Drugi dzień rozprawy, 12 marca 1947 r.
Wchodzi na salę świadek i na pytanie Sądu podaje swoje personalia: Kai Feinberg, ur. w 1921 r. w Oslo, Norwegia, student, Żyd, w stosunku do stron obcy.
Przewodniczący: (Zwracając się do tłumaczki). Proszę powtórzyć świadkowi, że obowiązuje go całkowita prawdomówność pod rygorem skutków prawnych fałszywego zeznania.
Czy są jakie wnioski co do trybu przesłuchania świadka?
Prokurator Siewierski: Prokuratura zwalnia świadka od przysięgi.
Adwokat Umbreit: Obrona również.
Przewodniczący: Trybunał postanowił, że świadek zgodnie z wnioskiem stron będzie przesłuchany bez przysięgi. Niech świadek powie, w jakich okolicznościach i z jakiego powodu znalazł się w Oświęcimiu i co w ogóle tam przeżył. Świadek zechce nam dać pełną sylwetkę życia w obozie w czasie, kiedy był tam.
Świadek: Zostałem aresztowany w 1942 r. we wrześniu w Oslo wraz z moją rodziną, ojcem, matką, bratem i siostrą, a w grudniu zostaliśmy zesłani do Oświęcimia. Przyjechaliśmy do Oświęcimia rozdzieleni, osobno mężczyźni, osobno kobiety. Matka i siostra zostały załadowane na wóz ciężarowy i zawiezione prosto do krematorium. Ja zostałem zawieziony zrazu do Birkenau, a potem do Oświęcimia i byłem tam trzy dni. Potem zostałem wywieziony do obozu w Monowicach pod Oświęcimiem. W Monowicach byłem trzy miesiące. Tam straciłem ojca, który tam umarł. Sam chciałem się zabić w Monowicach, dwa razy próbowałem popełnić samobójstwo. Miałem zapalenie płuc i miałem być wysłany do komory gazowej, ale miałem o tyle szczęścia, że nie było wagonu i zawieźli mnie z powrotem do Oświęcimia. Tam byłem w szpitalu przez 14 dni. Potem mnie wyselekcjonowano znowu do komory gazowej. Tam były setki chorych i z tych setek ludzi tylko dziesięciu nie zostało wysłanych do komory gazowej. Wyszedłem ze szpitala jako robotnik i zostałem przydzielony do robót jako człowiek słaby, właściwie niezdolny do pracy. Wykonywałem wszelkie możliwe prace w Oświęcimiu, jak noszenie cementu, kamieni, tłuczenie kamieni, noszenie desek. Dostałem tyfusu. Przeniesiono mnie do szpitala i robiono na mnie eksperymenty, stosując jakiś nowy medykament przeciwtyfusowy. Po przejściu tyfusu wróciłem znowu do obozu do roboty jako robotnik. Ważyłem 45 kg. Kiedy już byłem ozdrowieńcem, przyszedł SS-man na nasz oddział i zabrano nas wszystkich do kąpieli przymusowej. Między tymi ludźmi było 300 osób bardzo osłabionych, które były przeznaczone do komory gazowej. Między innymi byłem także i ja. Oni czekali na dachu domu trzy dni, żeby zdecydowano, co z nimi zrobić. Do dzisiejszego dnia nie zdaję sobie sprawy, dlaczego wtedy wyłączono setkę więźniów i wysłano z powrotem do pracy. Pracowałem w Oświęcimiu w różnych działach, dopóki nie przyszli Rosjanie w 1945 r. Zostałem oswobodzony przez Rosjan i pracowałem z nimi do kwietnia.
Przewodniczący: Świadek mówił o selekcji, jak to się przedstawiało? Mówił też o eksperymentach lekarskich. Może świadek nam przedstawi, na czym polegały te eksperymenty?
Świadek: W 1943 r. Niemcy stosowali zastrzyki z moczu. Ja sam widziałem, jak po takim zastrzyku w trzy godziny ludzie w strasznych bólach i męczarniach umierali.
Przewodniczący: Czy to były eksperymenty naukowe?
Świadek: To były właściwie i eksperymenty, i chęć patrzenia, jak się ludzie męczą.
Przewodniczący: Świadek wspomniał, że jest studentem, na jakim wydziale?
Świadek: Na matematyce.
Przewodniczący: Jak praktycznie przedstawiało się z tymi zastrzykami, o których świadek mówił, z moczu, czy duże ilości [więźniów] przechodziły przez tego rodzaju badania?
Świadek: Tak, mniej więcej 200 ja sam widziałem.
Przewodniczący: Na jakiej przestrzeni czasu?
Świadek: Podczas dwóch miesięcy.
