JÓZEF SOSNOWSKI

Dnia 23 września 1947 r. w Dąbrowie Górniczej, Sąd Grodzki w Dąbrowie Górniczej, w osobie sędziego E. Jurkowa, z udziałem protokolanta K. Merty, przesłuchał niżej wymienionego w charakterze świadka. Po uprzedzeniu świadka o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania i o treści art. 107 kpk oraz o znaczeniu przysięgi, sędzia odebrał od niego przysięgę na zasadzie par. 1 art. 113 kpk, po czym świadek zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Józef Sosnowski
Data urodzenia 24 stycznia 1905 r.
Imiona rodziców Walenty i Anna Wyporska
Miejsce zamieszkania Dąbrowa Górnicza, ul. Jaworowa 17
Zajęcie majster ślusarski
Wyznanie rzymskokatolickie
Karalność niekarany
Stosunek do stron obcy

W obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu przebywałem od 6 lipca 1940 r. do 23 października 1944 r.. Osadzony zostałem w tym obozie za przynależność do organizacji podziemnej. W październiku 1944 r. zostałem przewieziony transportem do obozu w Oranienburgu. Spośród byłych członków zbrojnej załogi byłego obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu objętych okazanym mi wykazem znam: 1) Hansa Aumeiera, 2) Johanna Beckera, 3) Paula Götze, 4) Maxa Grabnera, 5) Johana Paula Kramera, 6) Kurta Hugo Müllera, 7) Paula Szczurka, 8) Hansa Schumachera.

1) Hans Aumeier był Lagerfürerem w obozie w Oświęcimiu. W maju lub w czerwcu 1942 r. gdy pracowałem w grupie więźniów przy ładowaniu żwiru, widziałem osobiście jak nadjechał autem Aumeier i gdy zauważył dwóch nieznanych mi z nazwisk Polaków, którzy zbierali odpadki jarzyn na śmietniku, zeskoczył z auta do tych więźniów i począł ich bić rękoma. Gdy oni przewrócili się na ziemię, kopał gdzie popadło. Prośby tych więźniów nic nie pomogły, Aumeier znęcał się nad nimi w ten sposób z dziesięć do piętnastu minut.

We wrześniu lub październiku 1942 r. na apel spóźnił się więzień narodowości żydowskiej z tego powodu, że był chory. Aumeier uderzył tego więźnia kilka razy ręką. Ten przewrócił się na ziemię, a wtedy Blockführer, którego nazwiska dziś nie pamiętam, skopał tego więźnia [tak], że po apelu odniesiono go na blok chorych.

Daty dokładnie nie pamiętam, ale było to między czerwcem do październikiem 1942 r., widziałem kilka razy, jak Aumeier na apelu wieczornym osobiście bił więźniów bykowcem, za to, że nie ukłonił mu się któryś z nich, albo znaleziono przy którymś zapałki lub papierosy, czy też prowiant, albo szedł powoli z pracy z powodu przemęczenia. Takich więźniów układano na specjalny stojak i odmierzano im po 25 bykowców. Za każdym razem w ten sposób bito dwóch, trzech, pięciu więźniów. Bił ich sam Aumeier odmierzając każdemu ze cztery bykowce, a potem oddawał Blockführerom, którzy każdego więźnia uderzali do 25 razy. Prośby i krzyki z bólu nie odnosiły żadnego skutku, przeciwnie byli jeszcze gorzej bici. Jeden raz Aumeier odebrał jednemu z blokowych, który bił za słabo, bykowiec i uderzywszy nim go z całą siłą, kazał temu blokowemu bić więźniów w tenże sposób.

Od maja 1942 r. do końca mego pobytu w obozie Aumeier kazał robić rewizje osobiste u więźniów wracających do obozu z pracy. Przy takich rewizjach był zawsze obecny i nieraz sam rewidował ludzi. Gdy u którego z więźniów znaleziono cokolwiek z żywności, Aumeier przydzielał go do karnej kompanii lub do bunkru na bloku 11.

