymskokatolicki parafii w Skaryszewie. Urzędowej ekshumacji nie było.

Dodaję, że po tej egzekucji żandarmi niemieccy zabrali nam cały dobytek, wszystkie rzeczy wywieźli do Radomia, zabrali świnie i cielęta, zboże, a na miejscu osadzili Jana Kaczmarczyka, który przybył z Puław, któremu przydzielili ziemię, budynki i te wszystkie narzędzia gospodarcze i inwentarz żywy, jaki pozostawili na miejscu. My zupełnie zostaliśmy wyzuci z tego majątku.

Odczytano.