RUDOLF KOWALEWSKI

Kraków, 25 listopada 1947 r.

Rudolf Kowalewski
emeryt PKP
ul. Tenczyńska 2, Kraków

Do
Wysokiego Sądu Międzynarodowego,
na ręce Prokuratury w Krakowie

Z okazji procesu [w sprawie] oskarżonego Grabnera, byłego szefa gestapo, ośmielam się kilka zdań Prokuraturze donieść.

Zaznaczam uprzejmie, że oskarżony Grabner był oprócz komendanta obozu Oświęcim Hößa również barbarzyńskim katem niżej podanych 16 ofiar [z] 9 lipca 1940 r. Wyżej wymieniony kat, bohater, musi Prokuratorze w tym wielkim procesie sam przyznać, że nie jest ein echter Wianerkind, Wianerblut – tylko ein echter Wianermörder z bydlęcym sumieniem. Oskarżony Grabner [patrzył] z wielką radością [na] udających się z prośbą o swych synów i mężów na audiencję do Wielmożnego Pana mordercy Hößa. Była to pierwsza próba wytrzymałości męczeństwa na niżej podanych ofiarach z 1940 r.

Spośród wszystkich przełożonych w obozie był oskarżony najwierniejszym gospodarzem i aniołem stróżem byłego upiora Hößa, którego bardzo często zastępował. Kary wspólnie łagodne wymierzali. Na przywitanie ofiar w obozie 25 kijów, a na pożegnanie – po wielkich katuszach w obozie Oświęcimiu, [przy przenoszeniu ofiar] na śmierć przeznaczonych do innego obozu – 75 kijów, aż ciało odpadało od kości.

Zrozpaczonych rodziców lub żon uwięzionych mężów, udających się z prośbą do komendanta Hößa, nie dopuścił anioł stróż Grabner. Podchodził do proszących w otoczeniu kilku żołnierzy SS, z bronią w pogotowiu, i wołał podniesionym głosem: „Do kogo się udajecie?”. „Do pana komendanta Hößa, prosimy”. „Co, do Hößa? Komendant Höß [to ja] jestem i ja ich aresztowałem, a co pobroili, to jest moja rzecz, tak mi się podobało” itd.

Ludność miasta i koledzy ukrywali się z daleka przed groźnym bandytą.

Niżej podpisany podaje Prokuratorze nazwiska ofiar: Bolesław Bicz, Józef Muszyński, Emil Kowalowski, Józef Patek, Stanisław Mrzygłód, Grzegorz Olek, Rudolf Gregor, Grzegorz Urbański, Władysław Szczudlik, Karol Jurek, Paweł Zbieszczyk, Tadeusz Kukulski, Stanisław Bargiel, Leopold Gunia, Gerhard Hejka i Zdzisław Wiesiołek. Pierwszych pięciu to robotnicy cywilni zatrudnieni przy remoncie budynków w obozie, reszta [to] jeńcy obozu.

29 listopada 1940 r. odesłano wymienione ofiary po pięciu miesiącach katuszy w Oświęcimiu do Mauthausen-Gusen już nie jako ludzi, a jako kaleki zalane krwią, których to niżej podpisany osobiście widział, wobec świadków. Synowi Podpisanemu po czterech miesiącach pobytu w Mauthausen złamano kręgosłup, ponieważ okazywał jeszcze znaki życia uduszono jego własnym szalem.

Bardzo zadziwiające jest, że w tymże dochodzeniu protokolarnym [w sprawie] powyżej wymienionych pięciu cywilnych robotników w obozie wyznaczono [na] świadka przeciw swoim kolegom elektryka Urbańskiego, zamieszkałego w Oświęcimiu, pomimo że pracował w zupełnie innym budynku i nie stykał się z nimi. Był świadkiem w Oświęcimiu, w Katowicach i [przez] 14 dni w Berlinie. Był on bardzo lubiany przez Grabnera. Może na życzenie świetnej Prokuratury w tymże procesie oskarżony Grabner zechciałby dokładniej określić świadka – dlaczego był wyzwany: czy tylko dla opinii że świadka Urbańskiego 14 dni po Berlinie poniewierano.

Niżej podpisany żałuje mocno, że nie może być na tak ważnym procesie, ponieważ jest w podeszłym już wieku, mając 70 lat [i] czuje się słabym, chorym.