PAWEŁ KIEŁBOWSKI

Chorzów, 12 sierpnia 1945 r.
Adres obecny: Chorzów I, ul. Powstańców 1 m. 1

Życiorys Ryszarda i Stanisława Kiełbowskich, zamordowanych przez gestapowców

Ryszard Kiełbowski, syn Pawła i Anny z Surowych, urodził się 1 marca 1915 r. w Dnieprodzierżyńsku (Kamieńskie), okręg dniepropietrowski na Ukrainie. Dziecinne swe lata, od dnia urodzenia do 1922 r. był przy rodzicach, zamieszkałych w rodzinnym mieście Ryszarda od 1893 r.

W 1922 r., po strasznym nieurodzaju i głodzie na Ukrainie, wyjechał z rodzicami do Polski, gdzie ojciec jego, otrzymawszy pracę w charakterze rachmistrza w Fabryce Amunicji, zamieszkał w Starachowicach, gdzie [Ryszard] spędził swe dziecinne lata i gdzie rozpoczął naukę, początkowo na kompletach przygotowawczych, a następnie w szkole powszechnej. Po wyjeździe rodziców do Radomia w 1928 r. Ryszard, po ukończeniu szkoły powszechnej, wstąpił do szkoły technicznej, którą ukończył w 1936 r., otrzymując świadectwo technika- mechanika.

We wrześniu tego roku jako poborowy wstąpił do wojska, do Szkoły Podchorążych w Zamościu. Później przydzielono go do 8. Pułku Piechoty w Lublinie, skąd przeszedł do rezerwy jako podchorąży w 1937 r. Po powrocie do Radomia przystąpił do pracy w Fabryce Broni, gdzie pracował jako technik w Izbie Pomiarów Specjalnych.

W 1939 r. wyjechał do Warszawy i parę miesięcy przed wybuchem wojny z faszystowskimi Niemcami pracował w Zakładach Radioteletechnicznych, gdzie zastała go wojna.

Nie mogąc wstąpić w szeregi armii z powodu ogólnej dezorganizacji naszych władz wojskowych, powrócił do Radomia, gdzie do 1940 r. zamieszkiwał przy rodzicach. Z powodu bardzo trudnych warunków materialnych był zmuszony rozpocząć pracę w firmie Steyr-Daimler-Puch, gdzie pracował w Biurze Technicznym.

Ryszard był żonaty od 8 sierpnia 1940 r. [Został aresztowany] 24 września 1942 r. [o] godz. 18.00 podczas odwiedzin [u] rodziców, którzy zamieszkiwali w tym samym domu, co i Ryszard (Radom, ul. Planty 5). [W ich mieszkaniu] po aresztowaniu [brata] Stanisława, gestapowcy przeprowadzali rewizję, o czym Ryszard nie wiedział. Na jego pukanie do drzwi, [rodzice] kazali siostrze jego otworzyć. Gdy siostra zobaczyła, że to jej brat, ostrzegła go, żeby nie wchodził, gdyż w domu [trwa] rewizja, ale było już za późno. Gestapowcy przemocą wciągnęli Ryszarda do mieszkania, i po sterroryzowaniu go, nałożywszy [mu] na ręce kajdanki, kazali [mu] stać twarzą do ściany.

Następnie dokonali rewizji osobistej. Gdy Ryszard zwrócił się do nich z pytaniem: „Co to ma znaczyć?”, został uderzony rewolwerem w głowę. Po przeprowadzeniu rewizji i nie znalazłszy w domu nic, co mogłoby być materiałem dowodowym, uprowadzili Ryszarda do gmachu gestapo, uprzednio zdjęli mu z rąk kajdanki. Ryszard przed tym też był zrewidowany.

Matka poszła w ślad za nimi i widziała przez okno, jak w budynku gestapo Ryszarda znowu ustawiono twarzą do ściany i spisywano jego zeznania. Tego samego dnia Ryszard został odprowadzony do więzienia w Radomiu i więcej go już nie widzieli ani rodzice, ani żona.