W maju 1942 r. dostałem się do kompani karnej za to, że rozmawiałem z jednym z cywilów pracujących w obozie. Na początku czerwca 1942 r., podczas pracy przy regulacji rzeki uciekło z tej kompanii ok. 20 więźniów. Wtedy w obozie w Brzezince rozstrzelano za to na placu pomiędzy pierwszym a drugim blokiem 20 więźniów Polaków. Przy rozstrzeliwaniu nie byłem obecny, ale od więźniów z tych dwóch bloków dowiedziałem się, że rozstrzeliwał też Aumeier. Następnie ok. 300 więźniów z tej kompanii zagazowano w lesie i spalono w krematorium.

W lipcu 1942 r. przywieziono do obozu rodzinę polską liczącą ok. 30 osób. Zaprowadzono ich do jakiegoś dołu i tam z karabinów rozstrzelano. Widziałem to na własne oczy, gdyż w tym czasie byłem w kuchni obozowej zajęty przy jej remoncie. Widziałem również, jak po strzałach zszedł do tego dołu Aumeier i z rewolweru strzelał do osób dających oznaki życia.

2) Johann Becker był szefem oddziału kanalizacyjnego i SS-manem. Przez cały czas pobytu mego w obozie pracowałem w jego oddziale. Osobiście od Beckera nie zaznałem żadnej krzywdy. Nie widziałem również i nie słyszałem, by wyrządził on komuś jakąś krzywdę. W czasie pracy nikogo nie bił. Mogę stwierdzić, że szedł nam więźniom na rękę, nie zabraniał nam wyszukiwania żywności i przenoszeniu [jej] do obozu. Starał się również, by przy wejściu do warsztatu nie przeprowadzano rewizji.

3) Paul Götze był strażnikiem, konwojentem, a następnie Blockführerem w obozie cygańskim. W październiku lub w listopadzie 1942 r. pracowałem przy instalacji wodociągów w Brzezince, konwojentem naszym był Paul Götze. W tym czasie osobiście widziałem, jak pewnego razu, gdy szliśmy do pracy, uderzył jednego z więźniów, Polaka, kolbą, za to, że podniósł niedopałek papierosa. Również i mnie w tym czasie uderzył ręką w twarz kilka razy wyzywając mnie przy tym od „polskich świń” i „ty bandyto”. Bił mnie za to, że wykazałem za mało pośpiechu w pracy. Widziałem również, jak w tym czasie bił ręką kobiety-Żydówki z Francji, pracujące niedaleko od nas, za to, że przystanęły w pracy. W ogóle Götze gonił nas do pracy i kazał pracować bez wytchnienia, nie pozwalał nam nawet iść do ustępu. Götze był postrachem dla więźniów.

4) Max Grabner był SS-manem i pełnił w obozie w Oświęcimiu funkcję szefa Oddziału Politycznego. W sierpniu 1943 r. w czasie pracy poza obozem zjawił się tam Max Grabner i rewidował więźniów. Gdy znalazł przy mnie papierosy uderzył mnie dwa razy ręką w twarz, zanim zdołałem mu wytłumaczyć i okazać kartkę, że papierosy te otrzymałem z domu.

Z opowiadania wiem, że podczas przesłuchiwania na oddziale Grabnera bito więźniów do utraty przytomności. Nieraz widziałem osobiście skatowanych więźniów wracających z tego oddziału resztkami sił. Kto ich tam bił, dokładnie nie wiem. Jedna z więźniarek, która też była przesłuchiwana i skatowana, opowiadała mi, że przy tym katowaniu więźniów, a zwłaszcza jej, Grabner był obecny. Więźniarka ta opowiadała mi, że pchano jej do pochwy szpicrutę celem wymuszenia zeznań. Na imię tej więźniarce było Jadwiga i pochodziła z okolic Oświęcimia, nazwiska jej nie znam.

Po egzekucji 20 więźniów w Brzezince, widziałem tam również Grabnera, jak wsiadał do auta, na czym jego udział w tej egzekucji polegał, nie wiem.

5) Johann Paul Kremer był lekarzem na bloku 28. i był SS-manem. Od więźniów z tych bloków słyszałem, że Kremer kazał dawać więźniom, którzy zachorowali na tyfus lub inną chorobę zakaźną, zastrzyki przyspieszające śmierć. Więcej o nim nic nie mogę powiedzieć.

