JÓZEF ORLIK

Dnia 19 listopada 1947 r. Sąd Grodzki w Iłży, w osobie Sędziego M. Pytlewskiego, przesłuchał niżej wymienionego w charakterze świadka bez przysięgi. Po uprzedzeniu świadka o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania i o treści art. 107 KPK, świadek zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Józef Orlik
Wiek 28 lat
Imiona rodziców Jan i Józefa z Siedlickich
Miejsce zamieszkania wieś Podsuliszka, gm. Zalesice
Zajęcie rolnik przy rodzicach
Wyznanie rzymskokatolickie
Karalność niekarany

Dnia 14 sierpnia 1944 r. Niemcy z oddziałów SS w czarnych mundurach i trupimi główkami, którzy kwaterowali w majątku Modrzejowice (a była też i druga kompania taborów, składająca zdaje się[, że] z Czechów), okrążyli naszą wieś Podsuliszkę i zabrali wszystkich mężczyzn i cztery młode kobiety. Popędzili nas do Modrzejowic. W Modrzejowicach część nas, 27 młodych mężczyzn, ponumerowali na piersiach czerwoną farbą i trzymali nas oddzielnie w spichrzu.

15 sierpnia 1944 r., przed wschodem słońca nas, ponumerowanych, wyprowadzili ze spichrza i jednemu dali siedem łopatek. Popędzili nas trójkami do lasu pakosławskiego, na odległość około kilometra od majątku. W lesie był już gotowy dół. Ustawili nas koło dołu i kazali się odwrócić twarzą do dołu, bo miała być przemowa o co mamy zginąć. Ze starszyzny było dwóch Niemców. Jeden zdaje się porucznik bez kiści prawej ręki, który wybierał nas na śmierć, i drugi zdaje się pułkownik prowiantowy, nazwisk ich nie wiem. Gdy odwróciliśmy się w lesie do dołu niejaki Latała krzyknął, że giniemy i począł uciekać – padł zaraz od kuli. Mnie się udało uciec bez rany. Niemcy strzelali do nas z różnej ręcznej broni. Uciekając słyszałem jeszcze pojedyncze strzały – dobijali żyjących.

Oskarżył nas Szymon Kopania, który gospodarzył w Podsuliszce, i syn jego Bronisław Kopania, który był w kolejowej policji w Skarżysku, o to, że w naszej wsi często przebywała grupa partyzancka „Ośki”. W lesie przy dole mówili Niemcy, że ginąć musimy za to iż chcemy komunistów – „rusa”, Rosjan, i popieramy partyzantów. Poprawię, że ta mowa była nie w lesie, a w spichrzu w Modrzejowicach. Niemca bez ręki poznałbym, choć nie wiem jak się nazywał. Innych to nie wiem czy bym poznał.

Odczytano.