LEON BORZUCHOWSKI

Warszawa, dnia 7 listopada 1945 r., sędzia okręgowy śledczy Sądu Okręgowego w Warszawie, w osobie K. Szwarca przesłuchał w charakterze świadka [niżej wymienionego]:


Imię i nazwisko Leon Borzuchowski
Imiona rodziców Ignacy i Maria z d. Olszak
Data i miejsce urodzenia 11 kwietnia 1912 r. w Warszawie
Karalność niekarany
Zawód brukarz
Miejsce zamieszkania Warszawa, Okęcie ul. Centralna 6 m. 1

[Świadek] uprzedzony o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznanie, zeznał:

19 września 1940 r. w łapance ulicznej w Warszawie zostałem złapany przez Niemców i 21 września 1940 r. bez żadnego przesłuchania zostałem odwieziony do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu, gdzie przebywałem do 8 czerwca 1942 r., po czym przewieźli mnie do obozu w Gusen i tu przebywałem do końca, tj. do 5 maja 1945 r.

Po przeczytaniu listy zbrodniarzy wojennych nr 2, umieszczonej w gazecie „Głos Ludu” z 4 listopada 1945 r., stwierdzam, że na liście tej pod pozycjami 10, 14, 15, 16 i 23 figurują znani mi następujący SS-mani lub kapo:

1) Rudolf Beckert [?], który był Blockführerem w obozie w Oświęcimiu;

2) Bock (imienia nie znam), który jako kryminalista niemiecki przebywał w obozie w Oświęcimiu i pełniąc funkcję kapo, miał pod sobą grupę więźniów;

3) Arno Böhm, którego znam tylko z imienia i przypuszczam, że jest on identyfikowany z Böhmem, a który również był kapo w Oświęcimiu;

4) Roger [?] (imienia nie znam), SS-man i Blockführer w Oświęcimiu;

5) Chmielewski (imienia nie nam), komendant obozu koncentracyjnego w Gusen od jego założenia, tj. od 1940 r., do drugiej połowy 1943 r.

Wszyscy wymienieni znęcali się nad internowanymi, tj. bili, zamykali do bunkrów, trzymali na mrozie itd., a SS-mani Beckert i Roger szczuli psami, które szarpały ciało, a także zabijali z rewolwerów i kijami więźniów. Nazwisk zabitych nie pamiętam.

Najgorszym jednak z wymienionych wyżej zbrodniarzami był komendant obozu w Gusen, Chmielewski, który na moich oczach zabił z rewolweru kilku internowanych (nazwisk nie pamiętam), a ciała ich rozszarpały psy. Poza tym Chmielewski znęcał się na nami w nieludzki sposób, jak np.:

a) w zimie i nocą z jego rozkazu pędzono nas pod zimny prysznic, w wyniku czego ludzie umierali na zapalenia płuc, przy czym on sam często był przy tym obecny;

b) zarządzał długie stójki na mrozie i tak np. raz jeden staliśmy na mrozie 48 godzin bez przerwy i bez jedzenia, a po tym zaraz zapędził nas do pracy;

c) wieszano nas na słupku za [związane] z tyłu ręce itd.

Chmielewski był to po prostu pies, a nie człowiek, pełen nienawiści do internowanych.

Tak zeznałem. Odczytano.