ANTONINA PIĄTKOWSKA

Dnia 1 października 1947 r. w Krakowie, członek Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce, sędzia grodzki dr Stanisław Żmuda, działając na zasadzie dekretu z dnia 10 listopada 1945 r. (DzU RP nr 51, poz. 293) o Głównej Komisji i Okręgowych Komisjach Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce, przesłuchał w trybie art. 254, 107, 115 kpk, w charakterze świadka niżej wymienioną osobę, która zeznała, co następuje:


Imię i nazwisko Antonina Piątkowska
Data i miejsce urodzenia 24 grudnia 1900 r. w Warszawie
Imiona rodziców Cyprian i Helena
Wyznanie rzymskokatolickie
Narodowość i przynależność państwowa polska
Zawód urzędniczka w Spółdzielni Pracowników Kolejowych
Miejsce zamieszkania Kraków, ul. Bema 2 m. 4
Zeznaje bez przeszkód

Byłam więźniarką obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu, nr 6805, w czasie od 27 kwietnia 1942 r. (pierwszy transport Polek) aż do likwidacji tego obozu w dniu 18 stycznia 1945 r., przechodząc różne komanda pracy, w tym dwa miesiące kompanii karnej (SK [Strafkompanie]). Z okresu pobytu mego w tym obozie poznałam tak z widzenia, jak i z nazwiska, a rozpoznałam również dokładnie przy konfrontacji w dniu 25 września 1947 r. w więzieniu Centralnym w Krakowie, następujących byłych członków załogi zbrojnej SS w Oświęcimiu.

O działalności Marii Mandl, SS-Oberaufseherin i Lagerführerin w obozie dla kobiet w Brzezince, złożyłam już zeznania w Prokuraturze Sądu Okręgowego w Krakowie.

Therese Brandl, SS-Aufseherin, znana mi jest z czasu, kiedy przez blisko dwa lata pełniła różne funkcje w obozie kobiecym, w szczególności zaś z czasu, gdy zatrudniona była w Bekleidungskammer i na tym stanowisku wykazała specjalnie wrogie nastawienie do więźniarek-Polek, albo odmawiając w ogóle wydawania więźniarkom-Polkom przydziału bielizny, albo wydając ją zawszoną. Brała ona udział we wszystkich selekcjach, przeprowadzała na blokach rewizje sama, lub w towarzystwie innych SS-manek, przy czym biła więźniarki i wymyślała im od „polskich świń”. Widziałam często, jak biła więźniarki, a pamiętam specjalnie, jak jedną z więźniarek, niepamiętnego mi nazwiska, przyłapaną na jedzeniu surowego ziemniaka, zbiła i skopała. Również i mnie raz na bloku przy rewizji pobiła, zwymyślała od „polskich świń” i nadmieniła, że w ogóle za długo żyjemy.

Luise Danz, SS-Aufseherin, znana mi jest dopiero od grudnia 1944 r., kiedy to objęła po Mandl i Drexler [Drechsel] stanowisko Rapportführerin, pełniąc zarazem funkcje komendantki obozu. Na tym stanowisku dała się obozowi kobiecemu we znaki, urządzając uciążliwe, długie apele, rewizje w całym obozie, bijąc przy tym więźniarki i składając meldunki karne, które często równały się karze śmierci. Mnie również pobiła dotkliwie, gdym przejeżdżała wózkiem przez bramę obozową. Byłam świadkiem nieludzkiego wprost bicia więźniarek przez nią na bloku 5. podczas apelu, mimo że front wschodni zbliżał się do Oświęcimia i obóz przygotowywał się do likwidacji. Widziałam również, jak często przychodziła ona na blok, w którym mieściły się biura i paczkarnia, wydając przy tym bardzo drastyczne zarządzenia w sprawie rewizji i odbierania paczek.

Elfriede Kock, SS-Aufseherin, znana mi jest już od wiosny 1942 r., gdy nadzorowała więźniarki przy pracach ziemnych, przyprowadzając je do pracy do obozu. W czasie pracy szczuła więźniarki psami, biła je, a przy bramie obozowej składała dodatkowo na te więźniarki meldunki karne. Następnie widywałam ją przy odbieraniu apelów na bloku, jak również przy odprowadzaniu wybranych w drodze selekcji więźniarek na blok 25., tj. blok śmierci. Brała ona również udział przy selekcjach, odbywających się przy bloku 25. Dała się ona szczególnie we znaki więźniarkom bloku nr 8 w czasie przeprowadzanych tam rewizji razem z blokową, więźniarką słowacką, niepamiętnego mi nazwiska, kiedy to obie urządziły dodatkowy apel i nieludzko pobiły więźniarki, składając na nie meldunki karne. Pamiętna jest również nocna rewizja na bloku 22., prowadzona przez Mandl, Lupkę i Kock.

