JÓZEF PIASECKI

Dnia 20 sierpnia 1947 r. w Mysłowicach, Sąd Grodzki w Mysłowicach, Oddział V, w osobie sędziego grodzkiego mgr. A. Wajdy, z udziałem protokolantki, rejestratorki S. Gąsiorowej, przesłuchał niżej wymienionego w charakterze świadka. Po uprzedzeniu świadka o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania oraz o znaczeniu przysięgi, sędzia odebrał od niego przysięgę, po czym świadek zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Józef Piasecki
Wiek 54 lata
Imiona rodziców Wiktor i Maria z d. Lewitowicz
Miejsce zamieszkania Giszowiec, ul. 1 Maja 15
Zajęcie kierownik szkoły
Karalność niekarany

Jako więzień obozu w Oświęcimiu [w okresie] od 15 października [?] 1940 r. do 25 października 1944 r. zetknąłem się w tym obozie z podejrzanymi:

1) Hansem Aumeierem, który w randze SS-Hauptsturmführera pełnił od lutego 1942 r. do końca sierpnia 1943 r. funkcję komendanta obozu centralnego,

2) Maximilianem Grabnerem, który jako SS-Untersturmführer był od bliżej mi niewiadomego czasu do jesieni 1943 r. szefem Oddziału Politycznego,

3) Arthurem Liebehenschelem, który od jesieni 1943 r. do końca kwietnia 1944 r. pełnił funkcję głównego komendanta obozu w randze SS-Obersturmbannführera.

Podejrzanych tych, którzy sprawowali funkcje dowódców w kierownictwie obozu, znałem z nazwisk i widywałem ich codziennie. Rozpoznaję ich również na okazanych mi fotografiach. Podejrzani Aumeier i Grabner, którzy pełnili swe funkcje w obozie w tym samym czasie, byli głównymi katami w obozie. Od nich jako dowódców zależało bowiem postępowanie SS-manów i innych przełożonych. Obaj nie tylko tolerowali najokropniejsze znęcanie się nad więźniami i mordowanie ich, ale niejednokrotnie sami dopuszczali się takich okrucieństw, względnie wydawali polecenia ich dokonywania.

W tym czasie głównym komendantem obozu był Rudolf Höß i był to okres najgorszego traktowania więźniów. Mordowanie ich, i to bardzo często masowe, przy stosowaniu najokropniejszych metod, [takich] jak wstrzykiwanie substancji trujących, strzelanie w tył głowy, trucie gazem w komorach gazowych, zamęczanie pracą, torturowanie, głodzenie [na śmierć], narażanie na choroby infekcyjne – było zwłaszcza w tym okresie na porządku dziennym i odbywało się, co nie ulega żadnej wątpliwości, z polecenia i za wiedzą także podejrzanych Aumeiera i Grabnera. Podejrzani ci wymierzali również kary, to znaczy różne tortury, za najdrobniejsze, niejednokrotnie urojone, wykroczenia. Do takich tortur należały: chłosta, pozostawianie na noc na mrozie, dodatkowa praca, zakaz spoczynku nocnego, ciemnica itp. Aumeier i Grabner wydawali również nawet wyroki śmierci. Z ich polecenia wymordowano w obozie kilkadziesiąt tysięcy więźniów.

Z czasów Aumeiera i Grabnera podaję następujące bardziej jaskrawe wypadki okrucieństwa.

Pełniąc funkcję pielęgniarza w szpitalu obozowym, widziałem, jak SS-man Oberscharführer Klehr zrobił zastrzyki trujące kilkuset osobom, które w krótki czas potem zmarły. Działo się to w sierpniu 1942 r. Wieczorem tego dnia, przechodząc do bloku, widziałem cały stos trupów więźniów. Ponieważ jeden z więźniów przygnieciony zwłokami innych dawał jeszcze oznaki życia, chciałem podejść do niego, ale strażnik SS-man spłoszył mnie strzałem z karabinu.

W lipcu 1943 r. zbiegło z obozu trzech więźniów z tzw. Messtruppkommanda. Pozostałych 24 wymordowano za karę w ten sposób, że 12 wysłano do tzw. bunkra [na bloku 11.], czyli „bloku śmierci”, 12 zaś powieszono publicznie w obozie. Przy egzekucji byli oczywiście obecni Aumeier i Grabner.

Blok 11., o którym wspomniałem, tzw. bunkier, zorganizowany został przez podejrzanego Grabnera i przeznaczony był na mordowanie więźniów wśród tortur. Ponieważ tortury były ciężkie, przetrzymanie ich należało do rzadkości.

Widziałem, jak osoby przywiezione do obozu wysyłano bez zarejestrowania do „bloku śmierci”, skąd już nie wracały. Słyszałem często dochodzące stamtąd strzały. Posyłano tam również matki z niemowlętami.

