ILZA FILIPOWSKA

Szesnasty dzień rozprawy, 11 grudnia 1947 r.

Przewodniczący: Następny świadek: Ilza Filipowska.

Świadek Ilza Filipowska, 45 lat, lekarz, wyznania mojżeszowego, w stosunku do oskarżonych obca.

Przypominam świadkowi o obowiązku prawdomówności, gdyż fałszywe zeznania będą karane. Czy strony zgłaszają wnioski co do trybu przesłuchania świadka?

Prokurator: Zwalniamy świadka z przysięgi.

Obrońca: My także.

Przewodniczący: Świadek została wezwana celem złożenia zeznań odnośnie [do] stosunków panujących w obozie w Płaszowie.

Prokurator Szewczyk: Proszę nam powiedzieć, co świadkowi wiadomo o zachowaniu kobiet w obozach, a zwłaszcza w Płaszowie.

Świadek: W obozie poznałam Orłowską [Orlowski] i Danz. Orlowski poznałam w Płaszowie, gdzie przebywałam od 13 marca do lipca 1943 r., to znaczy cztery miesiące. Po czterech miesiącach została odkomenderowana do obozu „Kabel” na 300 osób. 15 maja 1944 r. o godz. 8.00 przyszła oskarżona Orlowski jako inspektorka, ponieważ obóz „Kabel” podlegał obozowi w Płaszowie. Ja byłam zajęta sprzątaniem laboratorium. Oskarżona Orlowski wpadła jak furia i krzyczała: „Jak to wygląda?!”. Ja powiedziałam, że sprzątam. Spytała: „Dlaczego teraz?”. Ordynację miałam od godz. 6.00 do 8.00 rano. Obsługiwałam tych, którzy przychodzili z pracy i którzy o 7.00 rano wychodzili do pracy. Nie przyjęła żadnego wytłumaczenia, tylko twierdziła, że w laboratorium jest nieporządek, ponieważ w kącie leżał materiał służący do pakowania. Rzuciła się na mnie i zaczęła mnie bić. W prawej ręce miała trzepaczkę. Podbiła mi lewe oko, tak że mi spuchło, i dodała: Wrócę za pół godziny, ma być porządek”. Przeszła do następnej izby odgrodzonej drewnianą przegródką. Słyszałam, co się tam działo. Krzyki kobiet i bicie. W pewnej chwili usłyszałam, jak powiedziała do Ukraińca: „Proszę mi natychmiast dać rajtpejcz”. Zamknęłam laboratorium na klucz i poszłam do dyrektora Bennego, a ponieważ go nie było, do zastępcy Dillego, prosząc o interwencję. Powiedziałam sekretarce, że Orlowski bije niemiłosiernie kobiety, a ja wieczorem będę musiała zwolnić całą nocną zmianę, bo nie będą zdolne do pracy. Dyrektor Dilli powiedział, że nie może interweniować, bo to jest rozporządzenie SS. Oskarżona Orlowski dowiedziała się, że byłam u dyrektora i zaczęła na mnie krzyczeć: „Ja cię zamienię, będziesz musiała pracować w kamieniołomach, ja cię tam wykończę”. Powiedziałam do mego męża, że lepiej tego nie dożyć.

Zawsze miałam przy sobie truciznę – luminal – ale nie użyłam jej nigdy, gdyż miałam nadzieję, że przeżyję obóz. Na skutek jednak gróźb [oskarżonej] Orlowski doszłam do wniosku, że lepiej zażyć tę truciznę, i strułam się. Kiedy mąż mój dowiedział się o tym, chciał do mnie pójść, a Orlowski go nie dopuściła. Prosił więc lekarza w „Kablu”, aby mnie ratował. Dopiero po odejściu [oskarżonej] Orlowski mąż mój mógł mnie zobaczyć, ale byłam nieprzytomna. 12 maja przywieziono mnie do Płaszowa. Leżałam w szpitalu, a Orlowski prawie codziennie przychodziła do mnie i odwiedzała mnie, grożąc mi stale. Niewiele jednak z tego słyszałam, gdyż byłam nieprzytomna. Raz na chwilę odzyskałam przytomność, ale nie pamiętam, co mówiła Orlowski. Po kilku dniach przydzielono mnie do pralni, gdzie Orlowski była kierowniczką. Byłam bardzo słaba, a mimo to musiałam prać bieliznę. Gdy przychodziły do niej z wizytą inne SS-manki, opowiadała, że to jest ta lekarka z „Kabla”, która skarżyła na nią, a która teraz musi brać bieliznę. Po kilku dniach zmieniła stosunek do mnie, lecz nie wiem z jakiego powodu.

