Siedemnasty dzień rozprawy, 11 grudnia 1947 r.
Przewodniczący: Następny świadek Furmański.
Świadek Jacek Furmański, 44 lata, inżynier rolnik, bezwyznaniowy, w stosunku do oskarżonych obcy, zamieszkały w Paryżu.
Przewodniczący: Czy strony zgłaszają wnioski co do trybu przesłuchania świadka?
Prokurator Kurowski: Nie.
Obrońca Minasowicz: Nie.
Przewodniczący: Świadek będzie zeznawał bez przysięgi. Przypominam świadkowi o obowiązku prawdomówności. Proszę przedstawić konkretne fakty odnośnie [do] oskarżonych, zwłaszcza tych, których świadek rozpoznaje, i dane dotyczące ich działalności w Oświęcimiu. Proszę się rozejrzeć po ławie oskarżonych.
Świadek: Poznaję Aumeiera. Przybyłem do obozu w Brzezince w czerwcu 1942 r. i byłem w nim 28 miesięcy, to znaczy, że mogłem się zapoznać z tym wszystkim, co się tam działo. Pracowałem w sekretariacie obozu, a równocześnie przez jakiś czas w komandzie przyjęć. Rozumie się, że w czasie 28 miesięcy przeszedłem przez wszystkie komanda obozowe.
Kiedy trafiłem do obozu w 1942 r., zapoznałem się z Aumeierem i Plaggem, który w tym czasie był Rapportführerem. Aumeier rozpoczął mowę, gdyśmy przybyli, aby osłabić ducha więźniów. Muszę dodać, że mój transport, to znaczy trzeci transport z Francji, 49 tys. ludzi, był ostatnim, który wszedł w całości do obozu. Przybyliśmy w liczbie tysiąca mężczyzn, których przeciętny wiek wynosił 27 lat. W tym czasie miałem 38 lat i byłem jednym z najstarszych. Po upływie trzech tygodni 70 proc. [z nas] było wyniszczonych. Reszta, która została przy życiu i powróciła do Francji, to tylko dziesięciu [więźniów]. Inni zmarli w ciągu dwóch lat, a jeżeli trzymali się tak długo, to dzięki temu, że byli zatrudnieni w komandach. Ja np. byłem sekretarzem w komandzie, a jeden z moich przyjaciół, który również wrócił, był w komandzie odzieżowym.
Aumeier próbował wszystkimi sposobami zdemoralizować więźniów. W momencie kiedy przybyliśmy, nie wiedzieliśmy, gdzie jesteśmy, ponieważ zeszliśmy z rampy. Wtedy Aumeier zapytał nas: „Gdzie jesteście?”, nikt nie odpowiedział. Wówczas Aumeier powiedział: „Jesteście w Oświęcimiu, w obozie zagłady, nikt stąd nie wyjdzie, nawet pies”. Kiedy skończył swoje przemówienia, przyszło kilku kapo, aby dać nam lekcję, to znaczy bić i zabrać wszystko, co mieliśmy na sobie.
Teraz jeżeli chodzi o selekcje i rolę Aumeiera w tej pracy. Powiedziałem, że mój transport z Francji był ostatnim, który wszedł do obozu. Potem wszystkie transporty z Francji w liczbie dwóch–trzech były selekcjonowane, a do obozu wchodziła czasem tylko jedna osoba, a średnio 100–150 mężczyzn. Aby udowodnić, że Aumeier brał czynny udział, nawet kiedy nie był na miejscu w Brzezince, przytoczę następujący wypadek.
Pod koniec lata pracowałem w komandzie przyjęć. Kommandoführerem był Hofer z Nadrenii. Przy bramie wszedł [do] Blockführerstuby. Powiedziano Hoferowi, że jest transport złożony z 1500 ludzi z Francji. On przed nami telefonował, a ja słyszałem, że rozmawia z Aumeierem. Aumeier dał mu rozkaz, aby weszło do obozu 51 osób, mężczyzn. Wtedy, mimo że byłem w obozie od trzech miesięcy, zrozumiałem po raz pierwszy, czym jest selekcja. Aumeier ponosi całkowitą odpowiedzialność.
