WACŁAW PIERZAK

Dnia 28 sierpnia 1947 r. w Oświęcimiu, członek krakowskiej Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich, sędzia grodzki dr Henryk Gawacki, na pisemny wniosek pierwszego prokuratora Najwyższego Trybunału Narodowego z dnia 25 kwietnia 1947 r. (L.dz. Prok. NTN 719/47), przesłuchał na zasadzie i w trybie dekretu z dnia 10 listopada 1945 r. (DzU RP nr 51, poz. 293), w związku z art. 254, 107, 115 kpk, w charakterze świadka niżej wymienionego byłego więźnia obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu, który zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Wacław Pierzak
Wiek 56 lat
Wyznanie rzymskokatolickie
Narodowość i przynależność państwowa polska
Zawód majster stolarski
Miejsce zamieszkania Państwowe Muzeum [Auschwitz-Birkenau] w Oświęcimiu

W obozie oświęcimskim zostałem osadzony 20 czerwca 1940 r. z numerem więziennym 827, po przywiezieniu z więzienia [na] Montelupich w Krakowie. W obozie tym przebywałem do 27 września 1944 r., a potem zostałem przeniesiony do obozu w Ravensbrück. W Oświęcimiu przez cały przebywałem w obozie macierzystym.

Po przybyciu do obozu i jednodniowej kwarantannie skierowano mnie do robót ziemnych, gdzie pracowałem przez trzy miesiące. Potem zostałem przeniesiony do stolarni, gdzie pozostawałem do końca pobytu w obozie oświęcimskim. Ponieważ byłem więźniem politycznym i przeciwko mnie wytoczono ciężkie zarzuty, kierowano mnie do ciężkich robót, [takich] jak noszenie cegieł i wapna przy budowie bloków – tak w obozie macierzystym, jak i później w tzw. Schutzhaftlagererweiterung – a gdy zachodziła potrzeba, pracowałem w stolarni i naprawiałem, względnie odnawiałem meble w domach zajmowanych przez Fritzscha, Meiera, Hößa, Aumeiera i Palitzscha. Nadto pracowałem przez drugą połowę 1943 r. w DAW [Deutsche Ausrüstungswerke], gdzie robiłem szafy dla SS-manów.

Jak wspomniałem, odnawiałem meble m.in. Lagerführerowi Aumeierowi. Było to w wielkim tygodniu 1943 r. Do pomocy miałem przydzielonych czterech innych więźniów Polaków. Jednym z nich był Wacław Weszke, zamieszkały w Trzebionce, a trzech pozostałych nazwisk nie znam. W mieszkaniu Aumeiera sam zajęty byłem oglądaniem biurka, które miałem odnowić, i nie zauważyłem, że moi towarzysze w tym samym pokoju studiowali rozłożone na stole mapy, na którym to stole także znajdował się globus. Wówczas weszła do pokoju żona Aumeiera i zobaczywszy to, cofnęła się. Po pewnym czasie nadszedł Aumeier i nie mówiąc słowa, pochwycił mnie jedną ręką za kołnierz zapięty pod szyję kurtki, dusząc – [a] drugą ręką czy też pięścią grzmocił mnie z całej siły po twarzy, co zamroczyło mnie i spowodowało wylew krwi z nosa. Wtedy nadeszła jego żona, krzyknęła, wywołała go do sąsiedniego pokoju, potem Aumeier wrócił, kazał mi wyjść do innego pokoju, gdzie dochodziły mnie odgłosy bicia i krzyki moich towarzyszy, których, jak wnioskowałem, Aumeier z kolei bił. Aumeier odznaczał się tym, że bardzo łatwo wpadał w złość, niemal w pasję i wtedy bił więźniów bądź to ręką, bądź to kijem, bądź też innym przedmiotem, jaki miał pod ręką. Niejednokrotnie widywałem też, jak Aumeier w czasie apelu trzymanym w ręku kijem wskazywał niektórych więźniów, Blockführerzy notowali ich numery i potem więźniowie ci byli odprowadzani do bloku 11. Ponieważ później więźniów tych już w obozie nie spotykałem, wnioskuję, że zostali oni tam zlikwidowani i to na zarządzenie samego Aumeiera.

Z odczytanej mi listy byłych członków zbrojnej załogi SS obozu oświęcimskiego znam jeszcze SS-Unterscharführera Kurta Müllera, którego rozpoznaję dzisiaj dokładnie na okazanej mi fotografii. Gdy odnawiałem meble w mieszkaniu Aumeiera, jednocześnie pracowali tam inni więźniowie, malując mieszkanie i zakładając oświetlenie elektryczne. Tych więźniów dozorował Kurt Müller, kręcił się on ustawicznie w tym mieszkaniu i słyszałem, jak groził im, że złoży doniesienie Aumeierowi. Wystarczało, aby więzień wylał odrobinę farby na ziemię, a Kurt określał to mianem sabotażu. Potem podczas apelu wieczornego słyszałem, że więzień ten przez Aumeiera został ukarany chłostą 25 kijów.

W zimie 1942 r. pracowałem na strychu bloku 28., gdzie miałem warsztat stolarski, a w bloku tym mieścił się szpital dla więźniów. Około południa, gdy wychodziłem z tego bloku, zauważyłem długi szereg chłopców w wieku 6–12 lat, wyczekujących w kolejce. Chłopcy ci bez żadnego okrycia, nadzy, w samych tylko bucikach stali na chodniku okalającym budynek blokowy, na schodkach prowadzących do bloku, na korytarzu parteru i na schodach prowadzących do piwnicy. Jak się później okazało, 70 tych chłopców uśmiercono w tej piwnicy po kolei zastrzykami. Gdy wyszedłem z tego bloku, a z narzędziami kierowałem się właśnie do bloku 10., zauważyłem Grabnera wchodzącego do bloku nr 28.

Odczytano. Na tym przesłuchanie i protokół niniejszy zakończono.