EUGENIUSZ WALCZYK

Dnia 9 września 1947 r. w Krakowie, członek Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce, sędzia apelacyjny śledczy Jan Sehn, na pisemny wniosek pierwszego prokuratora Najwyższego Trybunału Narodowego z dnia 25 kwietnia 1947 r. (L.dz. Prok. NTN 719/47), przesłuchał na zasadzie i w trybie dekretu z dnia 10 listopada 1945 r. (DzU RP nr 51, poz. 293), w związku z art. 254, 107, 115 kpk, w charakterze świadka niżej wymienionego byłego więźnia obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu, który zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Eugeniusz Walczyk
Wiek 50 lat
Wyznanie rzymskokatolickie
Narodowość i przynależność państwowa polska
Zawód funkcjonariusz Wodociągów Miejskich [i Kanalizacji] w Krakowie
Miejsce zamieszkania Kraków, pl. Matejki 3 m. 14
Do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu deportowany zostałem pod koniec marca 1941 r.
Przebywałem tam do października 1944 r. jako polski więzień polityczny nr 11779. Do świąt
Bożego Narodzenia 1943 r. pracowałem w Bauleitungu w obozie macierzystym, a od tego
czasu do końca mego pobytu – w kolumnie instalatorów w Brzezińce.

W czasie mego pobytu w obozie oświęcimskim stykałem się z Schutzhaftlagerführerem tego obozu SS-Hauptsturmführerem Aumeierem. Wykonywałem dla niego w jego prywatnym mieszkaniu urządzenie łazienki. Aumeier odnosił się do więźniów brutalnie, bił ich. Po wykonaniu przeze mnie instalacji w łazience zapytał mnie, czy wanna ma spad, i zagroził mi, że gdy spadu nie będzie, to mnie zabije. Z relacji kolegów Kazimierza Kumali, zamieszkałego w Katowicach, i Jana Mięsoka, zamieszkałego w Goduli [?] koło Chrzanowa, wiem, że Aumeier na jesieni 1942 r. brał udział w wystrzelaniu więźniów kompanii karnej w Brzezince. Kumala i Mięsok pracowali w naszej kolumnie i w czasie masakry w kompanii karnej byli na terenie obozu, gdzie [ta] kompania się mieściła. W czasie tej masakry zastrzelony został inż. Kilanowski z Wodociągów Miejskich [i Kanalizacji] w Krakowie. Jako członek SK [Strafkompanie] przeżył tę masakrę Józef Sosnowski, zamieszkały obecnie w Będzinie, przy Rynku. Według opowiadania tych kolegów Aumeier osobiście rozstrzeliwał wówczas więźniów z kompanii karnej. Masakrę tę urządził Aumeier z powodu ucieczki więźniów z tej kompanii.

Spośród pozostałych oskarżonych przypominam sobie SS-Unterscharführera Buntrocka. Jest to ten, którego fotografię mi obecnie okazano (okazano fotografię podejrzanego Buntrocka). Buntrock pełnił służbę w lagrze czeskim w Brzezince, chodził stale z laską, bił więźniów. Sam zostałem dwa razy przez niego pobity za to, że wchodziłem do obozu czeskiego – mimo że miałem na to zezwolenie i szedłem naprawiać wodociągi w umywalniach. O ile się nie mylę, pełnił on w obozie czeskim funkcję Rapportführera. Upijał się i po pijanemu bił więźniów.

Mając możność poruszania się po obozie z tytułu mych funkcji jako kontroler pracy instalatorów, przechodziłem również przez rampę, na której wyładowywano transporty ludzi – kierowano ich z rampy wprost do komór gazowych. Na rampie tej przeprowadzano selekcje, w czasie których wybierano młodszych mężczyzn i młodsze kobiety bez dzieci i wysyłano do obozu, a resztę, tzn. dzieci, kobiety z dziećmi i ludzi starszych posyłano wprost do gazu. Na rampie tej w czasie takich selekcji widywałem szefa Oddziału Politycznego Grabnera oraz kierowniczkę obozu żeńskiego Marię Mandl. Byłem naocznym świadkiem, jak kilkunastoletnia dziewczynka, mogła mieć 14 lat, po oddzieleniu jej od matki, zaczęła biec za nią, idącą w kierunku krematoriów II i III. Jeden z SS-manów zatrzymał ją, gdyż dziewczyna ta miała iść do obozu, drugi kazał ją puścić za matką, gdzie też dziewczę poszło i wraz z matką poniosło śmierć w komorze gazowej.

Mandl w towarzystwie SS-mana przeprowadzała również selekcje na trzecim odcinku obozu, nazywanym przez nas „Meksykiem”. Byłem tego naocznym świadkiem, widziałem jak wybierała ludzi i jak wybrane przez nią kobiety wywożono następnie samochodami do komór gazowych. „Meksyk” był zupełnie nieurządzony, kobiety nie miały łóżek ani koców, odziane były tylko w perkaliki, nie chodziły do pracy, ale z powodu ciężkich warunków sanitarnych niszczały. Odcinek ten był nieskanalizowany i nie miał wody. Mandl selekcje takie na „Meksyku” przeprowadzała kilka razy w tygodniu, przy czym wybierała do gazu osoby nawet zdrowe, gdy tylko stwierdziła u nich pryszcze lub najdrobniejsze schorzenie. „Meksyk” istniał dwa, trzy miesiące, w ciągu tego czasu przeszło przez ten odcinek kilkadziesiąt tysięcy kobiet.

Odczytano. Na tym czynność i protokół niniejszy zakończono.