ERWIN OLSZÓWKA

Dziesiąty dzień rozprawy, 4 grudnia 1947 r.
Początek posiedzenia o godz. 9.05.
Skład Trybunału jak w dniu 3 grudnia 1947 r.

Przewodniczący: Proszę wezwać świadka Erwina Olszówkę.

Świadek Erwin Olszówka, 31 lat, pracownik umysłowy, wyznanie rzymskokatolickie, w stosunku do oskarżonych obcy.

Przewodniczący: Przypominam świadkowi o obowiązku mówienia prawdy w myśl art. 107 kpk. Składanie fałszywych zeznań karane jest więzieniem do lat pięciu. Czy strony zgłaszają wnioski co do trybu przesłuchania świadka?

Prokuratorzy i obrońcy: Zwalniamy świadka od przysięgi.

Przewodniczący: Świadek będzie zeznawał bez przysięgi. Świadek zechce przedstawić, co mu wiadomo o sprawie, zwłaszcza w stosunku do oskarżonych znajdujących się tutaj na sali. Czy świadek ich rozpoznaje i co może zeznać o zachowaniu się poszczególnych oskarżonych w stosunku do więźniów. Proszę się rozejrzeć i wymienić nazwiska.

Świadek: W czasie mojego pięcioletniego pobytu w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu miałem możność zetknąć się z większością obecnych tu oskarżonych. W pierwszym rzędzie znany mi jest oskarżony Libehenschel, następnie oskarżony Aumeier, Möckel, Grabner, Kraus, Josten, Gehring, Müller, Plagge, Bogusch, Szczurek, Ludwig, Schumacher, Kirschner, Münch, Kremer. Spośród kobiet poznaję oskarżoną Mandel [Mandl], oskarżoną Brandl oraz oskarżoną Orlowski.

Przewodniczący: Jak długo świadek był w obozie koncentracyjnym?

Świadek: W obozie koncentracyjnym przebywałem od 25 czerwca 1940 r. do czasu jego likwidacji, tj. do 18 stycznia 1945 r. Początkowo zatrudniony byłem w różnych kolumnach roboczych Oświęcimia, jednak w ostatnim roku mojego pobytu, będąc na stanowisku pisarza obozowego, z racji wykonywanej przeze mnie funkcji miałem możność niejednokrotnie zetknąć się z wymienionymi przeze mnie oskarżonymi.

Jeżeli chodzi o oskarżonego Libehenschela, jest dowiedzionym faktem, że poczynił on pewne udogodnienia dla więźniów, nie przeszkadzało mu to jednak być panem Oświęcimia w czasie, kiedy szalała w obozie „akcja Hößa”. Jego pobudki humanitarne nie przeszkadzały mu absolutnie w prowadzeniu akcji wyniszczeniowej. Mianowicie pracował ręka w rękę z niesławnej pamięci Hößem. Jako komendant obozu w Oświęcimiu był bezpośrednim odtwórcą niechlubnej tradycji Hößa. W czasie jego rządów akcja wyniszczenia stała u zenitu. Jeżeli chodzi o masowe gazowanie więźniów w Oświęcimiu, należy przytoczyć fakt, że jakkolwiek Höß grał pierwszą rolę w tym całym makabrycznym przedsięwzięciu, jednakowoż Liebehenschel jako komendant i dowódca garnizonu w Oświęcimiu, tak zwany Standortältester, mógł mieć nieograniczony wpływ na bieg wypadków, jakie się rozgrywały na terenie obozu koncentracyjnego. Za jego panowania akcja przybrała do tego stopnia na sile, że można śmiało przytoczyć fakt, że wspólnie z Hößem wyniszczył trzy miliony ludzi na terenie Oświęcimia. Niezależnie od tego – jeżeli kiedykolwiek poczynił udogodnienia i ustępstwa dla więźniów – było to ze względów taktycznych zrozumiałe, z tej prostej przyczyny, że wojna chyliła się ku końcowi, przegrana Niemiec była widoczna jak na dłoni, czyli że – czując nóż na gardle – zboczył z kursu. Poza tym było mi już na terenie obozu wiadome, że niechlubnie spisał się w innych obozach czy w głównej komendzie obozów koncentracyjnych w Berlinie. O tym dowiedziałem się od kolegów, którzy byli zatrudnieni w Oddziale Politycznym.

