KAZIMIERZ SMOLEŃ

Dnia 30 lipca 1947 r. w Krakowie, wiceprokurator Sądu Apelacyjnego w Krakowie, Edward Pęchalski, członek Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce, działając na zasadzie dekretu z dnia 10 listopada 1945 r. (DzU RP nr 51, poz. 293), z udziałem protokolantki, aplikantki Krystyny Turowiczówny, przesłuchał w trybie art. 20 przepisów wprowadzających kpk, w związku z art. 106, 107 i 115 kpk, niżej wymienionego świadka, który zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Kazimierz Smoleń
Data miejsce urodzenia 19 kwietnia 1920 r. w Chorzowie Starym
Imiona rodziców Józef i Helena Olszówka
Wyznanie rzymskokatolickie
Narodowość i przynależność państwowa polska
Zajęcie student prawa
Miejsce zamieszkania Lublin, ul. Lubartowska 31

W sprawie przeciwko załodze zbrojnej obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu składałem już swe zeznania przed Krakowską Okręgową Komisją Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce 10 grudnia 1946 r. Protokół ten po odczytaniu mi w dniu dzisiejszym potwierdzam w całej rozciągłości, a nadto dodaję:

Grabner jako szef Oddziału Politycznego był wraz z całym oddziałem był podległy służbowo komendanturze obozu, a ściśle mówiąc samemu komendantowi (Lagerkommandantowi), Przez cały czas swego urzędowania w Oświęcimiu nosił SS-mański mundur z odznakami Untersturmführera. Organizacyjnie Grabner należał do Stapoleitstelle Katowice. Bezpośrednio przed przybyciem do Oświęcimia pracował w Aussendienststelle Rybnik, która podlegała Stapoleitstelle w Katowicach, gdzie Grabner był początkowo na stanowisku Kriminalsekretära, a następnie awansował na Kriminalobersekretära. Na listach obejmujących tzw. Zugangi, to jest wykazy imienne więźniów przybyłych transportami do obozu i wcielonych tamże z równoczesnym otrzymaniem numerów obozowych. Grabner podpisywał się zawsze jako Der Leiter der Abteilung II, SS-Untersturmführer und Kriminalsekretär. Ponieważ obóz oświęcimski leżał na obszarze podległym Stapoleitstelle w Katowicach, więc i stanowisko szefa Oddziału Politycznego w obozie oświęcimskim obsadzone było przez gestapowców z tejże placówki.

Na terenie obozu oświęcimskiego blok 11. był rezerwowym więzieniem policyjnym dla Mysłowic (Polizeiersatzgefängnis Myslowitz Auschwitz). Przebywali w nim więźniowie, którzy nie mogli się pomieścić w więzieniu w Mysłowicach. I ci właśnie nie byli więźniami obozowymi w ścisłym tego słowa znaczeniu, lecz więźniami policyjnymi, pozostającymi w dyspozycji Stapoleitstelle Katowice. Na terenie obozu byli oni nazywani Polizeihäftlinge, w skrócie „PH”. W obozie oświęcimskim Polizeihäftlinge podlegali Oddziałowi Politycznemu i odnośnie tych więźniów wydział ten nie był uzależniony od komendantury obozu, a tylko od Stapoleitstelle w Katowicach. Sądy odnośnie tych więźniów odbywały się na terenie obozu oświęcimskiego i obsadzone były przez członków Stapoleitstelle w Katowicach. Były to policyjne sądy doraźne, Polizeistandgericht. Do urzędowania tych sądów komendantura obozu oświęcimskiego nie miała prawa się mieszać i Polizeistandgericht nie był w niczym od Lagerkomendanta uzależniony. Natomiast policyjnym sądom doraźnym podlegał Oddział Polityczny obozu jako organ wykonawczy tychże sądów. Wyroki wydawane przez owe sądy były wykonywane przez Oddział Polityczny, a ściśle mówiąc przez Vernehmungsabteilung. W ten sposób odnośnie owych Polizeihäftlinge działalność Oddziału Politycznego nie miała nic wspólnego z komendanturą obozu, a wydział ten podlegał bądź to Stapoleitstelle w Katowicach (jeśli chodzi o przeprowadzenie dochodzeń), bądź też policyjnemu sądowi doraźnemu (jeśli chodziło o wykonanie wyroku). W skład owych sądów doraźnych wchodzili między innymi funkcjonariusze Oddziału Politycznego w obozie oświęcimskim. Odnośnie zaś więźniów obozowych przybyłych w tym charakterze i osadzonych w obozie przez różne einweisende Dienststellen, Oddział Polityczny obozu oświęcimskiego podlegał komendantowi obozu, i o losie tych więźniów nie mógł ten oddział podejmować samodzielnych decyzji bez aprobaty Lagerkomendanta i odnośnej einweisender Dienststelle. W rzeczywistości jednak dzięki temu, że szef Oddziału Politycznego obozu oświęcimskiego, Grabner, był silną indywidualnością i wykorzystywał swoje protekcje w gestapo, decydował o więźniach prawie że samodzielnie, i aprobata Lagerkomendanta była raczej formalnością. Dlatego też w obozie nazywano powszechnie Grabnera „właściwym Lagerkomendantem ”. Tak pojmowali jego rolę nie tylko sami więźniowie, ale również i SS-mani, którzy obawiali się więcej Grabnera niż Hößa. Grabner był dla nich tak wielkim autorytetem, że gdy czasem więzień przyłapany na wykroczeniu obozowym tłumaczył się, iż dzieje się to za wiedzą Grabnera, SS-mani nie robili w tych wypadkach żadnego użytku.