Emilie Macha, SS-Aufseherin, znana mi jest z obozu, [kiedy] przez okres około jednego roku [pracowała], jako jedna z odbierających apele, asystująca przy selekcjach, odprowadzająca kolumny robocze przez krótki czas na Aussenkommanda i dozorująca więźniarki przy tej pracy. Widziałam nieraz, jak biła ona więźniarki bez powodu, przy czym również i mnie pobiła ręką bez powodu. Przychodziła ona nieraz na blok i przyprowadzała lotne rewizje, zabierając nieraz więźniarkom rzeczy nawet przydzielone z magazynów obozowych, nadto pytała się, która z więźniarek jest w ciąży, a gdy któraś się do tego stanu przyznała, po paru dniach wyczytywana była wedle numeru i odstawiana do rewiru, gdzie zabijano ją zastrzykami.

Monika Miklas, SS-Aufseherin, znana mi jest z okresu jej pracy w paczkarni, gdzie odznaczyła się wybieraniem paczek lepszych artykułów żywnościowych, odkładaniem ich na bok, a następnie odstawianiem tych artykułów na blok Niemek-więźniarek. Miała ona na szyi znaczne wole, a chodziła – tak jak inne SS-manki – w mundurze i przy broni. Przy odbieraniu apelów biła więźniarki, co sama niejednokrotnie widziałam, przy czym mnie również pobiła bez powodu. Brała ona również udział przy selekcjach przed blokiem 25 i odprowadzała wybrane więźniarki na blok 25. z innych bloków. Był to typ ostrej, surowej i nieludzkiej SS- manki, która znęcała się nad więźniarkami w różny sposób, a działalność ta sprawiała jej widocznie przyjemność.

Gertrude Zlotos, SS-Aufseherin, była w Brzezince przez blisko trzy lata, a pamiętam ją dobrze z jej funkcji na bramie obozowej. Przy tej sposobności przeprowadzała ona rewizje, biła więźniów lub nawet szczuła psami. Mnie pobiła za to tylko, że przechodziłam przez bramę obozową z obozu A na obóz B, mimo że nic nie znalazła przy mnie. Brała ona również udział przy wybiórkach więźniarek na blok 25., jak również przy apelach, nieraz w porze zimowej przez dłuższy czas trwających, [tak jak] na przykład apel generalny z 6 grudnia, który pochłonął wiele ofiar ludzkich. Przy takich apelach tak Zlotos, jak i inne SS-manki biły więźniarki, szczuły je psami i wyciągały z szeregów więźniarki zupełnie dowolnie.

Hans Aumeier, SS-Hauptsturmführer, znany mi jest jako Schutzhaftlagerführer, który często pokazywał się również i w obozie kobiecym z całym sztabem oddziału politycznego, przed jakimiś ważniejszymi akcjami. W czasie, gdy byłam przez dwa miesiące w karnej kompanii w 1942 r., widziałam Aumeiera kilkakrotnie, jak brał udział w Budach przy egzekucjach publicznych kary chłosty, przy czym sam trzymał w ręce listę więźniów i wywoływał numery. Po każdej jego wizycie w Budach kurs w obozie się zaostrzał. Odnosił się on specjalnie wrogo do więźniarek-Polek. Dalsza działalność Aumeiera na terenie obozu głównego znana mi jest tylko z opowiadań współwięźniów.

Franz Kraus, SS-man w randze oficerskiej, znany mi jest dopiero od końca 1944 r., z terenu obozu kobiecego, specjalnie z Blockführerstuby, położonej przy bramie. Uważany on był za komendanta obozu kobiecego po Höslerze, który w tym czasie nie pokazywał się już na obozie kobiecym. Znanym mi jest fakt pobicia przez Krausa na Blockführerstubie więźniarki Zofii Gawron, obecnie zamężnej Preisner, zamieszkałej w Warszawie, ul. Puławska 76, która była podejrzana o utrzymywanie kontaktu z partyzantką. Kraus pobił ją również na oddziale politycznym Oświęcim I do tego stopnia, że miała w uszach popękane bębenki. Opowiadała mi o tym sama w obozie Ravensbrück, gdzie zetknęłam się z nią już po ewakuacji obozu oświęcimskiego. Krausa widywałam kilka razy dziennie przy sposobności jazdy z paczkami do Brzezinki i z powrotem, ponadto z bloku nr 2, w którym wówczas mieszkałam. Przy likwidacji obozu kobiecego, w nocy z 17 na 18 stycznia 1945 r., Kraus był bardzo czynny w obozie kobiecym, wydawał wszelkie zarządzenia likwidacyjne, dotyczące obozu kobiecego. Wiadomo mi również, że pełnił on jakieś funkcje w biurze zarządu obozu (Verwaltung), gdyż byłam tam z drugą więźniarką, pod strażą SS-mana, po maszyny do pisania. Kraus należał również do typu SS-manów bardzo porywczych, bijących więźniów przy lada okazji.

Na tym protokół zakończono i po odczytaniu podpisano.