JÓZEF RĄCZKOWSKI

Warszawa, 23 kwietnia 1948 r. Członek Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich, sędzia Halina Wereńko, przesłuchała niżej wymienionego w charakterze świadka, bez przysięgi. Uprzedzony o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań świadek zeznał, co następuje:

Nazywam się Józef Rączkowski, syn Władysława i Julii z domu Grzegorzewskiej, urodzony 12 kwietnia 1907 r. w Mławie, wyznanie rzymskokatolickie, narodowości i przynależności państwowej polskiej, mający ukończonych siedem klas szkoły powszechnej, z zawodu fryzjer, właściciel zakładu fryzjerskiego przy ulicy Puławskiej 118 w Warszawie, zamieszkały w Warszawie przy ulicy Litewskiej 4 m. 27.

Od 1941 r pracowałem jako fryzjer w zakładzie niemieckim, prowadzonym przez Niemca Waldemara Stelle. Zakład główny mieścił się przy ulicy Bagatela 14, filia zakładu była przy alei Szucha 25, w budynku zajmowanym przez gestapo, na parterze od frontu. Już w 1941 roku umieszczono mnie w zakładzie przy alei Szucha 25. W czasie pracy w ciągu lat okupacji niemieckiej widziałem trzy razy, jak z piętra, gdzie odbywały się badania więźniów, korytarzem do drzwi wyjściowych wynoszono na noszach zwłoki zakryte papierem. Były to zwłoki osób badanych, zabierał je samochód z Pawiaka, ten sam, który przywiózł na badanie tych więźniów.

Daty nie pamiętam, było to w 1942 i 1943 roku. Nazwisk więźniów nie znam.

Także daty nie pamiętam, lecz trzy razy miał miejsce wypadek, iż więźniowie wyskakiwali oknem przed badaniem.

W pierwszych dniach powstania warszawskiego przebywałem w domu przy ul. Litewskiej 4. W dniu 3 sierpnia oddział gestapowców (w mundurach z czarnymi wyłogami na kołnierzach i trupimi główkami) i Ukraińców zabrał mnie z grupą mieszkańców naszego domu do gestapo. Wiem, iż w tym czasie oddział Ukraińców stacjonował przy al. Szucha 21. Znalazłem się w „tramwaju” (celi w podziemiach) i stąd szef zakładu fryzjerskiego, volksdeutsch Szymański zabrał mnie do pracy do zakładu. Razem ze mną znaleźli się wtedy w zakładzie fryzjerzy: Kryczkowicz (obecnie ma zakład przy ul. Marszałkowskiej18) i Durski (obecnie pracuje jako fryzjer w Hotelu Polonia). Nie wolno nam było (wychodzić) opuszczać zakładu, Szymański nas pilnował nawet w nocy.

Pozostałem tam do końca sierpnia, kiedy udało mi się wyjechać samochodem z Warszawy.

Przebywając w zakładzie, począwszy od 3 sierpnia 1944 widziałem przez okno, jak odprowadzano do bramy posesji przy al. Szucha 25 tłumy mężczyzn i po pewnym czasie grupy mężczyzn, które odprowadzano w kierunku ogródka jordanowskiego aleją Szucha.

Bramy dawnego Głównego Inspektoratu Sił Zbrojnych, którą można było wejść do ogródka jordanowskiego, z okna zakładu nie mogłem widzieć.

Ile grup wprowadzono i wyprowadzono każdego dnia i liczby mężczyzn, nie umiem określić. Nasilenie przyprowadzania i odprowadzania grup trwało do 7 sierpnia. Do końca mego pobytu w Warszawie przyprowadzano do gestapo i wyprowadzano także grupy mężczyzn, lecz miało to miejsce nie tak masowo jak w pierwszych dniach.

W okresie przedpowstaniowym znałem z widzenia wielu gestapowców, którzy przebywali przy al. Szucha 25, te same twarze widywałem w czasie powstania warszawskiego. Nazwisk Niemców nie pamiętam, z wyjątkiem nazwiska Hahna, którego nazwano Komandeurem. Około 10 sierpnia (daty dokładnie nie pamiętam) przyszedł do zakładu Hahn w asyście dwóch uzbrojonych gestapowców. Goliłem go wtedy, więc miałem możność rozpoznania.

Na tym protokół zakończono i odczytano.