Siódmy dzień rozprawy, 18 marca 1947 r.
Przewodniczący: Proszę poprosić świadka Vuksanović.
Przede wszystkim nastąpi zaprzysiężenie tłumacza. Przewodniczący odebrał od tłumacza przysięgę zgodnie z art. 133 i 140 KPK.
Tłumacz: Stanisław Berliński, 39 lat, urzędnik MSZ, żonaty, wyznanie rzymskokatolickie, w stosunku do stron obcy.
Świadek podała co do swej osoby: Novka Vuksanović, 29 lat, sekretarz Sądu Narodowego, niezamężna, wyznania prawosławnego, w stosunku do stron obca.
Przewodniczący: Jakie są wnioski stron co do trybu przesłuchania świadka?
Prokurator Cyprian: Zwalniamy z przysięgi.
Adwokat Umbreit: Zwalniamy.
Przewodniczący: Trybunał postanowił przesłuchać świadka bez przysięgi. Upominam świadka o konieczności zeznawania prawdy i o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania.
Proszę, niech świadek powie, w jakich okolicznościach znalazła się w Oświęcimiu i w ogóle co w sprawie może powiedzieć, a zwłaszcza w stosunku do oskarżonego Hößa. Czy ma jakieś uwagi z własnych spostrzeżeń, które mogą być ważne w sprawie?
Świadek: W szeregu zbrodni i w szeregu męczeństw i cierpień, przez które przeszły poszczególne narody i kraje Związku Radzieckiego, Polski, Czech, Francji, te same cierpienia i męki przeszliśmy także i my wszyscy, uczestnicy walk o wyzwolenie Jugosławii. Myśmy zostawili kości w obozach koncentracyjnych i w Oświęcimiu. Dziś chcę powiedzieć o tym, co przeżyłam i co zobaczyłam w obozie Oświęcim. Chcę mówić o krematoriach, chcę mówić o wywożeniu dzieci do tych obozów, o wywożeniu kobiet, o mękach naszych, o głodzie, o złoczyńcach w obozie, o prostytutkach niemieckich i o kapo.
Transport z Jugosławii, z Belgradu, przybył do obozu 24 czerwca 1943 r. To były kobiety, przestępczynie polityczne. Była godz. 5.00 rano, kiedy przybyłyśmy do obozu Oświęcim. Zaglądałyśmy przez okna wagonu i widok, który się nam przedstawił, wstrząsnął naszymi kośćmi i naszą skórą.
Zauważyłyśmy niekończące się kolumny ostrzyżonych i bosych kobiet. Pytałyśmy: „Kto wy jesteście? Dokąd idziecie?”. Nikt nam odpowiedzi nie udzielił i okazało się, że idą do obozu. Patrzyłyśmy na ten płomień, który się roztaczał nad obozem, mówił nam o prawdzie. Tak. My w Jugosławii słyszeliśmy, ale nie wierzyliśmy, że w braterskiej Polsce w jednym mieście znajdują się krematoria, gdzie pali się żywych ludzi. Przyszłyśmy tutaj właśnie. Odprowadzono nas do basenu kąpielowego, do wanny. Odebrano nam wszystko, co zabrałyśmy z naszego kraju. Przez cały dzień stałyśmy na polu gołe, dano nam drewniaki i pasiaste suknie, oznaki więźniów. Na ręce wytatuowano numer. Odprowadzono nas do bloku 13. w obozie A. Wstawałyśmy o godz. 3.00 rano. Stałyśmy pięć, a czasem sześć godzin na apelu, póki Niemcy nie przeliczyli całego obozu. Już następnego dnia po przybyciu do obozu Oświęcim widziałyśmy jeden straszny i żałosny obraz. Widziałyśmy, że na blokach 16. i 17. SS-mani, dozorcy, doktorzy König i Mengele, groźna dozorczyni Drechsler [Drechsel] wybierali do obozu kobiety. Widziałyśmy okropny obraz porywania kobiet do krematorium. Straszna walka, ponieważ kobiety nie chciały iść. W ciągu dziesięciu dni w tym samym obozie zaobserwowałyśmy straszny i żałosny obraz, który zostanie w pamięci do ostatniego tchu: matkom odbierano małe dzieci. Na tym bloku znajdowały się Polki i Rosjanki, doprowadzone w stanie odmiennym lub z małymi dziećmi na rękach. Przy wybieraniu ich do obozu powiadano, że wywiezie się je do Niemiec, gdzie zostaną wychowane w inny sposób. Krzyk i rozpacz matek z powodu odbierania im dzieci słyszany był w całym Birkenau.