Wszelka korespondencja z Oddziału Politycznego do RSHA [Reichssicherheitshauptamt] i do innych zwierzchnich urzędów (jak WVHA, Wirtschafts-Verwaltungshauptamt Oranienburg) musiała przechodzić przez komendanturę i mieć aprobatę komendanta obozu. Grabner jednak często podpisywał siebie jako komendanta obozu im Auftrage lub in Vertraming i w tych wypadkach komunikował się bezpośrednio z owymi przełożonymi jednostkami. W jaki sposób było to uzgodnione przez niego z komendantem obozu i czy działo się za wiedzą komendanta obozu, tego nie wiem.

Grabner był szefem Oddziału Politycznego przez cały czas komendantury Hößa. Ze stanowiska tego został usunięty pod koniec 1943 r., gdy komendantem obozu oświęcimskiego został Liebehenschel. Przyczyny usunięcia Grabnera dokładnie nie znam. W Oddziale Politycznym jednak mówiono, że miał on się dopuścić podwójnych nadużyć: po pierwsze bez aprobaty RSHA i Stapoleitstelle Katowice miał wykończyć przez rozstrzelanie dwa większe transporty więźniów ze Śląska w 1942 r., a po drugie miał przywłaszczyć sobie wiele rzeczy osobistych zabranych więźniom i złożonych w tzw. kanadzie. Jeśli chodzi o ten ostatni zarzut, to osobiście znane mi są wypadki, że Grabner bardzo często wysyłał nawet większe przesyłki kolejowe z meblami i innymi przedmiotami do Wiednia, na adres Anny Krüger. Bliższych informacji co do tego mógłby udzielić SS-Unterscharführer Josef Hofer, pochodzący ze Śląska Opolskiego, a ostatnio zatrudniony w Oddziale Politycznym w Monowicach (drugi bowiem SS-Unterscharführer Josef Hofer pochodzący z Baden Baden, pracował w Aufnahme w samym Oświęcimiu). Ten to właśnie Hofer był zaufanym Grabnera i załatwiał mu różne jego prywatne interesy, a w szczególności owe przesyłki do Wiednia. Również wiele na ten temat mógłby powiedzieć były więzień oświęcimski nr 3637, Ukrainiec Bohdan Komarnicki, który zatrudniony był w Aufnahme w Brzezince i „organizował” wiele rzeczy dla funkcjonariuszy Oddziału Politycznego, a w szczególności dla Grabnera. Tak samo oznajomiony dokładnie z tymi sprawami był i Willy Boger z Oddziału Politycznego, z działu przesłuchań i spraw śledczych (Vernehmungsabteilung).