Chcę dodać, że w obozie A w Brzezince Plagge z Aumeierem robili wszystko, co mogli, aby jak najszybciej wyniszczyć ludzi. Oto są fakty co do Plaggego. Był on Blockführerem i za każdym razem w lecie 1942 r. wołał po apelu ok. godz. 8.00 szefa bloku, aby do niego przyszedł. Było wiadome, że w nocy szef bloku z mordercami, których miał do swej dyspozycji, będą zabijać różne osoby. Otóż ja, który jestem przed wami żywy, zawdzięczam swoje życie jedynie przypadkowi. Na pryczach, na których leżeliśmy w nocy, było nas sześć osób. Nogi moich kolegów wystawały z pryczy. Ja, ponieważ byłem chory, podciągnąłem je pod siebie. Tej nocy wszyscy moi koledzy wstali z pryczy i zostali wyprowadzeni z bloku. W ten sposób w bloku 15., w którym było 1800 osób, prawie co noc zabijano kilku z nas. Równocześnie nie byliśmy [wcale] bezpieczni w czasie apelu. Źle uszeregowani więźniowie byli często zabijani przez Blockführerów lub Lagerälteste.
Co rano wychodzili więźniowie do pracy do komand specjalnych, np. Plagge miał komando specjalne oraz kapo, którzy pilnowali nas, a w szczególności jeden z najgorszych kapo, z nr. 8.
Ten kapo za każdym razem sprowadzał do obozu 10–15 zabitych, a jako powód ich śmierci podawał zawsze ucieczkę i w ten sposób przez zabójstwa na bloku w komandzie [i] przez brak żywności ginęły setki ludzi.
Jeżeli mówię o braku żywności, to chcę powiedzieć, że podczas mego 28-miesięcznego pobytu w obozie mielibyśmy lepsze jedzenie, gdyby nie było kradzieży, której dokonywał [zarówno] oskarżony Plagge, jak i wszyscy inni Rapportführerzy. Wraz z Blockührerami urządzali oni sobie uczty, pijąc wódkę oraz jedząc dobre rzeczy, które kradli z przydziałów przeznaczonych dla więźniów. W ten sposób zabijano nawet tych, którzy mieli szczęście po pracy wrócić do obozu.
Chciałbym teraz przypomnieć i żądać, żeby Plagge i Aumeier wytłumaczyli mi, jak się to stało, że gdy przychodziło się do Schreibstuby, to słyszało się, jak oni między sobą mówili, że z bloku 7. potrzebują [danego dnia] 500 osób do gazu. A gdy nie było tej odpowiedniej liczby, urządzano łapanki na ludzi w obozie i w ten sposób Blockführerzy chwytali słabszych więźniów sami lub przez innych więźniów, którzy znaczyli numer schwytanego więźnia i w ten sposób uzupełniali liczbę przeznaczoną do gazu. Mogę nawet powiedzieć, że byli więźniowie zdrowi, którzy jednak mieli nieszczęście pracować na bloku 7. i ich także wzięto dla uzupełnienia tej liczby.
Mogę podać także kilka liczb, ponieważ pracowałem w sekretariacie obozu w Brzezince w obozie A. W sierpniu było nas 13 tys., a z powodu selekcji i przez organizowanie zabójstw na bloku i przy pracy w październiku zostało nas zaledwie 1800 osób.
Teraz chcę przypomnieć oskarżonemu Plaggemu coś, co powinien pamiętać. Pierwsze Sonderkommando, w którym było 50 proc. Francuzów, zostało wyniszczone w grudniu 1942 r. w taki oto sposób. [Więźniowie z Sonderkommanda] stawili się do pracy na placu jak każdego dnia. Zobaczyliśmy ciężarówki, które zajechały na plac i Sonderkommando weszło do nich. Dowiedzieliśmy się później, że [więźniowie ci] zostali zgładzeni. W bloku zostało wtedy siedem lub osiem [osób], które pełniły służbę wewnętrzną, co nazywało się Stubendienst. Byłem wtedy w obozie i widziałem, jak oskarżony Plagge wyciągnął ich z bloku i zaprowadził daleko, na blok 27., [gdzie] własną ręką z własnego rewolweru ich zastrzelił.
