STEFAN MISZEWSKI

Dnia 11 września 1947 r. w Warszawie, członek Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce, sędzia apelacyjny śledczy Jan Sehn, na pisemny wniosek pierwszego prokuratora Najwyższego Trybunału Narodowego z dnia 25 kwietnia 1947 r. (L.dz. Prok. NTN 719/47), przesłuchał na zasadzie i w trybie dekretu z dnia 10 listopada 1945 r. (DzU RP nr 51, poz. 293), w związku z art. 107, 115 kpk, w charakterze świadka niżej wymienionego byłego więźnia obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu, który zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Stefan Miszewski
Wiek 42 lata
Wyznanie rzymskokatolickie
Narodowości i przynależności państwowa polska
Zawód elektromonter
Miejsce zamieszkania Warszawa, Praga, ul. Stanisławowska 79 m. 29

W obozie oświęcimskim przebywałem od 19 sierpnia 1942 r. do 27 października 1944 r. Posiadałem nr 60 073. W pierwszych trzech miesiącach mego pobytu w obozie pracowałem w komandzie kosiarzy. Komando to zatrudniało 300 więźniów, mieszkaliśmy w obozie macierzystym i chodziliśmy do pracy poza obozem, przy czym miejsca, w których pracowaliśmy, odległe były od tego obozu od kilku do kilkunastu kilometrów. Między innymi chodziliśmy do Bud i do Monowic.

Po trzech miesiącach dzięki pomocy kolegów, których znałem jeszcze z wolności, dostałem się do kolumny elektryków w Bauleitungu. Kolumna nasza mieszkała na bloku 15. Na blok ten przychodził między innymi SS-Unterscharführer Kurt Müller, który między innymi pełnił również funkcję Blockführera. Poza tym był kontrolerem komand roboczych. Przyłapał on mnie i kolegę Jana Krawca, elektromontera z Sieradza, jak w czasie pracy przy zakładaniu instalacji elektrycznej w hali Unionu piekliśmy ziemniaki. Zaraz na miejscu Müller uderzył mnie w twarz, a ponadto za przewinienie to złożył przeciwko mnie i Krawcowi meldunek karny, na skutek którego to meldunku w Schreibstubie Lagerführera Rapportführer Hertwig odczytał nam karę. Obaj skazani zostaliśmy na dziesięć nocy stojącego bunkra i pięć niedziel karnej pracy pod nadzorem. Skazanych na bunkier stojący blokowy przepędzał na blok 11., a o ile skazaniec spóźnił się, to przychodził po niego tłumacz z bloku 11. Karę wykonywano w murowanych buksach w piwnicach bloku 11. Było ich cztery, miały wymiary 80 na 80 cm. Wysokość nie przekraczała dwu metrów, tak że ponad głową miałem bardzo niewiele wolnego miejsca. Do bunkra wchodziło się przez małe drzwiczki, jak do psiej budy. W dwu pierwszych dniach odbywałem karę w pięciu w jednej buksie. W pozostałych dniach było nas po czterech. W celi takiej przebywaliśmy od apelu wieczornego, a więc od godz. 5.00 lub 6.00 wieczorem do apelu porannego, do godz. 5.00 rano. Ja odbywałem karę w porze ciepłej, było to zdaje się późną wiosną lub latem 1943 r. W bunkrze było tak ciasno, że żaden ze skazańców nie mógł usiąść. Całą noc spędzaliśmy na stojąco. Po pierwszych kilkunastu minutach w celi robiło się duszno i tak gorąco, że zdejmowaliśmy z siebie ubrania i staliśmy nago. Z ciał ściekał pot, brakowało tchu, łykaliśmy powietrze przez sztucznie zrobione szpary w drzwiczkach do bunkra. Były to drzwiczki drewniane, zamykane szczelnie od zewnątrz. Wypuszczano nas na apel poranny, później przez cały dzień musieliśmy wykonywać pracę normalnie, tak jak inni więźniowie. Po dziesięciu dniach tej kary byłem kompletnie wyczerpany i zachorowałem na zapalenie płuc. W niedziele przypadające na okres, w którym odbywałem karę w celi stojącej, pracowałem od godz. 7.00 rano do 3.00 lub 4.00 po południu na Halzhofie przy rąbaniu drzewa. Müller na zewnątrz był cichym lisem, za najdrobniejsze przewinienia składał meldunki, sam na obozie na oczach innych nie znęcał się w specjalny sposób nad więźniami, lecz składał bardzo dużo meldunków karnych, które pociągały za sobą bardzo dotkliwe kary, a więc bunkra stojącego, wcielenie do kompanii karnej i karę chłosty.

W chwili mego przybycia do obozu funkcje Schutzhaftlagerführera pełnił SS-Hauptsturmführer Aumeier. Z powodu małego wzrostu nazywaliśmy go „Łokietkiem”. Odszedł on z Oświęcimia latem 1943 r. Był to człowiek okrutny, znęcał się nad więźniami, chodził stale z rewolwerem w garści. Pamiętam, jak szalał kiedyś przy przeprowadzaniu rewizji komand powracających z pracy. Rewizję tę przeprowadzał przed kuchnią. Bił przy tym więźniów. W razie znalezienia jakichś zakazanych przedmiotów bił więźniów na miejscu, wymierzał im inne kary. Za jego czasów przeprowadzono najwięcej egzekucji przez powieszenie. Między innymi powieszono 12 inżynierów z Vermasungu. Aumeier był osobiście przy tym obecny.

Odczytano. Na tym przesłuchanie i protokół niniejszy zakończono.