Następny z kolei, oskarżony Aumeier, przyszedł do obozu koncentracyjnego w lutym 1941 r. z Flossenbürga. Tam zaprowadziwszy jak największą dyscyplinę, tę samą taktykę stosował na terenie obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu. To był człowiek żelaznej pięści, nie liczył się zupełnie ze skutkami, nie liczył się z życiem ludzkim. Ten człowiek miał czelność, ilekroć przyszły nowe transporty więźniów do obozu koncentracyjnego, w wymowie pełnej emfazy, mówić do Polaków, stojąc butnie i podnosząc głos, że Polska nigdy nie powstanie, Polska musiała zginąć, bo nie umiała się rządzić i że Polacy są tu po to, aby wyniszczyć ich potencjał życiowy. Mają prawo żyć tak długo, dopóki z wyniszczenia nie padną na pobojowisku. Wszak obóz koncentracyjny to było pole walki. Ten człowiek butnie odnosił się do wszystkich więźniów, bił na każdym kroku, [każdego] napotkanego więźnia, który mu tylko stanął na drodze. Ten człowiek umiał z zimną krwią strzelać do więźniów. Ten człowiek strzelał do ludzi w czasie egzekucji, oddając do nich z pistoletu „strzał honorowy”, strzał zaszczytny: po niemiecku nazywało się to Gnadenstoß. Aumeiera w czasie jego niechlubnej kariery w Oświęcimiu nigdy nie brakowało przy egzekucji, jakakolwiek to egzekucja była: czy selekcja, czy egzekucja zarządzona przez Oddział Polityczny, przez oskarżonego Grabnera.

Grabner był panem życia i śmierci, jeżeli chodzi o więźniów politycznych. W gnębieniu ich posługiwał się w najordynarniejszy sposób więźniami, którzy nosili zielone trójkąty na piersi. Zielony trójkąt oznaczał zawodowego zbrodniarza, który miał jak najczarniej zapisane karty przeszłości. Kryminaliści wywodzili się przeważnie z elementu niemieckiego. Grabner, ilekroć się zdarzyło, że więźniowie wyłamywali się spod rygoru oświęcimskiego, ingerował w brutalny sposób. Jego tłumaczenia, że kierował się li tylko zarządzeniami z góry, są pozbawione wszelkich podstaw i cech prawdy, nigdy bowiem wydział polityczny nie czekał na zarządzenia Berlina. Działał ściśle wedle swojej woli, a Grabner jako jego szef był za wszystko odpowiedzialny. Jako przykład pozwolę sobie przytoczyć, że kiedy dostałem się w 1940 r. do obozu, po miesięcznym tam pobycie za minimalne przestępstwo natury ludzkiej, mianowicie z wycieńczenia i z osłabienia zasnąłem w czasie pracy na strychu bloku 18a, obecnie 25a, zastępca Lagerführera Fritzscha, Meyer zwany „Laleczką” polecił mi wymierzyć karę 25 batów. Wpływ na wymierzenie tej kary miał Oddział Polityczny, który działał ręka w rękę z dowódcą obozu.

Karę wymierzył mi oskarżony Plagge wspólnie z Palitzschem. Miałem jednak szczęście, że skończyło się na 25 uderzeniach, gdyż nie wydałem przy tym żadnego głosu.

Po południu wezwano mnie do Lagerartzta Popierza [Popierscha]. Oświadczył mi, że mam ponieść karę chłosty i miał mnie zbadać, czy jestem zdolny ponieść tę karę. Brzmiało to ironicznie, byłem wtenczas muzułmanem. Dopiero na moje oświadczenie, że już otrzymałem 25 batów, co kazał mi udowodnić, stwierdził, że zaszła omyłka. Puścił mnie na blok. Gdy, pracując w kancelarii, dostałem akta, widziałem, że wyrok Berlina opiewał na dziesięć batów.

Po tej karze dostałem się do karnej kompanii. Robota ograniczała się do walcowania boiska. Przy olbrzymim walcu, który w normalnych warunkach powinny ciągnąć cztery pary koni, pracowali wycieńczeni więźniowie. To wszystko przetrzymałem dzięki silnemu, żelaznemu zdrowiu i silnej woli życia.

Baty były dla mnie i dla wszystkich więźniów chlebem codziennym.

Wystarczy wspomnieć kapa karnej kompanii Frankemanna, którego dosięgła sprawiedliwość. Został on przeniesiony do innego obozu i tam zginął haniebną śmiercią.

Jeżeli chodzi o oskarżonego Grabnera, chciałbym tu nadmienić, że mógł tu wiele zrobić. Ale nie chciał zresztą nic zrobić i jako Niemiec nie mógł nic zdziałać. W ciągu mojego długoletniego pobytu w obozie miałem możność być świadkiem kłótni Grabnera z Hößem o jego ogrodnika, który był skazany na śmierć. Grabner uparł się, że wyrok musi być wykonany.

Jak wyrok został wykonany i jaki miał być sposób wykonania, nie wiem. Wiem, że gdyby władze obozowe chciały, mogły ograniczyć ilość morderstw. Wszystkie egzekucje były najpospolitszymi w świecie mordami.