W obozie prowadzone były badania i doświadczenia z zakresu medycyny, do których wykorzystywano więźniów. Na bloku 10. znajdowało się ok. 400 kobiet, które wykorzystywano do tych celów. Dokonywano najróżniejszych zabiegów, [takich] jak: kastrowanie, zarażanie chorobami infekcyjnymi, próbowanie nowych zastrzyków, operowanie itp. Wiadomo mi o wypadku wycięcia woreczka żółciowego zdrowemu więźniowi dla przeprowadzenia doświadczeń. W okrucieństwach tych celował lekarz obozowy Entress.

Na jesieni 1941 r. poprzednik Aumeiera, Fritzsch, wraz z Grabnerem zorganizowali na terenie obozu w Oświęcimiu obóz radzieckich jeńców wojennych. W obozie tym umieszczono 18 tys. jeńców. W ciągu trzech miesięcy niemal wszyscy zostali wymordowani.

Podejrzany Grabner posługiwał się różnymi prowokatorami. Jednym z nich był więzień niejaki Ołpiński, znany z audycji niemieckiego radia, prowadzonych w języku polskim „Czy to nie jest dziwne?”. Z pomocą tych prowokatorów Grabner wyszukiwał ludzi bardziej znanych i przeznaczał ich na śmierć. W ten sposób zginęli adwokat Woźniakowski z Krakowa, redaktor Jan Mosdorf z Warszawy, płk Karcz i wielu innych.

Aumeier i Grabner w czasie pobytu w Oświęcimiu zebrali od więźniów olbrzymie ilości kosztowności i waluty o wielkiej wartości. Bogactwa te wywozili do Rzeszy. Bardzo często widywałem, jak sami bili i kopali więźniów.

Podejrzany Liebehenschel pełnił funkcję głównego komendanta obozu od jesieni 1943 r. po Hößie. Widocznie przyszedł z nowymi instrukcjami od władz wyższych, gdyż od tego czasu sposób traktowania więźniów w obozie znacznie się poprawił, w szczególności zlikwidowana została kara chłosty, poprawiono jakość odżywiania, złagodzono system pracy, udostępniono w większej mierze szpital obozowy dla więźniów. Sam Liebehenschel wydawał się człowiekiem łagodniejszym [od Hößa], czego dowodziła np. możliwość bezpośredniego zgłaszania u niego przez więźnia zażaleń, co w poprzednim okresie nawet wobec SS-manów z niższą rangą było wykluczone. Mimo wyraźnego złagodzenia kursu blok doświadczalny nadal istniał, komory gazowe dla ludności żydowskiego pochodzenia nadal funkcjonowały.

W kwietniu 1944 r. podejrzany Liebehenschel został odwołany z obozu. W obozie mówiono, że powodem odwołania była odmowa wymordowania przez zagazowanie ludności żydowskiej przywiezionej z Węgier. Po Liebehenschelu do obozu powrócił Höß i za jego czasów wygazowanie Żydów węgierskich zostało przeprowadzone.

Nigdy nie widziałem, żeby podejrzany Liebehenschel uderzył więźnia, przeciwnie żaden z SS-manów w jego obecności nie odważył się tego robić w obawie przed konsekwencjami, którymi Liebehenschel groził. Znamienne jest, że podejrzany Liebehenschel spowodował usunięcie z obozu w Oświęcimiu szczególnie okrutnych SS-manów, a między nimi Grabnera i Bogera. Najokrutniejszych spośród kapo Liebehenschel poprzenosił do innych obozów, a na ich miejsce mianował Polaków. Stwierdzić trzeba, że za czasów podejrzanego Liebehenschela stosunki w obozie poprawiły się znacznie, a więźniowie naprawdę odżyli. Dość wspomnieć, że śmiertelność w obozie, która za czasów Aumeiera wynosiła 300 i 400 więźniów dziennie, w okresie, kiedy komendantem obozu był podejrzany Liebehenschel, spadła nawet do pięciu dziennie.

O działalności podejrzanych mogą również udzielić informacji byli więźniowie obozu w Oświęcimiu:

1. Antoni Gargul, zamieszkały w Bochni, ul. Świętej Kingi 5,

2. Józef Kropiński, zamieszkały w Cieplicach-Zdroju, ul. 3 Maja 4,

3. Stefan Gąsiorowski, zamieszkały w Międzylesiu, ul. Kolejowa 36,

4. Adam Kopciński Adam, zamieszkały w Krakowie, ul. Batorego 20

5. Mieczysław Krzyński, zamieszkały w Warszawie, ul. Mokotowska 51/53,

6. prof. Olbrycht, zamieszkały w Krakowie, [Zakład] Medycyny Sądowej.

Odczytano.