ZBIGNIEW KUKLA

Dnia 10 października 1946 r. w Krakowie, sędzia śledczy Jan Sehn, działając na zasadzie dekretu z dnia 10 listopada 1945 r. (DzU RP nr 51, poz. 293) o Głównej i Okręgowych Komisjach Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce, jako członek Głównej Komisji, przesłuchał w trybie art. 255, w związku z art. 107 i 115 kpk, niżej wymienionego byłego więźnia obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu, który zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Zbigniew Kukla
Wiek 36 lat
Imiona rodziców Jan i Zofia
Wyznanie rzymskokatolickie
Narodowość i przynależność państwowa polska
Zajęcie urzędnik
Miejsce zamieszkania Państwowe Muzeum [Auschwitz-Birkenau] w Oświęcimiu

W obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu więziony byłem od 14 czerwca 1940 do 18 stycznia 1945 r. jako więzień nr 702. Od grudnia 1940 r. pracowałem w kuchni więziennej, najpierw – do 22 lutego 1942 w obozie macierzystym, a od 22 lutego 1942 r. w obozie koncentracyjnym w Brzezince. Kuchnia więzienna podlegała wydziałowi administracyjnemu obozu (Verwaltung), a na miejscu kierownikowi kuchni (Küchenleiter). Funkcje te pełnił od 1941 r. najpierw w obozie macierzystym, a następnie w Brzezince Hauptscharführer Werner Händler. Miał on do pomocy kilku, a nawet w okresie wielkiego nasilenia pracy kilkunastu, SS-manów. Pod nadzorem funkcjonariuszy SS pracowało kilkudziesięciu więźniów. Zaznaczam, iż w Brzezince każdy z odcinków obozowych miał dwie kuchnie, z wyjątkiem odcinka „a” (kwarantanna), która posiadała jedną kuchnię. Wszyscy więźniowie zatrudnieni we wszystkich tych kuchniach podlegali tzw. Oberkapo, którym od roku 1942 był Stanisław Wojtczak. Pracą więźniów w jednej kuchni kierowali kapowie. W kuchniach zatrudnieni byli mężczyźni, z wyjątkiem jednej w obozie cygańskim (odcinek e), gdzie w kuchni, w której gotowano dla dzieci, zatrudnione były Cyganki. Ja pracowałem w kuchni odcinka „d” od roku 1943. Produkty dla kuchni odbierał Oberkapo z centralnego magazynu prowiantowego, który mieścił się na odcinku B I, dla wszystkich pól obozu męskiego. Produkty mięsne przywożono z rzeźni, a ziemniaki i brukiew ze specjalnych bunkrów, w których były przechowywane. Produkty te zwożono do magazynu na pole d. Tu Händler wybierał spośród nich rzeczy wartościowe, a więc prawie wszystek cukier, dużo margaryny, grysik, makaron, kawę, a gdy były konserwy mięsne, również i konserwy. Rzeczy odłożone przez Händlera gromadzono w magazynie odcinka d. Gdy zebrała się ich większa ilość, zajeżdżał samochód i zabierał te rzeczy do kuchni SS w Brzezince. Resztę produktów wydawano z magazynu odcinka d kapom z kuchni wszystkich odcinków. Produkty wydawano codziennie. Tylko w sobotę wydawano na niedzielę i na poniedziałek. Potrawy gotowano w 300-litrowych kotłach parowych. Na taki kocioł kuchnia otrzymywała około 2 kg namiastki kawowej. Tak przyrządzonego płynu więzień otrzymywał rano pół litra. Na polecenie Händlera gotowano kawę wieczorem, tak że rano dostawał ją więzień zimną. W południe więzień miał otrzymywać litr zupy. W rzeczywistości było to trzy czwarte, a nawet i pół litra zupy. Na przyrządzenie tej strawy kuchnia dostawała, licząc na każdego więźnia: około 30 g ziemniaków, około 500 g brukwi, 20 g mąki, 3 g soli, cztery razy w tygodniu w dni mięsne po 17 g mięsa z kośćmi, a trzy razy w tygodniu po kilka gramów margaryny. Według oficjalnego spisu (Speisezettel) kuchnia miała otrzymywać na każdego więźnia dziennie 250 g ziemniaków, 750 g brukwi i 15 g margaryny oraz resztę produktów, które poprzednio wymieniłem. Ziemniaki nadchodziły do kuchni w przepisanej ilości, ale zgniłe, tak że po odrzuceniu odpadków nienadających się do gotowania pozostawało zaledwie około 80 do 100 g. To samo odnosi się do brukwi, z której odpadało około jednej trzeciej. Mięso otrzymywała kuchnia łącznie z kośćmi. Po odliczeniu ich oraz po odrzuceniu odpadków pozostawało zaledwie około 10 g. Margarynę wykradał Händler dla kuchni SS, tak że dla więźnia pozostawało do kotła niekiedy zaledwie 5 g. Zaznaczam, iż mięso było najgorszego gatunku, w wielu wypadkach zepsute, pokryte pęcherzami, gnijące i bardzo często zaopatrzone w stempel, że nie nadaje się do normalnego użytku. Mimo takiego stempla przeznaczano je do zużycia w kuchni więziennej. W wielu wypadkach otrzymywaliśmy