Następny oskarżony, Sturmbahnführer Kraus, przyszedłszy do Oświęcimia w 1943 r., przez pewien czas chodził bez zajęcia. Wówczas Lagerführer Hössler oświadczył mi, że jest to człowiek, który do niczego się nie nadaje. Kraus był znany wśród więźniów jako notoryczny pijak, który pod wpływem alkoholu bił, kogo spotkał. Najczęściej przebywał u szefa kuchni, o ile sobie przypominam nazwisko, Egersdorfa, zwanego „Wujem”. Wychodząc stamtąd w stanie nietrzeźwym, utrudnił mi złożenie apelu. Jako pisarz obozowy byłem odpowiedzialny za przeprowadzenie apelu wieczornego. Zrobił wtenczas w ten sposób, że kolumnę maszerującą przez bramę do obozu, z tego powodu, że któryś z więźniów nie wyrównał szeregu, zatrzymał i skatował jednego z nich. Kraus w ten sposób wyżywał się.

Drugi konkretny wypadek, jeżeli chodzi o Krausa, to było pobicie jednego z więźniów, mojego kolegi, który przyszedł do mnie późnym wieczorem do kancelarii. Kraus wpadł za nim, nic nie pytając, skopał go i odprowadził osobiście na blok 11 do bunkra. Po wyjaśnieniu przeze mnie sprawy więźnia tego wypuszczono, lecz nikt nie zwrócił mu bólu. Następnie Kraus został przeniesiony do Brzezinki i był komendantem obozu II.

Następny oskarżony, Josten, był drugim zastępcą Lagerführera w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu. Jego pieczy podlegała ochrona przeciwlotnicza. Człowiek ten był na wskroś tchórzem. Nie mogę powiedzieć, żeby w czym pomagał więźniom. Wybitny sadysta, jeżeli chodzi o awangardę SS, tych, którzy zasiadują na ławie oskarżonych. Mnie osobiście krzywdy nie zrobił. Ze mną się liczył, dlatego że całą robotę w kancelarii za SS-manów robiłem ja z moimi kolegami. Widocznie nie mieli odpowiedniego człowieka. Pracy były pełne ręce. Wyglądałoby na pozór, że więźniowie pracujący w kancelarii mieli lekką pracę. Pracowaliśmy 14 godzin na dobę, a niejednokrotnie byliśmy i w nocy przy transportach i spisywaniu list transportów, które miały odchodzić.

Może to potwierdzić Bogusch, człowiek, który na niczym się nie znał, ale z wyrachowaniem krytykował, cośmy robili w kancelarii. Z drugiej strony niejednokrotnie żebrał i wymuszał od nas środki żywności, o które myśmy musieli się starać z narażeniem życia.

Jeszcze wspomnę oskarżonego Gehringa, który był na bloku 11. Blockführerem. Na tym stanowisku był potrzebny jako odpowiedzialny człowiek.

Zdał egzamin na celująco, gdyż jako odźwierny w bunkrze nie przepuścił nikogo, aby go nie kopnąć. Brał udział w każdej egzekucji na bloku 11.

Czy sam strzelał, tego nie wiem. Byłem świadkiem jednego zajścia na bloku 11., jak zamordowano tam kobietę z dzieckiem. Nie wiem, czy mógł to ktoś widzieć, w każdym razie ja byłem świadkiem tego zajścia. Zdaje mi się, że jestem jedynym, który to widział. Przyglądałem się przez szczelinę okna bloku 10a, gdzie udało mi się ukryć przed okiem SS-manów, po przejściu dwukrotnie tyfusu w ciągu 1942 r. Blok 10. został w pośpiechu opróżniony, więc przypuszczaliśmy, że coś będzie się działo na dziedzińcu bloku 11. Przez szczelinę zobaczyłem straszny obraz, którego do dziś nie mogę zapomnieć. Przez bramę bloku 11. weszła kobieta z dzieckiem na ręku. Za nią weszli Palitsch i Gehring, brzęcząc kluczami. Rozmawiali chwilę ze sobą, o czym, nie wiem. Na moment przerwali rozmowę, Paltisch zastrzelił dziecko na ręku matki strzałem w kark, a później zastrzelił matkę i najspokojniej odeszli do bloku 11., w najlepszej myśli, że spełnili swój obowiązek. Spełnili go, jak najlepsi Niemcy.