Co się tyczy Boguscha, który ostatnio był w stopniu Hauptscharführera, czy też Oberscharführera, to ten początkowo zatrudniony był w Schutzhaftlagerschreibstube, a w Oddziale Politycznym dopiero gdzieś w 1943 lub 1944 r., gdzie jednak nie był ważną osobistością, a sprawował funkcje raczej podrzędne.

Schutzhaftlagerführerem w obozie oświęcimskim był początkowo Fritzsch (ostatnio w stopniu Hauptscharführera). Do obowiązków jego należało utrzymywanie porządków w obozie i wymierzanie kar dyscyplinarnych więźniom obozowym. Po nim w lutym 1942 r. stanowisko to objął Hauptscharführer Aumeier. Zmiana ta w niczym nie odbiła się na korzyść więźniów obozowych. Za urzędowania Aumeiera na tym stanowisku wprowadzona została po raz pierwszy kara tzw. Stehbunker względnie Stehzelle. Aumeier zastosował tę karę w odniesieniu do trzydziestu kilku więźniów, przy których w trakcie rewizji ujawniono posiadanie niedozwolonych przedmiotów, jak kiełbasy, papierosów, pieniądzy i inne rzeczy pochodzenia pozaobozowego. Wszystkich tych więźniów umieszczono wówczas na bloku 11. w jednej celi. Z uwagi na rozmiary tej celi, które były szczupłe, więźniowie nie mogli wytrzymać w pozycji stojącej dłuższy czas i tego samego jeszcze dnia z powodu braku powietrza udusiło się około dziesięciu więźniów, a następnego dnia zmarło jeszcze czterech, czy też sześciu dalszych. Było to w 1943 r. w porze letniej. Wypadek ten był w obozie głośny i wszyscy o nim opowiadali.

Odnośnie wspomnianych przeze mnie powyżej dwóch transportów rozstrzelanych na zarządzenie Grabnera w 1942 r. nadmieniam, że chodziło o więźniów, którzy pochodzili ze Śląska i w obozie siedzieli już od 1940 r. Grabner wybrał z nich grupę ok. 60 na podstawie akt znajdujących się w Oddziale Politycznym, i wszystkich kazał rozstrzelać 12 czerwca 1942 r. Rozstrzelania dokonał Palitzsch w obecności Grabnera. Do grupy tej należał również i były więzień obozowy Stanisław Dubiel, który wtedy był ogrodnikiem u komendanta obozu Hößa. Höß osobiście interweniował w obronie Dubiela i uratował go od rozstrzelania. Następnie 16 sierpnia 1942 r. Grabner wybrał w ten sam sposób drugą grupę więźniów, również ok. 60 osób, których Palitsch w obecności Grabnera i na jego rozkaz rozstrzelał. Co do wszystkich tych więźniów nie było żadnego wyroku sądowego skazującego ich na karę śmierci, ani też żadnej decyzji nadesłanej przez Stapoleitstelle w Katowicach, która była co do tych więźniów właściwą jako einweisende Dienststelle. Mimo, że egzekucja odbyła się tylko w owych dniach w meldunkach o śmierci tych więźniów podano, że zmarli oni śmiercią naturalną w szpitalu obozowym na różne choroby i to w różnych dniach obejmujących łączny okres dwóch tygodni. I takiej też treści zawiadomienia otrzymały z Urzędu Stanu Cywilnego obozu oświęcimskiego rodziny owych więźniów. Z rozstrzelanych wówczas więźniów pamiętam braci Ryszarda i Alfonsa Czajorów z Chorzowa, Kawkę z Chorzowa, Murłowskiego ze Świętochłowic, Karwata z Chorzowa, Mlosteka z Bielska, Gładkiego z Chorzowa.