Jaki cel miało tego rodzaju żywienie dzieci cygańskich, mimo iż skazane one były z góry na śmierć, nie umiem sobie wyjaśnić.

Pragnę zaznaczyć, że w latach 1940 i 1941, a zwłaszcza w zimie 1940/1941 na polecenie szefa kuchni zupę wylewaliśmy już o godzinie 11.00 przed południem z kotłów i wydawaliśmy ją na bloki. Bezpośrednio po tym rozlewano ją na blokach w miski. W miskach tych stała ona na ziemi aż do zakończenia apelu wieczornego, przeciętnie do godziny siódmej, a w wielu wypadkach apel przeciągał się do godzin późniejszych. Dopiero po apelu otrzymywali więźniowie miski z zupą, która była zupełnie zimna, bardzo często zamarznięta. Wynikiem tego była biegunka (Durchfall), która zimą 1940/41 najbardziej dziesiątkowała więźniów. SS-mani tłumaczyli to zarządzenie brakiem kotłów. Jest to nieprawda, ponieważ kotłów było na tyle, że można było utrzymać zupę w stanie ciepłym aż do czasu wydawania jej więźniom. To samo powtórzyło się w zimie 1941/42. Od więźniów z Sonderkommanda, którzy pobierali pożywienie z kuchni na odcinku d, w której ja pracowałem, wiem, że 20 października 1944 r. nadszedł z Berlina zakaz gazowania w komorach gazowych. Ponieważ było to bezpośrednio po zakończeniu gazowania Żydów węgierskich, którą to akcją kierował specjalnie delegowany do tego celu były komendant obozu oświęcimskiego Rudolf Höß, przeto Sonderkommando było bardzo liczne. Liczyło ono w tym czasie ponad tysiąc osób. Ponieważ dla ludzi tych wobec zakazu gazowania nie było zatrudnienia, przeto zaczęto ich powoli likwidować. Wybrano najpierw grupę 300 więźniów. Zakomunikowano im, że przeniesieni zostaną do obozu w Gliwicach, którego komendantem był szef Sonderkommanda, Hauptscharführer Otto Moll. Dla całej wybranej grupy pobrano z kuchni żywnościowe porcje transportowe na dwa dni. Pozwolono im zabrać swoje rzeczy. Następnie załadowano całą grupę do wagonów towarowych i wożono po różnych odcinkach kilka godzin. Nocą pociąg zajechał do Oświęcimia na bocznicę prowadzącą do budynków monopolu. Całą grupę wyładowano i zapędzono do odwszalni położonej na terenie kanady, naprzeciw zakładów budowlanych (Bauhof). W związku z tą akcją nie pracowała w kanadzie nocna zmiana więźniów. Gazowania dokonali SS-mani z Sonderkommanda. Oni również zajęli się przetransportowaniem zwłok zagazowanych do krematorium w Brzezince i spalili zwłoki zagazowanych. Następnego dnia więźniowie z komanda kanady znaleźli czapki, ubrania i numery oraz gwiazdy więźniów z owej grupy 300 wybranych z Sonderkommanda. Od tych właśnie więźniów i przez nich rozeszła się ta wiadomość po obozie i dotarła do reszty więźniów z Sonderkommanda, którzy w tym czasie mieszkali w budynkach krematoriów. Na skutek tego nabrali oni przekonania, że wszyscy przeznaczeni są na wyniszczenie i dlatego postanowili za wszelką cenę wydostać się z obozu. Uplanowali bunt. 4 listopada 1944 r. o drugiej po południu, kiedy to SS-mani przyszli wybrać dalszą grupę rzekomo do transportu, więźniowie Sonderkommanda mieszkający w krematorium nr IV zbuntowali się i bronią zdobytą na SS-manach, którzy pełnili służbę na terenie krematorium, usiłowali utorować sobie drogę i przebić się na wolność. Akcja ta nie udała się, prawie wszystkich ich wybito. Przed poddaniem się zdążyli oni jednak podpalić IV krematorium. W akcji tej zginęło dużo SS-manów, gdyż bunt rozszedł się również i na pozostałe krematoria.

Odczytano. Na tym czynność i protokół niniejszy zakończono.