Następny to oskarżony Müller, który jako Blockführer bił więźniów, tak jak zresztą wszyscy, z obowiązku i z nakazu. W licznych bowiem odprawach dawano SS-manom do zrozumienia, że więźniowie polityczni, a w szczególności Rosjanie, Polacy i Żydzi, to są to ludzie, którzy stoją na drodze do rozkwitu Trzeciej Rzeszy. Ich więc moralnym obowiązkiem jest zniszczyć te narodowości. Jako Arbeitsdienstführer – to było wysoką rangą w obozie – bił, kopał znęcał się, wysyłając na transport karny.

Czy zabił kogoś, tego nie mogę powiedzieć. W każdym razie wystarczy spojrzeć na jego postać typową, o wyglądzie wybitnie zbrodniczym. Na pewno miał na sumieniu niejedno życie ludzie.

Jeśli chodzi o oskarżonego Plaggego, to był SS-man, z którym się spotkałem zaraz po przybyciu na teren obozu Oświęcim. Plagge bowiem był tym, który prowadził w pierwszych tygodniach z przybywającymi więźniami tak zwane sporty. Banalna nazwa „sport”, miała służyć jako pierwszy stopień do wykończenia więźniów.

Przewodniczący: My to już wszystko wiemy, proszę, niech świadek powie coś specjalnego o oskarżonych, których zna.

Świadek: Pominę więc działalność oskarżonego Plaggego, a przejdę do oskarżonego Szczurka, który jako Blockführer na bloku 25a również bił więźniów i katował ich. Muszę jednak nadmienić, że był to jeden jedyny z Blockführerów, który mówił z nami po polsku. Niejednokrotnie jednak ironizował nasze uczucia patriotyczne, naigrawając się z nas. Był zdrajcą narodu polskiego, bo żył w Polsce przed wojną, a dopiero po jej wybuchu stał się zabitym Niemcem.

Co do oskarżonego Ludwiga, to jako Blockführer również spełniał bardzo dobrze swoje obowiązki, oczywiście w sensie negatywnym. Bił bowiem i kopał więźniów bez opamiętania.

Co do Schumachera, to znam go stąd, że pracując w kancelarii obozu, której okna wychodziły na magazyn żywnościowy, przyglądałem się niejednokrotnie, jak gnoił więźniów przy rozładunku chleba czy innych artykułów żywnościowych, z nieodstępnym pejczem. To był bowiem jego synonim władzy. Koledzy moi opowiadali mi, że musieli się bardzo wystrzegać oskarżonego Schumachera, gdyż był bardzo groźny.

Jeśli chodzi o oskarżonego Kirschnera, to był na kwarantannie pomocnikiem Plaggego. Nie mogę powiedzieć, żeby bił więźniów. Muszę przyznać, że miał jeszcze niezupełnie zatarte poczucie humanitaryzmu i był lepszy od innych.

Jeszcze chcę wspomnieć o oskarżonym Seufercie. Jako tak zwany pielęgniarz SS, czyli SDG [Sanitätsdienstgrade], przy czym skrótu tego nie mogę wytłumaczyć, brał udział w próbnym gazowaniu pierwszych więźniów obozu koncentracyjnego Oświęcim, które odbyło się w lipcu 1941 r. Zagazowani zostali wtedy komisarze radzieccy w liczbie 700–800 osób. Wspólnie z nim brał udział Palitsch oraz Schörke. Sam tego nie widziałem, gdyż nie mogłem być przy tego rodzaju czynnościach obecny. W każdym razie opowiadał mi to pisarz bloku 1. oraz kalifaktor z bloku 11., Niemiec nazwiskiem Kurt. Opowiadał mi dokładnie, gdyż miał on dostęp do wszystkich miejsc zbrodni dokonywanych przez SS-manów.

Przewodniczący: Świadek wspomniał Kremera i Müncha, czy może o nich powiedzieć coś konkretnego?

Świadek: Znam tych oskarżonych, ale nic konkretnego o nich powiedzieć nie mogę.

Jeżeli chodzi o obóz kobiecy, to muszę powiedzieć, że mimo wszelkich najściślejszych zakazów wchodzenia do obozu kobiet, zawsze znajdowały się sposoby, pozwalające nam kontaktować się z nimi. Jako pisarz mogłem niejednokrotnie dostać się do obozu kobiet, które opisywały mi wstrząsające nieraz historie. Oskarżona Mandl była tam w swoim żywiole. Biła kobiety. Jedna z Greczynek z pierwszego transportu greckiego opowiadała mi, że kiedy ich transport przyjechał do obozu w nocy, były umieszczone przez jedną noc w obozie męskim, zdaje mi się Wäscherei, i tam Mandl dopuszczała się czynów niegodnych kobiety. Niezależnie od tego Mandl w towarzystwie SS-manów wychodziła z psem z tej Wäscherei.

