JAKUB LEWIN

Trzynasty dzień rozprawy, 25 marca 1947 r.

Świadek podał co do swej osoby: Jakub Lewin, 43 lata, lekarz asystent na Wydziale Medycznym Uniwersytetu w Paryżu, żonaty, jedno dziecko, bezwyznaniowy, w stosunku do stron obcy.

Przewodniczący: Jakie są wnioski stron co do trybu przesłuchania świadka?

Prokurator Cyprian: Zwalniany od przysięgi.

Adwokat Ostaszewski: Zwalniamy od przysięgi.

Przewodniczący: Za zgodą stron Trybunał postanowił przesłuchać świadka bez przysięgi.

Niech świadek przedstawi, w jakich okolicznościach przybył do Oświęcimia i co mu wiadomo w tej sprawie w stosunku do oskarżonego Hößa.

Świadek: Aresztowano mnie w Paryżu 11 grudnia 1941 r. i zostałem przewieziony do obozu w Oświęcimiu 27 marca 1942 r. Uprzednio przez trzy miesiące przebywałem w obozie Compiègne we Francji.

Po przybyciu do Oświęcimia nasz transport został przyjęty od razu uderzeniami nahajek ze strony licznych SS-manów, którzy oczekiwali nas na dworcu i mogę powiedzieć, że od tej chwili bito nas bezustannie. Toteż przybywszy do obozu natychmiast zdaliśmy sobie sprawę z tego, że chodzi tu o obóz, gdzie systematycznie niszczono wszystkich ludzi. Oto system postępowania, jakiego się trzymano w owym czasie w Oświęcimiu.

Praca, którą więźniowie musieli wykonywać, była ponad siły pracujących. Np. w dniu, w którym przybyłem, względnie w dniu następnym, skierowano mnie do pracy przy noszeniu desek. Było nas dwóch do tej pracy. Rozpoczęliśmy od przenoszenia jednej deski, kiedy wróciliśmy, dano nam dwie deski, później trzy i cztery i tak nosiliśmy aż do momentu, kiedyśmy padli. W tej chwili zaczęto nas bić, a kiedy już leżeliśmy na ziemi, pozostawiono nas tak, nie zajmując się nami.

Muszę podkreślić, że wszyscy nasi przełożeni byli to zbrodniarze z zielonymi trójkątami. Takimi byli szefowie bloków, jak również nasi dozorcy i kapo, których nazywano Aufseherami albo brygadierami.

Dalej poza tą pracą, która stale była ponad siły pracującego, odżywanie było zupełnie niewystarczające. Składało się ono z jednej piątej bochenka obozowego chleba, z maleńkiej ilości margaryny, pięciu – dziesięciu gramów dziennie, małej łyżeczki od kawy marmelady albo cieniutkiego plasterka pięciomilimetrowego kiełbasy. Poza tym nasza odzież była również niewystarczająca. Dano nam zimą 1942 r. – było to w marcu – odzież letnią jeńców sowieckich, których było jeszcze w chwili naszego przybycia 300 z liczby – jak nam mówiono – 13 tys. Nie było w obozie żadnego szpitala. Higiena była zupełnie niewystarczająca, nie było wody do picia ani do mycia się. Podczas pierwszych sześciu tygodni mojego pobytu w obozie ani razu się nie myłem ani nie rozbierałem. Nie jest rzeczą dziwną wobec tego, że w tych warunkach ludzie bardzo łatwo chorowali, a ponieważ nie było szpitala, opieka nad chorymi polegała tylko na tym, że ich po prostu zabijano. Z tego mogłem sobie zdać sprawę na własne oczy, kiedy zostałem pewnego dnia na bloku. Widziałem wtedy, jak po apelu, kiedy wszyscy więźniowie wyszli do pracy, blokowy i jego pomocnicy przechodzili przez blok, zbierali ludzi, którzy zostali w bloku, masakrowali i zabijali ich kijami. W ten sposób mieliśmy co wieczór po apelu, w bloku liczącym 600 więźniów, ok. 30 zmarłych.