Prokurator Szewczyk: Czy świadkowi coś wiadomo z opowiadania, że Orlowski miała się dopuszczać na terenie obozu w Płaszowie zabójstw?

Świadek: To nie jest mi wiadome, jednak mogę stwierdzić, że Orlowski była uosobieniem grozy, wywoływała wielki strach, kiedy się zjawiała na bloku, i zachowywała się zawsze jak furia, a nie jak człowiek.

Prokurator Szewczyk: Czy świadek może coś powiedzieć o innych oskarżonych, kobietach?

Świadek: Tak jest, mogę powiedzieć o oskarżonej Danz. Po trzech tygodniach pobytu w pralni zostałam wyznaczona do transportu do Wieliczki. Prosiłam o zwolnienie z tego transportu, gdyż nie chciałam opuścić mojego męża, a po drugie sama byłam jeszcze słaba.

Wobec tego, że prosiłam, żeby mnie zostawili w obozie, kazano mi stanąć w ostatnim rzędzie, obok kobiety w ciąży. Z boku po lewej stronie stały SS-manki, które miały pilnować tego transportu. Nagle wyskoczyła z szeregu oskarżona Danz z gumową pałką i zaczęła najpierw okładać kobietę w ciąży, a później mnie po głowie. Byłam zalana krwią i upadłam na ziemię, słyszałam jednak, jak oskarżona Danz mówiła do innych SS-manek: „To jest ta lekarka z Berlina, która była na skargę na Orlowski”.

Przyjechałyśmy do Wieliczki ok. godz. 8.00 wieczorem. Koło godz. 9.00 kobieta w ciąży dostała bólów porodowych i nad ranem urodziła dziecko. Po dwóch dniach zabrano ją z nim do szpitala i co się z nią stało, nie wiem. Byłam dwa tygodnie w Wieliczce, skąd wróciłam do Płaszowa, a następnie [zostałam] przewieziona do Niemiec, gdzie dostałam wysokiej gorączki. Będąc w szpitalu w Niemczech, zostałam zbadana przez lekarza, który stwierdził złamanie czaski i uszkodzenie ucha, tak że od tego czasu na prawe ucho w ogóle nie słyszę.

Przewodniczący: Czy są pytania?

Obrońca Wolska-Walasowa: Świadek powiedziała, że groźby [oskarżonej] Orlowski spowodowały targnięcie się świadka na życie.

Świadek: Tak jest.

Obrońca Wolska-Walasowa: Czy Orlowski miała prawo wysłać świadka do kamieniołomów? Przecież była tylko dozorczynią.

Świadek: Tak jest. Miała władzę przeniesienia z jednej placówki na drugą.

Obrońca Wolska-Walasowa: Czy świadek była w depresji, skoro stale nosiła przy sobie truciznę?

Świadek: Każdy z nas miał przy sobie truciznę, bo kiedy przychodziły chwile, których nie można było inaczej uniknąć, wtedy ludzie się truli. Ja jednak dopiero po groźbach [oskarżonej] Orlowski zdecydowałam się otruć. Myślałam, że gorsza chwila już nie przyjdzie.

Obrońca Wolska-Walasowa: Świadek w [trakcie] dochodzeń zeznała, że spowodowane to było fałszywymi doniesieniami niejakiego Łukasika.

Świadek: Później się dowiedziałam, że był jakiś volksdeutsch, który wiedział o tym, że ja widziałam, jak gwałcił żydowskie dziewczęta i który podobno miał złożyć na mnie doniesienie.

Obrońca Wolska-Walasowa: Czy oskarżona Orlowski w chwili, gdy groziła świadkowi, była trzeźwa czy wstawiona?

Świadek: Z początku myślałam, że jest pijana, później jednak widziałam, że ona zawsze się tak zachowywała.

Obrońca Wolska-Walasowa: Jak zachowywała się w stosunku do kobiet w pralni?

Świadek: Zachowywała się dobrze. Nie zarzyna się bowiem krowy, którą się doi – oskarżona Orlowski dostawała od tych kobiet okup. Dlatego więźniarki w pralni dobrze traktowała, a biła wszystkie inne kobiety chodzące po obozie. Widziałam często, jak wylatywała na ulicę obozową i z wściekłością biła kobiety. Nie widziałam jednak, aby biła kobiety w pralni.

Obrońca Wolska-Walasowa: Skąd świadek wie, że świadek Biberstein płaciła [oskarżonej] Orlowski?

Świadek: Świadek Biberstein nie pracowała sama w pralni, tylko jej córka, która na pewno nie opowiadała jej wszystkiego. Wiem, że płacono oskarżonej Orlowski, gdyż zwrócono się raz do mnie, abym dała coś dla niej, ale nie miałam wtedy pieniędzy.