Jeżeli chodzi o oskarżoną Brandl, to ona również szykanowała kobiety i uchodziła za osobę o instynktach wybitnie sadystycznych.

Jeżeli chodzi o oskarżoną Orlowski, to poznałem ją w pierwszym dniu, gdy przyszła do obozu, z przeznaczeniem, aby zaprowadziła rygor w komandzie Buna.

Przewodniczący: Świadek przebywał tam przez kilka lat, czy nie spotkał się z oskarżonym Hoffmannem?

Świadek: Nie.

Przewodniczący: Świadek wspomniał o oskarżonym Kirschnerze, że on wśród innych wyróżniał się cechami ludzkimi. Co konkretnego świadek może przytoczyć na dowód jego humanitarności w stosunku do więźniów?

Świadek: Gdy Kirschner zwolnił Plaggego, wszystkim, którzy przebywali na kwarantannie wstępnej, kazał śpiewać piosenki, których nauka sprawiała nam duże trudności. Były one o treści, powiedziałbym bardzo sielankowej. Były smutne. Jeżeli nie wszyscy, to przynajmniej część więźniów widziała, że w czasie krótkich odpoczynków do izby nieraz przychodził Kirschner i płakał. Ten szczegół jest faktem niezbitym.

Przewodniczący: Z jakiego powodu płakał?

Świadek: Bo miał cień uczuć.

Przewodniczący: Czy może pod wpływem śpiewanych piosenek?

Świadek: Mam wrażenie, że jeżeli okazywał cień uczucia, to z tego powodu, że piosenki były bardzo sentymentalne, a niezależnie od tego widział, że wszyscy cierpimy dotkliwie.

Przewodniczący: W ten sposób świadek ocenia uczucia Kirschnera w związku ze śpiewanymi piosenkami.

Dziękuję.

Co może świadek powiedzieć o oskarżonej Orlowski?

Świadek: Słyszałem od kobiet, że na komandach, nie pamiętam już których, zaprowadziła rygor, jakiego nie można sobie wyobrazić. Niemiłosiernie biła kobiety. Jedną z moich znajomych zbiła do krwi.

Przewodniczący: Czy są pytania do świadka?

Prokurator Szewczyk: Świadek zeznał, oceniając działalność Liebehenschela, że wprowadził on pewne zmiany taktyczne, ze względów politycznych. Czy świadek, pracując w kancelariach, nie mógłby konkretnie stwierdzić na podstawie rozkazów otrzymywanych od władz przez Liebehenschela, czy też przez niego wydawanych i z rozmów prowadzonych, że te rzeczy istotnie były inspirowane przez władze i wprowadzenie tych zmian regulowane było stosownie do potrzeb reżimu?

Świadek: Jeżeli chodzi o taktyczne posunięcia ze strony Liebehenschela, to mogę to przytoczyć, oczywiście są to rzeczy drobne…

Prokurator Szewczyk: Nie chodzi mi o wyliczenie tych rzeczy, lecz o powiązanie tych zmian z centralą. Czy nie zaobserwował świadek czegoś, co by wskazywało, że komendantura otrzymywała instrukcje zmiany kursu w stosunku do więźniów?

Świadek: Nie mogę zorientować się, czy te zmiany pochodziły z własnej inicjatywy, czy też z nakazu władz.

Prokurator Szewczyk: W jakich kancelariach pracował świadek?

Świadek: W głównej kancelarii na terenie obozu.

Prokurator Szewczyk: Świadek wspomniał o oskarżonym Krausie w sensie ujemnym. Czy nie mógłby przytoczyć jakiegoś faktu dotyczącego jego udziału w selekcjach na rampie?

Świadek: Kraus już z racji swego urzędu musiał brać udział przy przyjmowaniu transportu na rampie.

Prokurator Szewczyk: Świadek sam tych rzeczy nie widział?

Świadek: Nie.

Prokurator Szewczyk: Niektórzy świadkowie zeznali, że w czasie ewakuacji obozu Kraus ze szczególną gorliwością uwijał się po obozie i zmuszał do łączenia się z ewakuacją, strzelając.

Świadek: Słyszałem o tym, ale nie widziałem, ponieważ działo się to w Brzezince, a ja byłem w centrali.

Prokurator Szewczyk: Świadek zeznał o oskarżonej Mandl, że dopuszczała się czynów niegodnych kobiety. Na czym polegała działalność Mandl tak ujemnie oceniona?

Świadek: Mandl, przebywając przy transportach nowo przybyłych z Grecji, przychodziła z psem i kijem i bezcześciła obnażone kobiety. To twierdzili fryzjerzy.

Prokurator Szewczyk: A więc świadek to też wie z opowiadania?

Świadek: Tak jest.

