ADOLF MACIEJOWSKI

Dnia 13 września 1947 r. w Chorzowie, Sąd Grodzki w Chorzowie, Oddział V, w osobie sędziego grodzkiego J. Goettlicha, z udziałem protokolantki Kazimiery Grygierówny, przesłuchał niżej wymienionego w charakterze świadka bez przysięgi. Po uprzedzeniu świadka o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania i o treści art. 107 kpk, świadek zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Adolf Maciejowski
Wiek 39 lat
Imiona rodziców Wilhelm i Franciszka z d. Wadowska
Miejsce zamieszkania Chorzów, ul. Chrobrego 16
Zajęcie restaurator
Wyznanie rzymskokatolickie
Karalność niekarany
Stosunek do stron obcy

1) W przedstawionej mi sprawie znam Maximiliana Grabnera, wiedeńczyka, który pełnił w obozie w Oświęcimiu funkcję szefa Oddziału Politycznego w randze SS-Unterschturmführera i sekretarza kryminalnego [Kryminalsekretär] gdzieś od początku obozu w 1940 r. do listopada 1943 r. Poznałem go w 1942 r. w kuchni, gdzie w tym czasie pełniłem funkcję buchaltera. Był on najsurowszym katem Oświęcimia i ma chyba na sumieniu jakieś dwa miliony ludzi, gdyż on sam wydawał wyroki śmierci i sam był obecny przy egzekucjach.

Znam konkretny wypadek Stanisława Dubiela, zamieszkałego obecnie w Dzierżonowie, woj. Wrocław, ul. Obywatelska 10, tel. 27-43, na którego był wydany wyrok śmierci i [który] miał być stracony w obozie. Chronił go jednak komendant obozu. Sprzeciwiał się temu właśnie Grabner i nastawał na wykonanie wyroku tak, że sprawa oparła się o Himmlera i tylko dzięki temu Dubiela uniknął śmierci.

Grabner wydawał także polecenia katowania więźniów, a także katował ich osobiście. Z jego też polecenia byli więźniowie traceni. Egzekucje odbywały się w jego obecności na bloku 11. Mógłbym wymieniać nazwiska pokrzywdzonych, ale to wymaga głębszego zastanowienia się i przypomnienia sobie tych ludzi.

2) Znam również Hansa Aumeiera, który miał funkcję i rangę wymienioną w odezwie. Ten był takim samym człowiekiem, jak i poprzednik, tylko, że on sam już nie wydawał wyroków śmierci, ale przy egzekucjach już był. Był również obecny przy gazowaniu więźniów. Sam jako kierownik obozu karał dyscyplinarnie więźniów wyszukiwanymi męczarniami, jak „słupek” i chłosta. Trafiało się czasem, że i osobiście bił więźniów, zwłaszcza po twarzy, a tak wydawał tylko polecenia katowania.

3) Dalej mi znany jest Herbert Ludwig, który miał różne funkcje, zwłaszcza Blockführera w różnych blokach, m.in. [przez] jakiś czas też mojego bloku nr 25. Nie są mi znane wypadki, by kogoś zabił, ale sadystycznie katował więźniów. Byłem naocznym świadkiem jednego razu, niepamiętnego mi już roku, [że] jak postawił swoich więźniów w kucki, to ten, który nie wytrzymywał, był przez niego katowany. W szczególności bił kijem. Pokrzywdzonych przez niego nie przypominam sobie.

Innych z okazanych mi zdjęć znam może z widzenia, ale osobiście o nich nic zeznać nie mogę.

Przed podpisaniem przeczytano.