Później po moim zwolnieniu znalazłem dokument ukryty w Krakowie i zawierający listę zmarłych i datę naszego transportu z 25 marca 1942 r. Ten transport obejmował mniej więcej 1100 osób, z których 90 proc. byli to ludzie liczący mniej niż 50 lat, więc ludzie względnie młodzi, a ponieważ oni przeszli przez badanie lekarskie, należy przypuszczać, że był to transport ludzi w sile wieku, zdrowych. Teraz chcę wykazać, w jaki sposób ci ludzie wymarli. W pierwszym miesiącu, tzn. w miesiącu kwietniu z tej liczby 614 już nie żyło. Z tych 500, którzy zostali przy życiu, w maju umarło 246, a z tych, którzy pozostali, mniej więcej połowa, bo 143 zmarło w miesiącu czerwcu. W lipcu zmarło 62, co również odpowiada mniej więcej połowie liczby, która była na początku miesiąca.

Widać więc, że to zabijanie ludzi było prowadzone w sposób bardzo systematyczny. Jest trudną rzeczą opisać te wszystkie systemy, których było bardzo wiele, zabijania ludzi i zadawania im cierpień. Opisać cierpienia zadawane tym ludziom jest niepodobieństwem, używając mowy potocznej. Wszystko to się działo wtedy, gdy pan Höß był komendantem obozu. Niemożliwością jest, żeby te wszystkie wymyślne sposoby okrucieństw były mu nakazane przez władze przełożone. Wszystkie te masakry były organizowane w sposób szczegółowy przez komendanta Hößa albo przez jego podwładnych.

To wszystko.

Przewodniczący: Świadek jest lekarzem?

Świadek: Tak jest.

Przewodniczący: Czy świadek może powiedzieć o eksperymentach i sterylizacji?

Świadek: Ja byłem tam lekarzem od 1943 r. Na początku nie było żadnego szpitala, jak powiedziałem, i chorzy byli po prostu zabijani. Doświadczenia były zapoczątkowane na bloku 10. Mógłbym tu potwierdzić to, co mówiło wielu świadków, a mianowicie, że były liczne wypadki sterylizacji kobiet i mężczyzn, były dokonywane biocepcje, to znaczy wycinanie pewnych fragmentów organów, a zwłaszcza macicy. Poza tym były robione zastrzyki substancjami więcej lub mnie toksycznymi. Widziałem naocznie doświadczenia robione z zastrzykami fenolu dosercowymi na kobietach, mężczyznach i dzieciach, które chciano uśmiercić. Widziałem liczne zbrodnie, które trudno opisywać, bo to pochłonęłoby zbyt wiele czasu. Widziałem setki ludzi rozstrzeliwanych, widziałem jak wieszano kobiety i mężczyzn, więźniów i cywilnych, którzy zupełnie niewiadomo, skąd się tam dostali, widziałem zabijanie matek z dziećmi, widziałem jeńców sowieckich masakrowanych w straszliwy sposób, przy czym łamano, rozbijano im przeguby rąk, ramiona, czaski, głowy, widziałem niesłychane ilości zbrodni, trudno to wszystko opisywać.

Adwokat Umbreit: Świadek w swych zeznaniach, opowiadając o tych różnych okrucieństwach i barbarzyństwach, jakie miały miejsce w Oświęcimiu, powiedział, że to były rzeczy inspirowane przez Hößa lub jego podwładnych. Czym sobie świadek tłumaczy, że te okrucieństwa powtarzały się jakby w typie standardowym we wszystkich obozach koncentracyjnych?

Świadek: Ja nie mogę tego tłumaczyć, ale przypuszczam, że musiała być szkoła do szkolenia SS-manów, w jaki sposób mają masowo zabijać ludzi.

Adwokat Umbreit: Więc to byłby pomyślany regulamin narzucony z góry?

Świadek: Przypuszczam, że regulaminu nie było, natomiast przypuszczam, że przeznaczeniem obozu było zabijanie ludzi, bo myśmy byli poza prawem, zdani na łaskę i niełaskę pierwszego lepszego SS-mana, który nikomu nie musiał zdawać sprawy z tego, co robi.

Przewodniczący: Świadek jest wolny.