Prokurator Pęchalski: Świadek nazwał Jostena sadystą. Czy widział, jak oskarżony bił i kopał więźniów i w jakich okolicznościach?

Świadek: Byłem naocznym świadkiem w niezliczonych wypadkach.

Prokurator Pęchalski: Czy oskarżony stawał na bramie, rewidował więźniów i tam ich bił?

Świadek: Tak jest. Josten stał na bramie i przy najmniejszym przekroczeniu, gdy znalazł u więźniów jakiś przedmiot, bił do nieprzytomności.

Prokurator Pęchalski: A teraz proszę świadka, jeżeli chodzi o Kirschnera, kiedy on płakał? Bo nie mogę zorientować się, czy to było już po „sporcie”, po zajęciach?

Świadek: To było w czasie tych piosenek.

Prokurator Pęchalski: Czy poza piosenkami wykonywaliście jakieś ćwiczenia, czy tylko śpiewaliście?

Świadek: Na zmianę ćwiczyliśmy: żabkę, przysiady, tak zwany kaczy chód, walcowanie ziemi itd.

Prokurator Pęchalski: Czy przy tych ćwiczeniach cały dzień obecny był obok Plaggego także Kirschner i czy ćwiczenia zarządzał Plagge czy Kirschner?

Świadek: Przy tych ćwiczeniach obecni byli na zmianę Plagge albo Kirschner. Te ciężkie ćwiczenia zarządzał tylko Plagge. W czasie zmiany Kirschnera mieliśmy ćwiczenia lżejsze: ograniczały się one do marszów i śpiewów.

Prokurator Pęchalski: Czy świadkowi wiadomo, że ten płaczący na waszych ćwiczeniach Kirschner zagazował kilka tysięcy ludzi, ponieważ wsypywał cyklon do komór gazowych?

Świadek: O tym słyszałem, gdyż wszyscy Blockführerzy brali udział w gazowaniu ludzi.

Prokurator Pęchalski: Kirschner też?

Świadek: Tak.

Prokurator Brandys: Świadek wspomniał, że Aumeier przybył do obozu w lutym 1941 r. Chodzi mi o to, czy świadek się nie pomylił?

Świadek: W lutym 1942 r.

Prokurator Brandys: Świadek wspomniał o tym, że Bogusch wymuszał świadczenia od więźniów. Czy poza tym Bogusch bił i kopał więźniów i znęcał się nad nimi?

Świadek: Jeżeli chodzi o oskarżonego Boguscha, to z ogółem więźniów na terenie obozu miał on mało styczności. Stykał się tylko ze Schreibstubą.

Prokurator Brandys: Czy świadkowi wiadomo, kiedy Bogusch przybył do Schreibstuby?

Świadek: W 1943 r.

Prokurator Brandys: A co robił przedtem?

Świadek: Nie wiem, nigdy go przedtem nie widziałem.

Prokurator Brandys: Czy świadkowi wiadomo, że oskarżony Ludwig wymuszał od więźniów świadczenia pod groźbą represji, podobnie jak Bogusch?

Świadek: Robił to samo co Bogusch.

Prokurator Brandys: Od kiedy świadek pracował w Schreibstubie?

Świadek: Od 13 stycznia 1944 r. do chwili ewakuacji Oświęcimia. Były dwie kancelarie: jedna się nazywała Schutzhaftlager schreibstube, a druga Häftlings schreibstube. W tej drugiej ja pracowałem.

Prokurator Brandys: Czy świadkowi jest znana ogólna liczba więźniów?

Świadek: Ostatni numer opiewał na 218 tysięcy z czymś.

Prokurator Brandys: To byli tylko mężczyźni?

Świadek: Tak. Nie należy pominąć milczeniem, że była również osobna numeracja Żydów.

Prokurator Brandys: Jakie poza tym były sekcje?

Świadek: Poza tym była kategoria więźniów „E” – Erziehungshäftlinge.

Prokurator Brandys: Ilu ich było?

Świadek: O ile sobie przypominam, ostatni numer wynosił 12 tys. Była także kategoria „A” – „Żydzi transportowi”. Numeracja skończyła się na 20 tys. i władze przystąpiły do nowej numeracji „B”. W chwili ewakuacji obozu skończyło się na 9000. Była również numeracja „Z” obejmująca około 20 tys. numerów. Jeżeli chodzi o kobiety, to ich numeracja dochodziła do 132 tys.

Prokurator Brandys: Czy świadek orientuje się, ilu więźniów w obozie zostało rozstrzelanych, względnie zagazowanych? Jeżeli chodzi o więźniów numerowanych?

Świadek: Jeżeli chodzi o rozstrzelanych i zagazowanych, określam ich liczbę na jakieś 150 tys. razem, mężczyzn i kobiet.