Jestem ciekaw, czy oskarżony Grabner mnie poznaje. Jeżeli bowiem tu jestem, to nie jest to jego zasługa. W wrześniu 1942 r., kiedy szedł na inspekcję obozu i przechodził obok mnie z Lagerälteste, nie zdjąłem – według jego uznania – dość szybko czapki. Zawołał mnie i powiedział, że to już się więcej nie powtórzy – „Ty nie wiesz, co ja ci zrobię”. Ja na to nic nie odpowiedziałem, a on powiedział dalej, że lepiej, żebym się rzucił na druty kolczaste podłączone do prądu wysokiego napięcia. Grabner kazał Lagerälteste zapisać mój numer i powiedział dalej, że jutro już ten więzień nie ma prawa egzystować. Tylko dzięki okolicznościom, których nie będę tu przytaczał, nie otrzymał mojego numeru.
A teraz Buntrock. Znam Buntrocka z obozu cygańskiego. Nie będę o nim mówił z okresu, gdy był w obozie czeskim, bo zdaje mi się, że o tym opowiedzieli moi koledzy Czesi.
W czerwcu, lipcu, sierpniu, wrześniu 1944 r. Buntrock był Rapportführerem obozu cygańskiego. W tym czasie przychodziły transporty z Węgier, Polski i innych krajów. Widziałem Buntrocka, jak sam selekcjonował dzieci węgierskie, małych chłopców w wieku 14–15 lat, i nie mając lekarza obozowego koło siebie, jak to powinno być według regulaminu obozowego, sam przeprowadzał selekcje i posyłał ich do komór gazowych.
Jeszcze coś dodam. Buntrock nie był w zgodzie [z kimś], nie wiem z kim, z załogi niemieckiej. Byłem obecny w momencie, kiedy zabrano 200 dzieci i zdaje mi się, że większość pochodziła z Łodzi i Theresienstadt, i Buntrock posłał je do komory gazowej. Stamtąd wyciągnięto jednak 50 dzieci, zrobił to jakiś pan, nie wiem kto. Tych 50 dzieci, cudem uratowanych z komory gazowej, Buntrock dwa dni później znów wysłał do gazu.
Przewodniczący: Czy świadek jeszcze któregoś z oskarżonych poznaje?
Świadek: Poznaję Boguscha.
Przewodniczący: Co świadek może o nim powiedzieć?
Świadek: Jeżeli pamięć mnie nie myli, Bogusch był jednym z tych, którzy się zajmowali tzw. Strafkompanie, tzn. kompanią karną. Ludzie żyli w niej mniej więcej 48–72 godzin z wyjątkiem grup, które służyły do dokonywania morderstw. Bogusch stał na czele tych kompanii karnych.
Przewodniczący: Czy świadek chce jeszcze złożyć jakieś zeznanie?
Świadek: Powiedziałem o tych, których rozpoznałem, ale ponieważ byłem 28 miesięcy w tym obozie i widziałem śmierć 160 tys. Francuzów, wśród których jedna czwarta Żydów francuskich znalazła śmierć w Oświęcimiu, mógłbym opowiedzieć wiele rzeczy o selekcjach, które były przeprowadzane.
Ilekroć Plagge przyjeżdżał do obozu i mówił, że trzeba zrobić miejsce, wiedzieliśmy, że rozpoczną się zabójstwa. 18 stycznia 1944 r. przeprowadzono selekcję w obozie D, gdzie byli mężczyźni, i wyselekcjonowano wówczas 80 proc. wszystkich Żydów obozu, zostawiono tylko tych, którzy byli w komandach i których komendanci się sprzeciwiali.
Przewodniczący: To byłoby wszystko?
Świadek: Mniej więcej.
Przewodniczący: Dziękuję. Czy są pytania?
Obrońca Minasowicz: Proszę świadka, czy świadek przypomina sobie, w jakim okresie Bogusch był w SK [Strafkompanie]?
