ZOFIA CZERWIŃSKA

Dnia 31 marca 1947 r. w Gdańsku, sędzia śledczy Sądu Okręgowego, w osobie sędziego J. Podolskiego, z udziałem protokolanta, aplikanta W. Eklerta, przesłuchał niżej wymienioną w charakterze świadka, bez przysięgi. Po uprzedzeniu świadka o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania, świadek zeznała, co następuje:


Imię i nazwisko Zofia Czerwińska
Wiek 44 lata
Imiona rodziców Franciszek i Maria
Miejsce zamieszkania Gdańsk, ul. Robotnicza 8/6
Zajęcie nakładaczka w drukarni
Wyznanie rzymskokatolickie
Karalność niekarana
Stosunek do stron obca

Od lipca 1943 r. przebywałam w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu. W obozie tym była starsza strażniczka (Oberaufseherin) Maria Mandel [Mandl]. Odnosiła ona się z wielką srogością do więźniarek.

Pewnego razu poszłam odwiedzić swoją koleżankę, która znajdowała się w „rewirze” (blok chorych). W czasie mego pobytu na rewirze urządzono tzw. Blocksperre, to znaczy, że nie wolno było nikomu wyjść z bloku. Do jednego z nich weszli wtedy dwaj lekarze, König i Mengele, którzy wypędzali zupełnie nagie chore na dwór.

W drzwiach bloku stał Blockführer Tauber, który bił kijem wychodzące więźniarki tak, że padały one na ziemię. Natomiast do leżących na ziemi podbiegały stojące przed wejściem strażniczki, Mandl i Dreksler [Drechsel]. Mandl kopała leżące na ziemi więźniarki i podnosiła je za włosy, wołając do Drechsel: „Pomagaj mi, bo te śmierdzące Żydówki nie chcą iść same”. Przeprowadzono wtedy selekcję na trzech blokach – naliczyłam razem 26 samochodów. Z bloków tych zabrano wszystkie więźniarki, łącznie z lekarkami i obsługą sanitarną, a pozostawiono tylko blokowe. Zaznaczam, że selekcja ta odbywała się w grudniu i był wtedy już dość silny mróz.

Od grudnia 1943 r. pracowałam w tzw. saunie, skąd mogłam swobodnie poruszać się po całym obozie kobiecym. W „saunie” odbywały się selekcje do komór gazowych. Byłam m.in. naocznym świadkiem selekcji, w której brała udział Mandl.

Selekcję tę przeprowadzał lekarz Mengele, Obersturmführer Hössler oraz Mandl. Mandl była wtedy w rękawiczkach z kijem w ręce, którym popychała owrzodziałe więźniarki do Mengelego, a on decydował ostatecznie. Wybrali wtedy 3000 kobiet, które nie poszły wprost do komory gazowej, tylko na blok 25. – blok śmierci. Parę dni po tej selekcji poszłam na blok 25. po łachmany do gazowania. Gdy wchodziłam na bramę spotkałam Mandl i Hösslera, którzy wychodzili z zadowolonymi minami. Mandl mówiła wtedy do Hösslera: „To im się należy”. Kiedy weszłam na teren bloku, zauważyłam ogromny stos trupów poogryzanych przez szczury. Prócz tego spostrzegłam, że pewna wycieńczona do ostatnich granic kobieta, ogryzała ciało z pośladków trupa. Naszym zadaniem było ściągnąć z trupów odzież i zabrać ją do odwszawienia.

Innym razem widziałam, jak pewien SS-man rewidował w bramie grupę więźniów w pasiakach, którzy szli pracować do obozu kobiecego. Będąca razem z tym SS-manem Mandl biła tych mężczyzn po twarzy. Zajściu temu przypatrywałam się z dala i nie wiem, czy biła wszystkich więźniów, czy tylko niektórych i nie wiem za co.

Od Mandl zależało wysyłanie więźniarek do tzw. bunkru i do Strafkommando. Jeżeli chodziło o wysyłanie do bunkra i oddziału karnego, to Mandl była nieubłagana.

Jedna z moich koleżanek, nazwiska jej nie pamiętam, która przyszła z obozu w Ravensbrück, opowiadała mi, że Mandl w Ravensbrück była egzekutorką.

Odczytano.