Zuchwała odpowiedź faszystowskich złoczyńców była: „Niedługo i wy tam pójdziecie”. Po odbytej kwarantannie w obozie A odprowadzono nas do komanda pracy obozu B i w czasie, kiedy jedna grupa kobiet została zabrana do tkalni, drugą grupę skierowano do komanda zewnętrznego. Zamieszkałyśmy na bloku 22. Wstawałyśmy o godz. 3.00 w nocy, spałyśmy na ostatnim barłogu na cegle, na apelu stałyśmy do 7.00–8.00 rano, a następnie odchodziłyśmy od obozu na teren pracy, odległy o kilka kilometrów. Praca była ciężka, byłyśmy głodne i bezsilne i nie chciałyśmy pracować dla okupanta. Zaprzyjaźniłyśmy z kobietami innych narodowości, które tak samo cierpiały jak my Jugosłowianki. Próbowałyśmy sabotować pracę, ale znajdowały się tam niemieckie kryminalistki, kapo i dozorczynie i w każdym momencie na nas patrzyły. A my głodne nie mogłyśmy kilofa podnieść, ale musiałyśmy, ponieważ dozorca był nad nami. Pracowałam w komandzie pracy, gdzie [Niemcy] dla swego zadowolenia faszystowskie psy, swoje wielkie psy puszczali na nas internowanych. Byłam świadkiem, że kilka kobiet w komandzie pracy zostało rozszarpanych przez psy. Kiedy myśmy wstrząsały się na ten obraz, oni się śmiali. Praca w komandzie pracy od wczesnego ranka do późnego mroku z tylko półgodzinnym odpoczynkiem w południe, ze 125 gramami chleba [i] pół litra zupy z brukwi – to był ich faszystowski raj.
Będąc na bloku 22. – ponieważ byłam w drugim komandzie pracy – słyszałam w nocy, o godz. 1.00 w nocy, nadludzkie krzyki rozlegające się wokoło na kilometry. „Co się dzieje”, pytałyśmy zmęczone i głodne. Nocni dozorcy wpadli do nas do środka i objaśnili, że z bloku 27., gdzie się znajdują kobiety ze Związku Sowieckiego, z Polski, Czech, Jugosławii, prowadzono [więźniarki] blok po bloku do krematorium. Nie byłyśmy na to obojętne. W ciągu chwili zdecydowałyśmy się: „My nie chcemy iść jak psy, do krematorium, my się będziemy bić, pójdziemy pod karabiny, ale zabijcie nas jak ludzi”. Rano myśmy się dowiedziały, że z bloków 10. i 11. tego wieczoru do krematorium zostały wyprowadzone wszystkie kobiety. Następnego dnia dozorczyni nam powiedziała, że jeżeli się powtórzy taki wypadek, jaki był na naszym bloku tej nocy, to rzeczywiście zostaniemy odprowadzone do krematorium.
Jednego dnia, było to 22 września, kiedy stałyśmy na apelu, byłyśmy świadkami, jak przyprowadzono do krematorium grupę 5000–8000 dzieci w wieku od dwóch do ośmiu lat. Myśmy to widziały, ponieważ nasz blok 27. znajdował się kilka metrów od krematorium. Z podwórza krematorium, które było początkowo ogrodzone liśćmi, siedząc za tymi koszami [ustawionymi], żeby nie było widać, co się dzieje wewnątrz, słyszałyśmy krzyki małych dzieci w różnych językach: „Mamo, tato!”, a płomienie oświetlały całą przestrzeń. My, kobiety [z] bloku 27., odczuwałyśmy dniem i nocą zapach spalonego mięsa ludzkiego. Byłyśmy świadkami wszystkich tych cierpień, wszystkich tych zbrodni, które były dokonywane. Być chorym w Oświęcimiu oznaczało natychmiastową śmierć. Istniał szpital, ale zgłoszenie się do szpitala stanowiło duże ryzyko, dlatego że były często selekcje. Mieć temperaturę 38,5 [stopnia] oznaczało być odesłanym do krematorium, jeżeli miało się świerzb – tak samo. Na każdym kroku poniżenia: „Ty nie jesteś człowiekiem, ty jesteś zwierzę”. Poniżenia doznawałyśmy od wszystkich kolejno. Jeżeli się zachciało głównej dozorczyni, żeby cię zabić, to cię zabiła. To są słowa prawdy, to myśmy, znajdujące się w obozie, przeżyły.
W czerwcu 1943 r. transport kobiet, przestępczyń politycznych, z Jugosławii przybył do Oświęcimia. Nasz transport przybył rok później. Kiedyśmy przybyły, ze 160 kobiet pierwszego transportu, zostałyśmy tylko 8. Można sobie wyobrazić, ile procentowo zginęło w krematorium, a ile od głodu, tyfusu itd. Nasze chore koleżanki z temperaturą 41 stopni odprowadzałyśmy do komanda pracy, ponieważ nie chciałyśmy, żeby żywe odchodziły do krematorium, więc martwe przenosiłyśmy je na własnych rękach do komanda. Obciążone trupem chyłkiem przedostawałyśmy się przez bramę, przez którą musiałyśmy przejść – żeby Niemcy tego nie widzieli.