Świadek: Zdaje mi się, że to było w 1943 r. Na moje szczęście nie byłem w SK i bezpośrednio nie miałem z nim do czynienia.
Obrońca: Świadek powiedział, że Bogusch zajmował się SK – czy może świadek określić bliżej, na czym polegało to zajmowanie się?
Świadek: Komando SK to było komando zagłady w bardzo szybkim tempie, tzn. była tam drużyna, która wyspecjalizowała się w zabijaniu i każdy człowiek, który wszedł do SK, wiedział, że już stamtąd nie wyjdzie, a 99 proc. istotnie nie wyszło z SK. Przypominam fakt, że w styczniu 1944 r. przybyło z Zamościa 1200 Polaków. Umieszczono ich w SK – nie dlatego, że mieli być ukarani, lecz dlatego, że byli Polakami. Przydzielono ich przymusowo do SK i codziennie widziałem, jak przywożono na taczkach trzy lub cztery trupy, a to tworzyło czasem liczbę 50–60 zgonów. Co do bloku 13., który był blokiem czysto żydowskim, kiedy chciano zrobić miejsce, posyłano do SK. Ja sam widziałem w Schreibstubie, jak zrobiono przeniesienie z bloku 13. do SK.
Obrońca: Jaki był w tym udział Boguscha?
Świadek: Każdy SS-man, który był szefem komanda SK, był naznaczony, ażeby zabijać i zachęcać drużynę morderców do wyniszczenia jak największej liczby ludzi. Zresztą przypominam sobie teraz, że wszyscy, którzy byli w SK, mieli grube kije i wystarczyło dać uderzenie w kark, aby człowieka wykończyć. Słyszałem, jak SS-mani chwalili się między sobą: „Żeby zabić człowieka, nie potrzebuję dawać dwóch uderzeń. Jednym uderzeniem go zabijam”. To było miejsce (wskazuje na kark), gdzie uderzano więźnia, zabijając go jak królika.
Przewodniczący: Czy są jeszcze jakieś pytania? (Zgłasza się oskarżony Plagge). Czy oskarżony ma pytanie do świadka, czy chce złożyć oświadczenie?
Oskarżony Plagge: Proszę o zezwolenie postawienia świadkowi pytania.
Przewodniczący: Proszę.
Oskarżony: Czy może mi świadek powiedzieć, kto był prawdziwym Rapportführerem obozu w Brzezince?
Przewodniczący: Proszę krótko odpowiedzieć, czy świadek pamięta, czy nie.
Świadek: Wszystkich nazwisk Rapportführerów nie pamiętam, ale niektóre nazwiska przypominam sobie dobrze.
Oskarżony: Przed chwilą pan powiedział, że ja byłem Rapportführerem.
Świadek: W 1942 r., kiedy przybyłem do Oświęcimia, Plagge był Rapportführerem.
Oskarżony: W którym roku świadek przybył?
Przewodniczący: Świadek powiedział już, że w 1942 r., kiedy przybył do Oświęcimia, oskarżony był Rapportführerem.
Oskarżony: Czy świadek widział kiedykolwiek, ażebym ja więźniowi ukradł jedzenie?
Świadek: To byłoby zbyt wygodne, abym to widział. Kiedy powróciłem z pracy, racje żywnościowe były mocno obcięte, a wieczorem, kiedy byliśmy na pryczach, słyszeliśmy, jak Blockführerzy przychodzili do pokoju starszego blokowego i jedli kiełbasę, skradzioną margarynę i wymieniali chleb, tzn. starszy blokowy wymieniał chleb, który nam skradł, na różne [rzeczy] przedstawiające wartość, m.in. sprowadzano spoza obozu wódkę, a nawet czekoladę przez robotników cywilnych. To było jednak niemożliwe, abym bezpośrednio widział, jak on to robił.
Przewodniczący: Czy oskarżony ma jeszcze pytania?
Oskarżony: Czy świadek widział, że kiedy przeprowadzałem Sonderkommando z jednego bloku na drugi, miałem ze sobą karabin?
