EUGENIA KRUSZEWSKA

Dnia 10 września 1946 r. w Hrubieszowie, Sąd Grodzki w Hrubieszowie, w osobie sędziego K. Zenbrynowicza, zbadał w charakterze świadka niżej podaną, która uprzedzona o obowiązku mówienia prawdy podaje:


Imię i nazwisko Eugenia Kruszewska
Wiek 45 lat
Imiona rodziców Michał i Tekla
Miejsce zamieszkania Szusłowice

25 stycznia 1943 r. wysiedlona zostałam z Szusłowic razem ze wszystkimi mieszkańcami. Wysiedlenie przeprowadzali ludzie w niemieckich mundurach. Niektórzy mówili językiem ukraińskim, tak jak u nas mówią. Szusłowice wysiedlone zostały za namową administratora majątku Szusłowice, Gryczy Maruszczaka, który teraz jest fotografem w Warszawie. Teściowa jego [nieczytelne] mieszka jeszcze w Szusławicach. Wywieziono nas do obozu w Zamościu, gdzie przeznaczona zostałam do baraku nr 12. Przez cały czas pobytu w Zamościu dostawaliśmy tylko raz dziennie zupę brukwianą, kawałek chleba i dwa razy kawę bez cukru.

Po dziesięciu dniach wywieziono nas do Oświęcimia. Pojechało nas razem 700 osób. W Oświęcimiu siedzieliśmy przez trzy dni w stodole bez pożywienia. Później wzięli nas do [nieczytelne] parni [sauny], po zabraniu ubrań i strzyżeniu głowy. W parni byliśmy przez pół dnia, potem na trzy godziny pod zimny prysznic przy otwartych oknach. Kto chciał stanąć z boku, był bity przez Niemców. W końcu dali nam papierowe ubrania i zagnali do baraku nr 14. Stamtąd co dzień gnali nas do pracy 14 km od obozu. Kto pozostawał w tyle, psy go rozszarpywały. Ja sama mam nogę porwaną przez psy. Jakoś w krótki czas wybuchła zaraza Durchfallu na którą, codziennie umierało w moim baraku 100–150 osób. W czasie pracy, w czasie [nieczytelne] pracy, w czasie apelów i baraku bito nas przy każdej sposobności bez powodu i zabijano. U nas w baraku najbardziej krwiożercza była Polka zwana „Stenia”. Za pożywienie służyła zupa brukwiana, 25 dag chleba dziennie i „ziółka” – herbata rano i wieczorem. Niedaleko naszego baraku były piece do palenia ludzi. Piece czynne były cały czas. Ciągle słychać było stamtąd krzyki ludzi palonych żywcem. Po półtora roku wywieziono mnie do pracy w Ravensbrück i do Berlina. Warunki nie były lepsze.

Na tym kończę. Odczytano.