TADEUSZ PACZUŁA

27 listopada 1947 r.

Tadeusz Paczuła
były więzień Oświęcimia nr 7725
Świętochłowice,
ul. Pocztowa 21 m. 1

Na marginesie dotychczasowych zeznań oskarżonego SS-Untersturmführera Maxa Grabnera chcę poczynić parę własnych spostrzeżeń z czasu mego czteroletniego pobytu w obozie oświęcimskim.

1) Na odpierany przez oskarżonego Grabnera zarzut należenia do formacji SS odpowiadam, że Grabner podpisywał się na każdym dokumencie wydanym przez Oddział Polityczny (Abteilung II albo Politische Abteilung) pełnym stopniem SS i funkcją pełnioną w policji kryminalnej, np.:

SS-Untersturmführer u. Krim. Ass. [SS-Untersturmführer und Kriminalassistent],

albo SS-Untersturmführer u. Krim. Sekr. [SS-Untersturmführer und Kriminalsekretär],

albo SS-Untersturmführer u. Krim. Obersekr. [SS-Untersturmführer
und Kriminalobersekretär],

w miarę awansowania w policji kryminalnej.

2) Oskarżony Grabner nie tłumaczył sobie śmiertelności, jak to wykrętnie stwierdza w przewodzie sądowym, flegmonami i tyfusem – wprost przeciwnie, to właśnie Grabner kazał rozstrzelanym więźniom nadawać diagnozy naturalnej śmierci przy wystawianiu meldunków i dokumentów pośmiertnych, a flegmony oraz tyfusu użył jako parawaników maskujących. Mam na to następujące dowody:

Na rozkaz Oddziału Politycznego (Grabnera) Rapportführer, względnie ktoś z urzędników Oddziału Politycznego (SS-Oberscharführer Boger, SS-Unterscharführer Lachmann, SS-Sturmmann Florschütz – którzy zresztą sami egzekucję przeprowadzali) przynosił numery rozstrzelonych więźniów do kancelarii Krankenbau – z dopiskiem albo powiedzeniem ustnym: „Vom Krankenbau als normal verstorbene absetzen!”, co znaczyło w konsekwencji: wystawić im meldunki i dokumenty pośmiertne wskazujące na to, że rozstrzelani zmarli nie od kuli, a na skutek flegmony czy innego tyfusu.

Ten proceder rozpoczął się w pierwszych dniach czerwca 1942 r. – 6, względnie 7 [dnia] (zaznaczam, że chodzi mi tylko o egzekucje, po których następowało „Vom Krankenbau absetzen!”) i trwał nieprzerwanie prawie że do końca istnienia obozu, z tym że po odejściu Grabnera liczba rozstrzeliwanych wyraźnie zmalała.

Z inicjatywy więźniów (nr 808 Jan Pilecki i nr 7725 Tadeusz Paczuła) wyszła koncepcja próby zmiany tych stosunków. W 1943 r., będąc zatrudnionym wtedy w kancelarii Krankenbau, zwróciłem ówczesnemu LagerarztowiSS-Obersturmführerowi dr. Fiedrichowi Entressowi uwagę, że podpisuje fałszywe dokumenty, noszące diagnozy normalnej śmierci, podczas gdy dotyczyły one rozstrzelanych.

Doktor Entress rozkazał więźniom wystawiającym te dokumenty wstrzymać dalsze ich wypełnianie, twierdząc, że musi się wpierw porozumieć z SS-Untersturmführerem Grabnerem, szefem Oddziału Politycznego. Doktor Entress wrócił z tej „konferencji” zmyty i kazał bezzwłocznie kontynuować przerwaną robotę.

3) Grabner wie jedyny, ilu więźniów rozstrzelano, sam był gorącym egzekutorem wyroków „z góry” – a jeśli było mu ich za mało, dokładał „z własnej kieszeni” skazańców na egzekucje (np. 12 czerwca 1942 r., 29 lipca 1942 r., 28 października 1942 r., 19 stycznia 1943 r. etc.). A jeśli brak było w aktach Oddziału Politycznego odpowiedniego materiału, sam inspirował więźniów [do] organizowania tajnych związków na terenie obozu i urządzał „pogromy” kończące się egzekucją (np. pogrom kartoflarni – realizował Boger, pogrom Effektenkammer – Grabner osobiście, pogrom Bekleidungskammer – Grabner osobiście etc.).

4) Grabner był przy egzekucjach obecny, zarówno przy [tych] więźniarskich, jak przy egzekucjach Sondergerichtu, Standgerichtu, przeprowadzanych na bloku 11., przy czym stwierdzić muszę, że przy Standgerichcie i Sondergerichcie nigdy Grabnera nie zabrakło.

Przeprowadzanie selekcji więźniów nagromadzonych w „bunkrze” na bloku 11. należało również do Grabnera, przy czym Grabner często decydował spojrzeniem albo [na podstawie] odpowiedzi z ust więźnia na zadane przez niego pytanie, np. Grabner do więźnia Sokołowskiego z bloku 9.

(nr więźnia ponad 13 000): „Was bist du von Beruf?”. Odpowiedź: „zawodowy wojskowy” zakwalifikowała Sokołowskiego do grupy przeznaczonej „pod ścianę”. Takich scenek nie zabrakło przy żadnej selekcji poprzedzającej egzekucję, przy czym pierwszeństwo „pod ścianę” miała zawsze polska inteligencja.

5) Liczba jeńców radzieckich przebywających w KG (Kriegsgefangenenlager) Auschwitz została w procesie podana mylnie. Przekraczała z pewnością 12 600, o ile nie była wyższa od 13 000 (numerowanych jeńców radzieckich), z których przy życiu zostało 96.

Oprócz tych jeńców zwożono setkami jeńców radzickich do Oświęcimia (listopad – grudzień 1941 r., styczeń – marzec 1942 r.) – tych nie numerowano wcale, tylko rozbierano na rampie pod Brzezinką (o ile przywieziono ich pociągiem), pędzono nocą nago po śniegu na blok 11., gdzie ich rozstrzeliwano, częstokroć każąc nago i głodno oczekiwać po kilka dni na kolejkę – jeśli był natłok. Specami od egzekucji jeńców radzieckich byli Fitze i Stark – ówczesny zastępca Grabnera, który radzieckich jeńców rozstrzelał najwięcej, podejrzewam nawet, że Stark działał z polecenia Grabnera, w innym bowiem wypadku egzekucją zajęłyby się władze Abteilung IIISchutzhaftlagerführung, gdzie nie brak było sadystów takich, jak Palitzsch, Stiewitz, Polotzek, Plagge i innych.

6) Grabner decydował o rozstrzeliwaniach i dobrze wiedział, kto będzie rozstrzelany. Tak np. więzień nr 1180 Józef Maroń oraz inni wiedzieli z ust Grabnera częstokroć kilka tygodni, a nawet miesięcy naprzód, że będą rozstrzelani, na co zresztą znajdzie się dziś wielu świadków wśród żyjących.

Powyższe zeznaję zgodnie z prawdą i własnym sumieniem. Jednocześnie dodaję, że w razie zaistnienia potrzeby powołania mnie na świadka w procesie 40 zbrodniarzy Oświęcimia, z których większość jest mi bardzo dobrze znana, wyrażam niniejszym moją gotowość.