Po paru dniach gestapowcy znowu dokonali rewizji w domu rodziców i tak jak za pierwszym razem – bez skutku.

6 października 1942 r. została aresztowana żona Ryszarda, Regina, którą zabrali z miejsca jej pracy, tj. z biura. Gestapo, przez okres pobytu Ryszarda w więzieniu, nie wzywało do siebie na badanie nikogo z krewnych ani ze znajomych.

12 października 1942 r. rozeszła się w Radomiu pogłoska, że przy szosie kieleckiej stawiają szubienicę i podobno mają dokonać czyjejś egzekucji. Groza przejęła ludność Radomia przed potwornym publicznym czynem morderców faszystowskich. Dnia 13 października o świcie 1942 r. powieszono 10 Polaków, wśród nich zamordowany został Ryszard. Miejsce stracenia zostało obstawione kordonem „naszej polskiej” policji mundurowej i tajnej. Policjanci bacznie śledzili każdy ruch ludzi przyglądających się temu strasznemu obrazowi.

Naprzeciw szubienicy była wystawiona tablica, na której faszyści napisali, że straceni zostali przestępcy współpracujący z dywersantami i z zabójcami gestapowca [zamordowanego] na stacji kolejowej Rożki. Jednocześnie ostrzegali, że w przyszłości, w wypadkach zabójstwa, lub wykrycia winnych we współdziałaniu, [aresztowanych] czeka taki sam los, i nie tylko ich, ale całe rodziny, a ich mienie będzie skonfiskowane na rzecz „państwa” niemieckiego. Żona Ryszarda, Regina, znajdująca się w więzieniu, podobno nic nie wiedziała o strasznym losie męża. Ciała skazanych przez cały dzień wisiały na szubienicy. Pod wieczór [zostały] zdjęte i wywiezione do Firleja, [na] miejsce, na którym niemieccy bandyci grzebali swoje ofiary.

Tak zostało przerwane życie Ryszarda Kiełbowskiego, człowieka o prawym charakterze, który nikomu nie wyrządził krzywdy. Jego winą było tylko to, że był dobrym Polakiem. Jego żonę Reginę niemieccy bandyci wywieźli do Oświęcimia, gdzie pod koniec 1943 r. została zamordowana. Ich mienie zostało zagrabione przez Niemców.

Stanisław Kiełbowski, urodzony 13 listopada 1917 r. w Kamienskoje (Dnieprodzierżyńsku) na Ukrainie.

O Stanisławie Kiełbowskim, i o jego życiu przy rodzicach, można powiedzieć to samo, co i o Ryszardzie. Również ukończył szkołę powszechną w Radomiu, a później wstąpił do szkoły technicznej, w której uchodził za jednego z najzdolniejszych uczniów. Po skończeniu szkoły technicznej pracował w Fabryce Broni w Radomiu w Izbie Pomiarów Specjalnych. W 1938 r. wyjechał do Warszawy, gdzie do [czasu] powołania do wojska, tzn. do września 1938 r. pracował w Fabryce Płatowców (Państwowe Zakłady Lotnicze) jako technik odbiorca, brakarz.

Stanisław różnił się od Ryszarda tym, że był ambitniejszy w pracy i zdolniejszy, patrzył na życie bardziej realnie, na ogół był lubiany przez swych zwierzchników jako dobry pracownik, a przez kolegów jako dobry i szczery kolega.

W wojsku, w szkole podchorążych był w m. Równem przy CKM. Ukończył szkołę w 1939 r. Został wzięty do niewoli przez faszystów, ale w czasie transportu do Niemiec zbiegł w biegu [w czasie jazdy?] z pociągu i powrócił do domu w Radomiu 29 października 1939 r. Na początku 1940 r. zmuszony był iść do pracy. Pracował w Fabryce Broni (Steyr-Daimler- Puch), w Izbie Pomiarów Specjalnych do jesieni 1941. Następnie przeszedł do Fabryki Bata, gdzie pracował w giserni jako kierownik technik. Przy tej pracy, 24 września 1942 r. został aresztowany przez gestapo. (Wydany został w ręce gestapowców przez niejakiego Migasa, będącego na usługach gestapo i prawdopodobnie ukrywającego się obecnie w Krakowie. Ukrywać go może jego przyjaciel, niejaki Rodkro, zamieszkujący w Krakowie w Bronowicach Małych.) Po aresztowaniu Stanisława w tymże dniu, 24 września [1942 r.] o godz. 16.00, została przeprowadzona rewizja, podczas której na nieszczęście wstąpił [do rodziców] brat jego Ryszard, jak o tym pisałem poprzednio.