Przewodniczący: I to kończyło się zazwyczaj śmiercią, czy zawsze?
Świadek: To były wszystko wypadki śmiertelne.
Przewodniczący: Jak sobie świadek tłumaczył eksperymenty z tymi zastrzykami, do czego one miały służyć, w jakim celu?
Świadek: Zdawałem sobie sprawę, że to jest tylko sadyzm niemiecki, chęć mordowania ludzi i znęcania się nad nimi.
Przewodniczący: Czy to trwało długi okres czasu?
Świadek: To było tylko na jednym oddziale szpitalnym.
Przewodniczący: Czy to było i na innych oddziałach, czy to była zasada, system, czy były podejmowane i inne eksperymenty?
Świadek: Na pewno były te same eksperymenty i na innych oddziałach tego szpitala. Wiem, że robiono zastrzyki z nafty, a poza tym robiono doświadczenia na oddziałach kobiecych.
Przewodniczący: Jakiego rodzaju? Świadek wspomniał o zastrzykach z nafty, do czego służyły, co na ten temat mówiono i co świadkowi wiadomo?
Świadek: Zastrzyki przeważnie robiono ludziom, którzy już byli tak słabi i chorzy, że nie mieli ochoty do życia, nie interesowało ich, z czego zastrzyki były robione. Dwie osoby, które miały robione te eksperymenty, żyją do dzisiejszego dnia, mają nogi chore, nie mogą chodzić, bo te zastrzyki były robione w nogę.
Przewodniczący: Świadek wspomniał o eksperymentach na kobietach, jakiego rodzaju były te eksperymenty?
Świadek: Przede wszystkim sztuczne zapładnianie. Słyszałem, że od mężczyzn było pobierane nasienie.
Przewodniczący: Świadek powiedział, że stracił ojca i dalszych członków rodziny?
Świadek: Matka i siostra zostały od razu wysłane do komory gazowej, jak przyjechaliśmy do Oświęcimia.
Przewodniczący: Czy oskarżony obserwował takie transporty do komory gazowej, miał styczność z ludźmi, których wysyłano do komory gazowej?
Świadek: Pracowałem przy krematoriach, kopałem jakiś rów, więc widziałem wiele razy. Widziałem kobiety i dzieci, które jechały do tego krematorium.
Przewodniczący: Czy te kobiety i dzieci bezpośrednio z kolei prowadzono do krematorium, czy przy selekcji?
Świadek: Bezpośrednio z pociągu, selekcja odbywała się przy kolei, ładowano do aut i do krematorium.
Przewodniczący: Jakie były ilościowo te transporty?
Świadek: Jest niemożnością stwierdzić, bo to były tysiące, tysiące ludzi.
Przewodniczący: Ile mnie więcej dziennie jednocześnie kierowano do krematorium, skoro świadek obserwował te transporty?
Świadek: Trudno określić dokładnie cyfrę, wiem tylko, że w maju, czerwcu i lipcu przyjechało 600 tys. Węgrów, z tego spalono w krematorium 550 tys. Ponieważ krematorium nie mogło spalić tylu osób, więc urządzono doły i część osób palono żywcem w tych dołach.
Przewodniczący: A w krematorium swoim porządkiem?
Świadek: Tak. Zdarzało się bardzo często, że żyjących ludzi wrzucano do ognia.
Przewodniczący: Czy świadek widziałem takie zdarzenie?
Świadek: Osobiście na własne oczy tego nie widziałem, widział to sześcioletni chłopak, który może to potwierdzić.
Przewodniczący: Jak on się nazywa?
Świadek: Władysław Taube.
Przewodniczący: Gdzie on mieszka?
Świadek: W Rzymie, adresu nie znam.
Przewodniczący: Czy dużo Norwegów, rodaków świadka wywieziono do Oświęcimia?
Świadek: Było nas 800, z tego 400 stanowili starcy, kobiety i dzieci, którzy od razu wprost pojechali w Oświęcimiu do krematorium.
Przewodniczący: Czy była to ogólna liczba wywiezionych Norwegów, czy tylu było w transportach, o których świadek mówił?
Świadek: Tylu było wszystkich Norwegów. Było ich trzy transporty. Z tych czterystu, którzy zostali w obozie, po dwóch miesiącach żyło już tylko trzydziestu. Norwegowie nie mieli w ogóle szans, żeby przetrwać obóz w Oświęcimiu, bo przeważnie byli to polityczni. Dawano im specjalnie ciężką pracę, bo uważano, że Norwegowie są tak silnie zbudowani, że mogą podołać wszelkiej pracy. W dzień wigilijny np. pracowaliśmy przez cały dzień do godz. 3.00 w nocy. To się zdarzało bardzo często.