W trakcie gazowania więźniów w krematorium znajdującym się na terenie obozu macierzystego w Oświęcimiu Zyklon używany jako gaz trujący w tymże krematorium przechowywany był na składzie w Oddziale Politycznym, a mianowicie w Aufnahmeabteilung w Blockführerstubie. Zarząd nad biurem Aufnahme sprawował wówczas Unterscharführer Hans Stark z Darmstadtu. Zapasy tego Zyklonu widziałem tam osobiście. Znajdowały się one w metalowych puszkach złożonych w dużych drewnianych pakach. Zapasy te zmniejszały się w miarę tego, jak często odbywały się gazowania więźniów w krematorium. Nadmienić muszę, że wówczas gazowania miały miejsce przeważnie w porze nocnej. Zatrudnieni w Oddziale Politycznym Boger i Claussen podlegali służbowo Grabnerowi jako szefowi Oddziału Politycznego i wbrew jego woli nie mogli na własną rękę o niczym decydować. Claussen w 1944 r. został Rapportführerem w obozie, i wówczas nie był już podległy Grabnerowi, względnie jego ówczesnemu następcy Schurzowi, lecz komendantowi obozu, względnie Schutzhaftlagerfürerowi. Z zatrudnionych w oddziale politycznym SS-manów pamiętam Pery’ego Broada. Pracował on tam od początku 1942 r. O ile sobie przypominam nie sprawował żadnej ważniejszej funkcji, a najczęściej spotkać można go było w Vernehmungsabteilung przy Bogerze.

O wszystkich transportach więźniów nadchodzących do obozu przychodziły uprzednio zawiadomienia zarówno do komendantury obozu, jak i do Oddziału Politycznego. Zawiadomienia te nadsyłały jednostki gestapo, które kierowały dany transport do obozu. Grabner był bardzo często obecny przy nadejściu tych transportów i przy przeprowadzanej już na rampie kolejowej selekcji więźniów na tych, którzy mają iść bezpośrednio do komór gazowych (oznaczanych w urzędowej korespondencji literą „B” – gesondert untergebracht, albo „SB” – Sonderbehandlung) i na tych, którzy mają być kierowani do obozu (oznaczanych literą „A” – zum Arbeitseinsatz). O nadejściu każdego takiego transportu oddział polityczny wysyłał zawsze zawiadomienia do RSHA, [do] referatu Eichmanna. W zawiadomieniach owych, które winny były być podpisane przez komendanta obozu, a najczęściej podpisywane były przez Grabnera (Lagerkommandanti.A.) podawano dokładnie liczbę więźniów umieszczonych w grupie A, jak i w grupie B, jak również i prowiant jaki z więźniami nadszedł do obozu. Fakt ten omówiłem szczegółowo w moich zeznaniach z 10 grudnia 1946 r.

Co się tyczy udziału Grabnera w gazowaniu więźniów, to osobiście nie byłem nigdy świadkiem tego [i nie widziałem] czy i jaki udział przejawiał w tej akcji. Nigdy bowiem osobiście nie byłem świadkiem momentu gazowania. Wnioskuję jednak, że Grabner musiał mieć dokładne wiadomości co do ilości osób zagazowanych i co do przebiegu samego gazowania, gdyż szefem krematorium był zawsze funkcjonariusz Oddziału Politycznego podległy Grabnerowi. Początkowo funkcje te spełniał Moll, następnie Quakernack, a ostatnio Erber (znany również [jako] Houstek).

Większe egzekucje więźniów odbywały się z reguły w każde polskie święto narodowe. Przypuszczam, że listę tych więźniów musiał układać Grabner, gdyż więźniowie rozstrzeliwani w danym dniu święta narodowego pochodzili z różnych okolic Polski, a trudno przyjąć, by tak się złożyło, że właśnie na ten dzień zbiegły się nakazy egzekucyjne z różnych einweisende Dienststelle. Normalnie w innych dniach jedna większa egzekucja obejmowała więźniów tylko z jednej einweisende Dienststelle. Widocznie więc Grabner na podstawie posiadanych akt sam sporządzał listę więźniów przeznaczonych do egzekucji w dniu święta narodowego. W każdym razie egzekucje te odbywały się za wiedzą i w obecności Grabnera. Nie zauważyłem, by po takich egzekucjach Grabner był zmieniony w usposobieniu, i by się zachowywał inaczej niż każdego dnia. Był on z reguły zawsze bardzo opanowany. Według mego zdania na wszystkie egzekucje więźniów nienakazane przez RSHA, względnie przez właściwą einweisende Dienststelle odpowiedzialnym był na terenie obozu oświęcimskiego w pierwszym rzędzie Grabner, a obok niego jego bliscy współpracownicy: Kirschner, Boger i Lachmann.

Na tym protokół zakończono i po odczytaniu podpisano.