Prokurator Brandys: Co stało się z Cyganami?

Świadek: Cyganie zostali zlikwidowani w lipcu 1944 r. w ten sposób, że część została wywieziona do innych obozów, tylko minimalna liczba w stosunku do wszystkich – o ile sobie przypominam, ok. 3000 – wyjechało do innych obozów, reszta została zlikwidowana.

Prokurator Brandys: W jaki sposób?

Świadek: Wszyscy zostali zagazowani.

Prokurator Brandys: Czy świadek sobie przypomina jakieś specjalne egzekucje czy akcje skierowane przeciw Polakom?

Świadek: Przypominam sobie egzekucję, która odbyła się w 1941 r. To była bodajże pierwsza głośna egzekucja. Wtedy zostało straconych ok. 40 Polaków za kuchnią w żwirowni. Następna egzekucja, którą sobie przypominam, była 12 czerwca 1942 r.

Prokurator Brandys: Może świadek podać liczby i daty?

Świadek: 12 czerwca 1943 r. rozstrzelano 380, z tego na bloku 11. – 120 z transportu śląskiego, resztę w Brzezince. Następne największe nasilenie egzekucji było w październiku 1942 r. Stracono niemal cały transport lubelski.

Prokurator Brandys: Ile mógł wynosić?

Świadek: W przybliżeniu 350 więźniów.

Prokurator Brandys: Czy świadkowi wiadomo o transportach z Zamojszczyzny?

Świadek: Wszyscy wiedzieliśmy, że transporty z Zamojszczyzny przychodziły na blok 21. W tych transportach przychodziły dzieci. Dzieci zostały bez reszty wymordowane przez zastrzyki na bloku 20.

Prokurator Brandys: Czy to były transporty większe?

Świadek: Zazwyczaj do tysiąca osób.

Prokurator Brandys: Dziękuję.

Prokurator Pęchalski: Proszę świadka, żeby nie było niedokładności, świadek określił liczbę rozstrzelanych na 150 tys., czy to chodzi o więźniów numerowanych?

Świadek.: Tylko o więźniów numerowanych.

Obrońca Kossek: Czy pamięta świadek, jak oskarżony Liebehenschel jako komendant przyszedł do obozu?

Świadek: Liebehenbschel przyszedł do obozu jesienią 1943 r.

Obrońca Kossek: Dlaczego świadek łączy okrucieństwa popełnione za Hößa z osobą oskarżonego Liebehenschela?

Świadek: Ja wspomniałem o akcji Hößa, która była w 1943 r.

Obrońca Kossek: Świadek powiedział, że nie są mu znane dokumenty, które wpływałyby na kurs polityki Liebehenschela.

Świadek: Nie powiedziałem, że on był powodowany rozkazami z Berlina, tylko, że za jego czasów kurs w obozie złagodniał.

Obrońca Wolska-Walasowa: Czy owa nieznanego nazwiska kobieta mówiła świadkowi o pobiciu i kiedy świadek wiedział ślady pobicia?

Świadek: To było w 1944 r. zimą.

Obrońca Rymar: Czy świadek miał kontakt z oskarżonym Ludwigiem?

Świadek: Spotykałem go codziennie w obozie i znam go z własnej obserwacji.

Obrońca Minasowicz: Pan był w czasie ewakuacji obozu, kto był kierownikiem ewakuacji?

Świadek: Dowódcą ewakuacji był Kessler, a jego prawą ręką Josten.

Obrońca Minasowicz: Czy ta ewakuacja odbywała się wśród strzelania więźniów, którzy iść nie mogli?

Świadek: Muszę przyznać, że w pośpiechu SS-mani nie zdołali wszystkich nas wymordować. Naszym punktem następnym był Wodzisław. Wszyscy, którzy osłabli w czasie marszu, zostali z miejsca zastrzeleni.

Obrońca Minasowicz: Czy przy konwojach widział pan oskarżonego Boguscha?

Świadek: W moim transporcie Boguscha nie widziałem.

Obrońca Minasowicz: A kiedy Bogusch zniknął panu z oczu?

Świadek: Gdzieś w październiku 1944 r.

Obrońca Minasowicz: Czy wiadomo panu, dokąd został przeniesiony?

Świadek: Nie wiem.

Obrońca Minasowicz: Czy wiadomo panu, że oskarżony robił wymuszenia u więźniów, w jakiej formie, jak się to odbywało?

Świadek: Jeżeli chodzi o Boguscha, to on wymuszał i myśmy mu dawali środki żywności, gdyż mieliśmy znajomości z kolegami, którzy pracowali w magazynach i przy transportach.

Obrońca Minasowicz: Więc chodziło o to, żeby mu coś dać?