6) Kurt Hugo Müller, znany jest mi jako SS-man i Blockführer na bloku 15. Pewnego razu w sierpniu 1942 r. Müller konwojował mnie do roboty do domu Lagerführera Hösslera. Po zakończeniu pracy, gdy wracałem do obozu, kazał mi biec z góry i pod górę na przestrzeni dwóch kilometrów. Z powodu gorąca i wycieńczenia przewróciłem się na ziemię, za co Müller kopnął mnie w pośladki. Musiałem wstać i dalej biec.

W styczniu 1943 r. podczas rewizji przed wejściem do obozu, rewidował Müller. Zrewidował też i mnie, a chociaż nic przy mnie nie znalazł, kopnął mnie dwa razy z tyłu. Müller stale brał udział w tego rodzaju rewizjach i nieraz widziałem, jak kopał i bił innych więźniów.

Na bloku 15. byłem od końca 1942 r. aż do przewiezienia mnie do Oranienburga. Jak Müller był tam Blockführerem to nieraz widziałem, jak bił więźniów po twarzy i kopał, za to, że ktoś mył się w koszuli, czyścił buty na korytarzu, lub położył coś na łóżku.

Letnią porą 1943 r. zostałem wysłany na blok 11. do zreperowania rurociągów. Był tam Müller. Po zakończeniu pracy zrewidował mnie i znalazł w skrzynce z narzędziami kawałek chleba, który chciałem przemycić na ten blok potrzebującym więźniom, ale nie udało mi się to, gdyż mnie pilnował. Za to Müller zbił mnie po twarzy i skopał.

7) Paul Szczurek, znany mi jako Blockführer bloków 10. i 22. W listopadzie 1942 r. gdy szedłem po rury do magazynu po drodze spotkałem Szczurka z psem. Poszczuł mnie tym psem, który ugryzł mnie w udo do krwi. Do szczucia tego nie dałem żadnego powodu.

Zdaje się w lutym 1943 r. widziałem, jak na apelu bloku 22. jeden z chorych więźniów nie mógł stać i usiadł. Wtedy Szczurek zbił tego więźnia do utraty przytomności, a po apelu więźnia tego przeniesiono na izbę chorych. Czy zmarł, tego nie wiem.

Leopold Grabowski zamieszkały w jednej miejscowości Tarnowskich Gór opowiadał mi, że pewnego razu szedł na robotę do jednego z SS-manów nie mając przepustki. W drodze spotkał go Szczurek i stwierdziwszy u niego brak przepustki, zbił go i skopał do tego stopnia, że leżał na izbie chorych przez dwa miesiące.

8) Hans Schumacher był szefem kuchni dla więźniów i SS-manów. Letnią porą 1941 r. pracowałem przy konserwacji kotłów w kuchni dla więźniów. W tym czasie Schumacher uderzył mnie trzy razy ręką w twarz za to, że nie ukończyłem roboty na czas. Przy tej konserwacji pracowałem od 1941 do 1944 r. W tym czasie nieraz widziałem, jak Schumacher bił więźniów ręką po twarzy, ale nieraz takiemu więźniowi wynosił kawałek chleba, kiełbasy lub jakiegoś tłuszczu.

Inne osoby okazane mi wykazem mógłbym poznać i coś o nich powiedzieć, gdyby mi okazano ich fotografie.

O zachowaniu się i działalności członków zbrojnej załogi byłego obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu mogą udzielić wiadomości:

1) Artur Krzetuski zam. w Gliwicach, ul. Styczyńskiego 1,

2) sędzia grodzki Miazek zam. w Będzinie, w bloku koło stacji,

3) Jan Sikora zam. w Będzinie, ul. Paryska 6,

4) Franciszek Sosinka zam. w Tarnowskich Górach, bliższego adresu nie znam,

5) Teodor Szymański zam. w Warszawie na Pradze,

6) Bolesław Łachecki zam. w Tarnowie,

7) Stanisław Kuliński zam. w Tarnowie, kierownik fabryki w Mościcach,

8) Grzegorz Walczyk zam. w Krakowie, pracownik wodociągów miejskich.

Odczytano i podpisano.