JÓZEFA PARADOWSKA

Warszawa, 5 marca 1946 r. Sędzia Stanisław Rybiński, delegowany do Komisji Badania Zbrodni Niemieckich, przesłuchał niżej wymienioną w charakterze świadka. Po uprzedzeniu świadka o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań oraz o znaczeniu przysięgi sędzia odebrał przysięgę, po czym świadek zeznała, co następuje:


Imię nazwisko Józefa Paradowska z Książków
Data urodzenia 6 kwietnia 1897 r.
Imiona rodziców Józef i Antonina z Malinowskich
Zajęcie domowe
Wykształcenie szkoła powszechna
Miejsce zamieszkania Warszawa, ul. Łucka 8 m. 23
Wyznanie rzymskokatolickie
Karalność niekarana

W końcu października 1943 roku, daty dokładnie nie pamiętam, wracając z Pragi do Warszawy wsiadłam do tramwaju nr 25 na Pradze pod mostem niedaleko parku Skaryszewskich. Nie pamiętam, jak się ta ulica nazywa, wiem tylko, iż tramwaj nr 25 pod mostem zakręcał i biegł dookoła, aż do mostu Poniatowskiego. Była godzina 9.30, gdy pod mostem zrobił się ruch, przybyło gestapo i kazało wszystkim obecnym wejść do tramwaju. Bałam się, iż odbędzie się łapanka, chciałam uciekać, jednak już nie było można. Będąc w tramwaju, który skręcił już w kierunku Warszawy, [widziałam że] bliżej Wisły niż tramwaj stanęło sześć samochodów z SS-manami i więźniami. Gestapo obstawiło plac, po czym z samochodu znajdującego się pośrodku (była to kryta buda) gestapowcy wyprowadzili dziesięć kobiet, po chwili dziesięciu mężczyzn. Koło samego mostu, jak się jedzie do Warszawy po lewej stronie, znajdował się mały czerwony domek. Pod murem tego domu gestapowcy ustawili rzędem kobiety i mężczyzn. Obserwowałam więźniów z odległości mniej więcej stu metrów. Więźniowie, mężczyźni i kobiety, byli boso, zamiast ubrania mieli okrycia papierowe z krótkimi rękawami. Na głowach mieli worki okrywające tył głowy tylko, połączone z okryciem z papieru szarego, okrywającym całe ciało. Całe twarze były przy tym odsłonięte. Widać było, iż głowy więźniowie mieli zgolone, za wyjątkiem małej grzywki nad czołem. Twarze mieli strasznie mizerne. Usta dziwnie rozdęte, jak również policzki koło ust. Każdy był prowadzony przez dwóch gestapowców pod ręce. Żaden ze skazanych ani razu nie wydał głosu, z czego wnoszę, iż mieli usta zagipsowane. Pod murem z lewej strony ustawiono kobiety, z prawej mężczyzn. Pośrodku ustawiła się grupa gestapowców (ilu, nie pamiętam) z karabinami maszynowymi ręcznymi w ręku. Następnie salwa, skazani upadli. Zauważyłam, iż Niemcy celowali w głowę, ponieważ po odjeździe gestapowców, którzy ciała pomordowanych zabrali na ten sam samochód, którym przywieźli więźniów, podeszłam na miejsce egzekucji i stwierdziłam, iż pozostały tam ślady krwi, rozpryski mózgu i kości głowy. Zaraz na to miejsce przybyli ludzie z kwiatami i świeczkami. Zostałam na miejscu przeszło godzinę. Po tym przeżyciu chorowałam przez dwa tygodnie, dlatego nie wiem, czy był o tej egzekucji rozklejony afisz. Nazwisk nikogo z zamordowanych nie znam. Handlujący blisko miejsca mordu opowiadali mi, iż rozstrzelanie było pod mostem, ponieważ właśnie tam ktoś zabił Niemca.

Odczytano.