Świadek: Nie miał ze sobą karabinu, lecz miał rewolwer.
Oskarżony: Czy świadek widział, że ja tych ośmiu ludzi zastrzeliłem?
Świadek: On ich przyprowadził sam na blok 27. i po upływie godziny zobaczono trupy, które zaniesiono do kostnicy znajdującej się za tym blokiem.
Przewodniczący: Czy są pytania?
Prokurator Kurowski: Chciałem zapytać świadka – bo tutaj powiedział, że po przyprowadzeniu więźniów Aumeier wygłosił do nich krótkie przemówienie: „Znajdujecie się w obozie zniszczenia” – czy świadek przypomina sobie niemieckie wyrażenie Vernichtungslager.
Świadek: Mogę dokładnie powiedzieć: nie rozumiałem tak dobrze, ale był obok mnie więzień polityczny z Niemiec, Żyd, który mi powiedział, że w Niemczech jest kilka obozów i Aumeier użył wyrażenia Vernichtungslager. Myśmy zapytywali, co to znaczy, i wytłumaczono nam, że w Niemczech są takie obozy w Buchenwaldzie i inne, i ten obóz w Oświęcimiu jest obozem Vernichtungslager.
Prokurator: Dziękuję.
Oskarżony Bogusch: Proszę Wysoki Sąd o zezwolenie zapytania świadka, w jakim okresie czasu 1943 r. byłem szefem SK.
Świadek: Powiem, o ile mnie pamięć nie myli, że w 1943 r. i w tym czasie go widziałem przy tej pięknej pracy.
Oskarżony: W 1943 i 1944 r. nie istniała SK.
Świadek: To nie jest prawda. SK istniała i zaraz powiem, na jakim bloku: na bloku 3. w obozie A i na bloku 11. w obozie F. Jak nas przeniesiono z A do F, to A został obozem kobiecym.
Przewodniczący: Czy są pytania do świadka?
Oskarżony Buntrock: Świadek twierdzi, że ja właśnie wyszukiwałem dzieci i w czasie selekcji przeznaczałem je do gazu. Kiedy to było?
Świadek: To były miesiące czerwiec, lipiec, sierpień, wrzesień. To było wtedy, kiedy przechodziły transporty z Węgier, a w dziesięć dni doprowadzono 70 tys. Żydów z Łodzi. Także w tym czasie opróżniono Theresienstadt. W tym momencie znaleźli się w obozie i Cyganie, [w których obozie] Buntrock był Blockführerem. Tysiące osób leżało na ziemi i posyłano je do gazu codziennie, aby zrobić miejsce dla nowo przybywających. I w tym czasie selekcje przeprowadzał Buntrock, ponieważ czasem tylko przychodził lekarz.
Przewodniczący: Czy oskarżony ma jeszcze pytania?
Oskarżony: Tak. Świadek powiedział, że ludzie leżeli na ziemi w obozie. Czy świadkowi wiadomo, że ludzie z obozu cygańskiego zostali później wysłani do Rzeszy do pracy?
Świadek: Ale równocześnie posyłano do gazu ludzi, którzy tracili siły. Nigdy nie zrozumiemy, jak to już cytowałem, dlaczego do obozu przychodziły dzieci 14-, 15- i 16-letnie. One pozostawały cztery – sześć tygodni w obozie, stawały się jak szkielety i w tym momencie Buntrock wysyłał je do gazu.
Przewodniczący: Czy oskarżony Buntrock ma pytania?
Oskarżony: Odnośnie [do] tego, co świadek powiedział, że wyciągałem, względnie wieszałem ludzi przeznaczonych do gazu – twierdzę, że to nie odpowiada rzeczywistości.
Świadek: Ja uważam, że to, co on mówi, nie jest ważne, gdyż nie jest to prawdą. Widziałem go i to, co mówię, nie wynika z nienawiści, lecz z prawdy.
Przewodniczący: Czy oskarżony Buntrock ma jeszcze jakieś pytania?
Oskarżony: Dziękuję, nie.
Przewodniczący: Świadek jest wolny. Zarządzam kilkuminutową przerwę.