Świadek: Tak.

Obrońca Minasowicz: A w wypadku, gdyby więzień nie uczynił zadość?

Świadek: Może indywidualnie nic by nie zrobił, ale chcieliśmy mieć spokój od niego w kancelarii.

Obrońca Minasowicz: Czy świadek widział, żeby oskarżony bił kogoś?

Świadek: Nie widziałem.

Obrońca Rappaport: Czy świadek zna oskarżonego Dingesa?

Świadek: Nie widziałem go w obozie.

Obrońca Czerny: Pan zeznał, że słyszał, iż Kirschner brał udział w gazowaniu. Kiedy to było?

Świadek: W okresie największego nasilenia, w 1944 r. W tym czasie oskarżony Kirschner był Arbeitsführerem.

Obrońca Czerny: Był w Passierscheinstubie?

Świadek: Nie znam takiej instytucji.

Obrońca Czerny: Kto panu mówił, że Kirschner brał udział w gazowaniu?

Świadek: Opinia publiczna w obozie, zresztą jeden z Blockführerów w przypływie szczerości wszystko mi opowiadał.

Obrońca Kossek: W jakim czasie było to gazowanie, w którym brał udział Kirschner? Na wiosnę czy w jesieni?

Świadek: Wtedy było duże nasilenie akcji, zaczęło się to w marcu i trwało do końca czerwca.

Przewodniczący: Oskarżony Szczurek może złożyć oświadczenie, względnie może postawić pytanie świadkowi.

Oskarżony Szczurek: Chcę zapytać świadka, czy podczas wykonywania moich czynności pełniłem służbę na bloku 11.

Świadek: O ile sobie przypominam, Szczurek nie pełnił służby na bloku 11.

Przewodniczący: Oskarżony Bogusch może złożyć oświadczenie.

Oskarżony Bogusch: Proszę Wysoki Sąd o zezwolenie na zapytanie świadka, czy pełniłem służbę jako Blockführer?

Świadek: Nie przypominam sobie, aby oskarżony Bogusch pełnił taką służbę na terenie obozu koncentracyjnego.

Oskarżony Bogusch: Akt oskarżenia zarzuca mi, jakobym pełnił służbę Blockführera.

Świadek: Można to przypisać temu, że na ogół SS-mani wykonywali funkcje Blockführerów, przy czym Bogusch jako kierownik Schreibstube stykał się z niektórymi Blockführerami, a poza tym funkcja, jaką pełnił, była równa rangą Blockführerowi.

Przewodniczący: Czy są jakieś pytania do świadka?

Prokurator Brandys: Czy świadek wie, jaką funkcję pełnił oskarżony Bogusch przed przyjęciem stanowiska Schreibstubeführera, którą to funkcję rozpoczął w maju 1942 r.?

Świadek: Nie mogę na to pytanie dać odpowiedzi, gdyż nie wiem, jaką funkcję pełnił przedtem.

Oskarżony Bogusch: Chciałem się świadka zapytać, czy osobiście w odniesieniu do świadka, względnie do innych pracujących w Schreibstubie, składałem meldunki?

Świadek: Oskarżony nie składał ani na mnie, ani na współpracowników w Schreibstubie żadnego doniesienia, gdyż myśmy sobie go przecież kupili.

Oskarżony Bogusch: Chcę się jeszcze zapytać, czy świadkowi jest wiadomo, abym ja w biurze szykanował dziewczęta i kobiety?

Świadek: Tego nie widziałem.

Przewodniczący: Oskarżony Kraus może złożyć oświadczenie.

Oskarżony Kraus: Świadek oświadczył, że pracował w Häftlingschreibstubie. Czy miał do czynienia z raportami odnoszącymi się do liczby więźniów?

Świadek: Tak jest, z racji mojej funkcji miałem do czynienia z tymi raportami.

Oskarżony Kraus: To może mi świadek powie, czy otrzymywał meldunki odnośnie do liczby więźniów w Brzezince?

Świadek: Owszem, tak samo miałem do czynienia z raportami stanu więźniów obozu II, czyli Brzezinki.

Oskarżony Kraus: Czy może mi świadek powiedzieć, kto podpisywał te raporty?

Świadek: Nie przypominam sobie.

[…]

Oskarżony Seufert: Wysoki Trybunale, proszę o zezwolenie zapytania świadka, czy pamięta jeszcze budynek teatru.

Świadek: Tak jest.

Oskarżony Seufert: Co było umieszczone w tym budynku?

Świadek: Sam nie widziałem, ale słyszałem, że w piwnicach tego budynku ukryte były małe armaty przeciwpancerne i broń.

Oskarżony Seufert: Dziękuję.