HELENA PRZETOCKA

Dnia 5 sierpnia 1947 r. w Krakowie, wiceprokurator Sądu Apelacyjnego w Krakowie Edward Pęchalski, członek Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce, działając na zasadzie dekretu z dnia 10 listopada 1945 r. (DzU RP nr 51, poz. 293), z udziałem protokolantki, aplikantki Krystyny Turowiczówny, przesłuchał w trybie art. 20 przepisów wprowadzających kpk, w związku z art. 107 i 115 kpk, niżej wymienionego świadka, która zeznała, co następuje:


Imię i nazwisko Helena Przetocka
Imiona rodziców Antoni i Agata z Noworytów
Data urodzenia i miejsce 22 grudnia 1889 r., Kraków
Narodowość i przynależność państwowa polska
Wyznanie rzymskokatolickie
Zawód krawcowa
Karalność niekarana
Miejsce zamieszkania Kraków, ul. Wenecja 7 m. 2

Zostałam aresztowana 13 lutego 1942 r. w Krakowie przez gestapo, jako podejrzana o przynależność do polskiej organizacji podziemnej. Początkowo osadzono mnie w więzieniu przy ul. Montelupich w Krakowie, skąd następnie wraz z transportem 68 innych kobiet przewieziono mnie do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu 27 kwietnia 1942 r. W obozie oświęcimskim początkowo przebywałam w Stammlagerze, a od sierpnia 1942 r. przeniesiono wszystkie więźniarki z tego miejsca do świeżo zbudowanego obozu kobiecego w Brzezince. Mój numer obozowy wynosi 6798. Numer ten wytatuowano mi na lewym przedramieniu w 1943 r.

Z oskarżoną Marią Mandl zetknęłam się w obozie oświęcimskim dopiero w Brzezince. Przypominam sobie, że przybyła ona do tego obozu jakoś koło jesieni 1942 r. Była Oberaufseherin w obozie kobiecym i chodziła zawsze w mundurze z krótką bronią palną za pasem. Pamiętam ją bardzo dokładnie, gdyż była ona postrachem dla wszystkich kobiet w obozie oświęcimskim. Odznaczała się wyjątkową surowością i sadyzmem w znęcaniu się nad więźniarkami. Z powodu najmniejszego wykroczenia więźniarek biła je po twarzy, a uderzenie ręki miała tak silne, iż więźniarka po pierwszym ciosie upadała na ziemię. Wtedy Maria Mandl kopała swoją ofiarę aż do utraty przytomności. Niezależnie od tego wysyłała meldunki do komendy obozowej, domagając się surowej kary dla więźniarek. W wyniku tego bardzo wiele kobiet otrzymało później karę chłosty oraz wiele zostało osadzonych w bunkrze lub też dostało się do karnej kompanii. Nadmieniam, iż w wypadkach tych chodziło o drobne wykroczenia przeciwko porządkowi obozowemu, jak np. znalezienie przy więźniarce cieplejszej bielizny lub czegoś do jedzenia z przedmiotów „zorganizowanych” sobie przez daną więźniarkę. Maria Mandl bardzo często przeprowadzała rewizję osobistą przy więźniarkach lub też rewizję łóżek po blokach i w przypadku ujawnienia czegoś z odzieży lub z żywności wysyłała meldunki w tej sprawie, niezależnie od zastosowanej natychmiast kary pobicia więźniarki.

Przypominam sobie, iż późną jesienią w 1944 r., kiedy dyscyplina obozowa już znacznie się rozluźniła i wielu SS-manów zachowywało się w stosunku do więźniów znacznie łagodniej, Maria Mandl, zauważywszy, iż więźniarki z transportu przeznaczonego na wywóz do Niemiec i oczekujące na załadowanie do pociągu mają na sobie po dwa swetry, zarządziła kompletne obnażenie się ich. Następnie kazała im ubrać tylko bieliznę i sukienki oraz po jednym swetrze, a resztę zostawić na miejscu. Tak ogołocone z cieplejszego odzienia więźniarki zostały załadowane do wagonów towarowych, w których nie było nawet żadnych ławek ani słomy na podłodze i wysłane w głąb Rzeszy. Obecny przy tym jakiś oficer SS był zachowaniem się Marii Mandl oburzony i widząc, co ona wyprawia z owym transportem, odjechał autem z tego miejsca po pokłóceniu się z Marią Mandl.

Maria Mandl była też obecna prawie przy wszystkich selekcjach więźniarek wybieranych z obozu do komór gazowych. Nie ograniczała się ona przy tym tylko do samego asystowania, ale brała czynny udział w selekcjach, osobiście przeznaczając więźniarki do gazu. Selekcje takie odbywały się co najmniej dwa razy na miesiąc. Prócz Marii Mandl brali w niej udział zazwyczaj dr Mengele, następnie wyższy oficer SS Taube i Oberaufseherin Drechsler [Drechsel].

Maria Mandl musiała być bardzo dobrze ustosunkowana, gdyż w obozie wszyscy się z nią liczyli i niejednokrotnie nawet jej przełożeni respektowali jej zarządzenia, aczkolwiek się z nimi nie zgadzali. Toteż w obozie więźniarki najbardziej obawiały się Marii Mandl.

Na tym protokół zakończono i po odczytaniu podpisano.