Stanisław Kiełbowski został zamordowany 14 października 1942 r., tzn. na drugi dzień po śmierci Ryszarda. Stracono go przy gmachu Fabryki Broni w Radomiu.

Stanisław był bardzo mocny, gdyż w czasie transportu skazańców z więzienia na miejsce stracenia potrafił rozerwać pęta. Wybiegł z samochodu, który zatrzymał się przy wytwórni, i starał się [albo] zbiec, albo też widząc szubienicę chciał sprowokować oprawców, ażeby paść od kuli, a nie zostać powieszonym. Na próżno gdyż i tym razem miejsce kaźni było gęsto obstawione przez SS, gestapo i „naszą” polską policję. Schwytano go i wprowadzono zbitego na podwyższenie pod szubienicą. Jeden z gestapowców podszedł blisko do stołu, na którym trzymano Stanisława i [gdzie] nakładano [mu] sznur. Zobaczywszy go Stanisław kopnął go z całych sił nogą w tą ohydną twarz, a sam nieszczęśliwy zawisł na szubienicy.

Muszę jeszcze zaznaczyć, że wybiegłszy z samochodu jak to wyżej wspomniałem, Stanisław zwrócił się do tłumu z okrzykiem: „Wy! Tchórze! Dajecie nas zamordować! A na was, bandyci faszystowscy, spadnie wielka kara za naszą krew, za łzy rodziców!” Jednak osaczony przez sforę tych podłych, szwabskich psów został zbity, uległ przemocy. Zginął.

Na zakończenie tak nieumiejętnie napisanego przeze mnie życiorysu naszych synów, muszę zapewnić obywateli opracowujących pamiętniki o ofiarach dzikich, zwyrodniałych, bestialskich hord niemieckich, że nie mam zamiaru pisać o swych synach czegoś przesadnego – o ich prawych, dobrych charakterach, ale proszę wierzyć, że piszę o nich jako o ludziach dobrych, że byli to ludzie wartościowi, z których ojczyzna miałaby pociechę w przyszłości.

Samo opisywanie jest dla mnie bardzo trudne, gdyż rany, jakie zadali te przeklęte szwaby nie mogą się zagoić i nie zagoją się do śmierci, a rozjątrzanie tych ran jest zbyt bolesne. Jestem obecnie na Zachodzie. Myślałem, że pomszczę synów, że muszę ich pomścić, ale niestety… Za Ryszarda, za Stanisława, za Renię tak młodą (20 lat), za miliony ofiar jakie padły z tych ohydnych zbrodniczych rąk… Czy potrafimy ich pomścić? Najwyższa kara dla nich będzie zbyt łagodna… Tak mówiliśmy, a teraz?

Tu, na Zachodzie, niektórzy chcą uchodzić za tak zwanych „dwójkarzy” za bohaterów, za męczenników. „A co tam, w tym tak zwanym przez szwabów General Gubern mieliście dobrze”. Tutaj się to słyszy dookoła. Nad losem szwabów to niemalże przelewają łzy.

Proszę o tym nie pisać, bo to nie należy do mnie. Tak jakoś mi żal, że inaczej to się układa, jak myśleliśmy.

Boję się, żeby wkrótce nie zaczęto płakać nie nad losem ofiar naszej Polski, a nad losem tych biednych, nieszczęśliwych bandytów niemieckich, którzy traktowali nas gorzej od bydła a mordowali z upojeniem.