Przewodniczący: Jaką pracę wykonywał świadek?
Świadek: Robiłem wszystko to, co robiono w obozie. Jak wspomniałem, nosiłem kamienie.
Przewodniczący: Czy świadek był bity podczas pracy albo poniewierany?
Świadek: Mam na całym ciele znaki od bicia przez Niemców.
Przewodniczący: Jakiego rodzaju to było bicie – czy specjalna chłosta, czy jakimś drągiem i kto bił?
Świadek: Bili wszystkim, co było pod ręką. Szpicrutą, kolbą, kijem.
Przewodniczący: Czy z powodu takich uderzeń odniósł świadek jakieś złamanie, czy nadwyrężenie, względnie jakieś obrażenia wewnętrzne, powiedzmy krwotoki?
Świadek: Miałem połamane żebra.
Przewodniczący: Czy świadek zna oskarżonego, czy widział go?
Świadek: Tak.
Przewodniczący: Czy oskarżony często chodził po barakach, czy interesował się więźniami i życiem więziennym?
Świadek: Bywał często na inspekcji, ale tylko przechodził.
Przewodniczący: Czy świadek widział albo słyszał, żeby oskarżony kogoś bił, czy znieważał?
Świadek: Nie, tego nie widziałem.
Przewodniczący: Należy więc wnosić, że oskarżony był rzadkim gościem w obozie wśród więźniów?
Świadek: Pokazywał się rzadko, ale jeżeli pokazywał się, to między pięcioma, sześcioma adiutantami. Kiedy przechodził wszyscy byli zwykle bardzo zdenerwowani, bo nie znosił najmniejszego nieporządku czy przekroczenia. Wszystko musiało być bardzo czyste, bo był wielkim pedantem.
Przewodniczący: Czy oskarżony był karany poza tymi wypadkami bicia, to znaczy czy podlegał jakimś karom dyscyplinarnym, czy porządkowym w obozie np. bunkru?
Świadek: Byłem przewodnikiem i Niemiec kazał mi raz bić starca. Nie chciałem tego robić, więc zostałem ukarany bunkrem. Niemiec oświadczył, że musze go bezwzględnie słuchać.
Przewodniczący: Jak praktycznie wyglądała ta kara?
Świadek: Dziesięć dni byłem na stojąco w bunkrze. Bunkier miał mniej więcej jeden metr kwadratowy, stało tam czterech mężczyzn. Musieli stać w nocy, a w dzień pracowali. Poza tym dostałem 25 batów, dlatego, że zapaliłem papierosa podczas dnia. Po tym biciu nie mogłem usiąść przez trzy miesiące.
Przewodniczący: Świadek mówił, że był w bunkrze przez dziesięć nocy.
Świadek: Tak.
Przewodniczący: A przez dzień świadek pracował? Jak świadek był zdolny do tej pracy?
Świadek: Musiałem.
Przewodniczący: Czy poza tym świadek zauważył jakieś egzekucje wykonywane publicznie? Czy był świadkiem takiej egzekucji?
Świadek: Widziałem, jak po apelu wieszano ludzi, widziałem osobiście, jak zabito uciekinierów. Właściwie przeważnie wieszano wszystkich więźniów.
Przewodniczący: | Nie mam pytań do świadka. |
Prokurator: | Niech świadek wyjaśni, co z tego reżimu obozowego odczuwał najdotkliwiej? |
Świadek: | Czy to, co sam uważam za najgorsze, czy też to co najgorszego przeżyłem? |
Prokurator: I jedno, i drugie.
Świadek: Najgorsze było, kiedy mego ojca zabito.
Prokurator: A z tych przeżyć wynikających z reżimu stosowanego w obozie?
Świadek: Najstraszniejsze to było to bestialstwo i sadyzm, z jakim Niemcy podchodzili do więźniów.
Prokurator: Czy bicie było powszechne?
Świadek: Tak, to było powszechne zjawisko. Najstraszniejsze było to, że przychodzili ludzie na trzy miesiące do pracy i z góry wiedziano, że po tych trzech miesiącach będzie śmierć.
Prokurator: Czy świadek mógł otrzymać ze swojej ojczyzny jakąś paczkę czy korespondencję?
Świadek: Przez ten cały czas dostałem cztery listy i ani jednej paczki. Przyszła jedna paczka do Sachsenhausen, ale nie miałem prawa podjęcia jej.
Prokurator: Świadek nie miał prawa otrzymać żadnej paczki?
Świadek: Tak.
Przewodniczący: Czy strony mają jeszcze pytania do świadka? (Nie).
Świadek jest wolny.
Zarządzam przerwę do godz. 16.00.