STEFAN ŚWIETLICKI

Skaryszew, 2 grudnia 1947 r.

Ks. Stefan Świetlicki
Skaryszew k. Radomia

Do
Najwyższego Trybunału Narodowego,
sądzącego katów oświęcimskich w Krakowie

Nie słysząc, aby który ze świadków zeznawał o najokrutniejszym chyba sposobie mordowania ludzi w Oświęcimiu, uważam za wskazane donieść z ust naocznego świadka o paleniu żywcem ludzi w odkrytych dołach w Brzezince (Birkenau).

Świadek ten, stosunkowo wcześnie przybyły do Oświęcimia, widział na własne oczy, jak przybywających do Oświęcimia, głównie Żydów z rozmaitych stron, rozebranych – bez różnicy na płeć i wiek – do naga, wtłaczano do samochodów ciężarowych i zawożono do Brzezinki. Tam były przygotowane olbrzymie doły, wyłożone stale palącą się karpiną (pniami drzew), bez przerwy polewaną roztopionym tłuszczem ludzkim. Nabity ludźmi samochód podjeżdżał na brzeg palącego się dołu i po automatycznym otwarciu klapy spuszczano cały „ładunek” w gorejący w dole ogień.

Ten system mordowania ludzi trwał do czasu, aż jeden z szoferów, niezupełnie widocznie jeszcze wyzuty z ludzkich uczuć, po kilkakrotnym spełnieniu tej okrutnej funkcji, wyszedł z samochodu, wyjął z kieszeni rewolwer i ze słowami: „Dosyć mam tej roboty” wypalił sobie w głowę. Wkrótce po tym fakcie zaprzestano palenia ludzi żywcem w owych dołach, a czyniono to w krematoriach.

Świadek ten mieszka w tutejszej okolicy. Nazwisk katów nie pamięta, lecz fakt palenia żywcem ludzi w gorejących dołach opowiadał ze zgrozą, niepozwalającą wątpić w jego prawdziwość.