FRANCISZEK CIACIA

Dnia 12 maja 1947 r. Okręgowa Komisja Badania Zbrodni Niemieckich w Radomiu, Ekspozytura w Busku-Zdroju, w osobie członka Komisji, sędziego i p.o. notariusza Jana Hetnarskiego, z udziałem protokolanta Mariana Budzińskiego, przesłuchała niżej wymienionego w charakterze świadka. Po uprzedzeniu go o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania i o treści art. 107 kpk, świadek bez przysięgi zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Franciszek Ciacia
Wiek 40 lat
Imiona rodziców Józef i Agnieszka z d. Pyrz
Miejsce zamieszkania we wsi i gminie Szaniec, pow. stopnicki
Zajęcie rolnik-murarz
Wyznanie rzymskokatolickie
Karalność niekarany

W okresie okupacji niemieckiej byłem sołtysem wsi Szaniec od jesieni 1943 r. do stycznia 1945 r. W czasie sprawowania przeze mnie obowiązku sołtysa nie było prawie dnia, by nie przyjeżdżali do wsi Szaniec Sonderdienści z Buska-Zdroju za zaległymi kontyngentami zboża, ziemniaków, żywca i mleka, a także za podwodami do zwózki materiałów potrzebnych do budowy mleczarni w Busku. W czasie mojej służby kontyngent mleka był wyznaczony po 800 l od jednej krowy rocznie. Z powodu zalegania przez niektórych gospodarzy z dostarczaniem kontyngentu mleka zostałem dwukrotnie pobity przez komendanta grupy Sonderdienstów, niejakiego Kochanka, volksdeutscha.

Za mojej bytności sołtysem Niemcy nie dokonywali żadnych łapanek na przymusowe roboty do Niemiec. Poza tym wiadomo mi jest, iż po żniwach 1944 r. przyjechali do wsi Szaniec gestapowcy nieznanych mi nazwisk z Buska, którzy zaaresztowali i zabrali ze sobą dwóch mieszkańców tejże wsi: Romana Janika i Bolesława Górkę, po czym pojechali do wsi Chrabków, gdzie również zaaresztowali niejakiego Stefana Majchra. Jak się okazało, w parę dni po tym wszyscy trzej aresztowani: Janik, Górka i Majcher wywiezieni zostali do lasu wełeckiego i tam zastrzeleni przez Niemców. Po odnalezieniu w lesie wełeckim przez bliższych zabitego Janika grobu zwłok zabitych niejaki Tytus Ciepliński z Szańca, ryzykując własnym życiem, przywiózł trupy pomordowanych na cmentarz parafialny w Szańcu i tam zostali pochowani we wspólnym grobie.

Dodaję, że wiadomo mi jest od ludzi miejscowych, iż w czasie żniw 1943 r. niejaki Erlich, agronom rejonowy przy starostwie w Busku, objeżdżając pola folwarku Szaniec, napotkał ukrywających się w rzepaku Żydów i wystrzelał całą rodzinę żydowską, składającą się z ojca Moszka Goldszlaga, oraz jego żonę i dwoje dzieci, a siostrę Goldszlaga z synkiem odesłał podwodą do Buska do dyspozycji żandarmerii. Muszę nadmienić, że wymieniony Erlich był człowiekiem bardzo złym, bo przejeżdżając na koniu przez wieś, bez żadnego powodu bił ludzi na drodze, najeżdżając na nich koniem.

Zeznałem wszystko.