Nie tylko nasz transport i ten pierwszy przybyły z Jugosławii, ale liczni uczestnicy walk za wolność, przysłani z różnych okręgów naszego kraju, zakończyli życie w Oświęcimiu. Więcej niż 10 tys. obywateli jugosłowiańskich zostawiło swoje kości i prochy na polach Oświęcimia. Więcej nas nie zostało z całej tej liczby aniżeli sto. I tak w walce o wolność oprócz innych europejskich narodów i myśmy po obozach koncentracyjnych zostawiali swoje życie razem z bratnimi nam narodami sowieckim, polskim, czechosłowackim i innymi.
Oto jest obraz naszego życia w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu. A ja byłam w Oświęcimiu od czerwca 1944 r. do listopada 1944 r., kiedy to wraz z pozostałymi koleżankami z obozu w Oświęcimiu zostałyśmy odtransportowane do obozu w Ravensbrück.
Przewodniczący: Czy świadek skończyła zeznania?
Świadek: Tak jest.
Przewodniczący: W jakich okolicznościach świadek została aresztowana i wywieziona? Z jakiego powodu?
Świadek: Zostałam aresztowana za przestępstwo polityczne jako członek oddziału partyzanckiego walczącego na tyłach. Od pierwszego dnia powstania walczyłam za swoją ojczyznę Jugosławię.
Przewodniczący: Czy świadek widziała kiedyś oskarżonego Hößa w obozie w Brzezince?
Świadek: Komendant obozu jak jakie bożyszcze przyjeżdżał samochodem do obozu kobiet. Zjawił się w obozie kobiet przed przybyciem Himmlera. Przyjechał samochodem, a kobiety stały na apelu.
Przewodniczący: Czy świadek nie widziała kolumn jadących do krematorium? Czy świadek może powiedzieć, czy widziała oskarżonego przy odbieraniu takich transportów?
Świadek: Widziałam. 20 marca 1944 r. była kapitulacja Węgier. Wtedy grupami poczęli przywozić Żydów z Węgier. Pociąg przystawał w pobliżu naszego bloku. W miarę jak każdy transport wyładowywano, był on bezpośrednio odprowadzany do krematorium. Początkowo przeprowadzano selekcję. Młodszych i silniejszych – do fabryki; dzieci, starców i słabych – do krematorium.
W sierpniu 1944 r. przyprowadzili Żydów z Poznania i Łodzi oraz z Teresina w Czechosłowacji i bez selekcji, wprost zaprowadzono ich do krematorium. Pierwszy transport znajdował się w bezpośredniej bliskości bunkra 1., w małym lasku. Byłam świadkiem, jak zdejmowali przywiezionych z pociągu. Wewnątrz jednego wagonu znajdowało się 160–200 osób. Połowa z nich była martwa z powodu zagęszczenia w wagonie.
Przewodniczący: Czy Höß sam osobiście był czynny na przykład przy odbieraniu dzieci matkom?
Świadek: Ja go nie zauważyłam.
Przewodniczący: Tego świadek nie zauważyła?
Świadek: Nie.
Przewodniczący: | Jak postępowali SS-mani, czy bili ludzi? |
Świadek: | Chciałam teraz w tym momencie to powiedzieć. |
W | każdym transporcie każda osoba miała ze sobą mały bagaż. W momencie wyładowywania |
z | pociągu wszyscy wysiadający musieli wszystko składać na stos, po czym po pięciu stawali |
w rzędzie i odchodzili do krematorium. Byłam świadkiem, jak kobieta z małym dzieckiem na ręku pobiegła za tym bagażem, żeby coś wziąć dla tego dziecka, ale otrzymała uderzenie knutem po plecach.
Przewodniczący: Czy świadek widziała, że przywożono także transporty w wózkach dziecięcych?
Świadek: Widziałam. Wózków było pełno. Były złożone razem na paczki, w których znajdowały się naczynia z marmoladą, biszkopty i wszystko, co tam było. [Niemcy] najpierw przebierali, zabierając, co im było potrzebne, a to, co pozostało, wynosili do kotła i razem ze szkłem, w którym były te produkty, gotowali zupę z brukwi.
Przewodniczący: Świadek zapomniała o tych aufseherkach – dozorczyniach. Czy świadek mogłaby podać nazwiska tych dozorczyń, w ogóle SS-manek?
Świadek: Jedna z najbardziej zwierzęcych dozorczyń to była Drechsel, druga Ruppert i trzecią [osobą był] Taube.
Przewodniczący: Czy świadek doznała sama pobicia, względnie kopania przez taką aufseherkę?
Świadek: Ja osobiście doznałam. Pracowałam bez przerwy w komandzie pracy, w Jugosławii byłam dwa lata w więzieniu. Byłam tak osłabiona, że nie mogłam utrzymać oskarda w ręku i dlatego byłam stale bita przez dozorczynie, przez SS-manów, aufseherki i kapo. To były kobiety, niemieckie prostytutki i kryminalistki. Miały zielone i czarne odznaki. Były aspołeczne.
Przewodniczący: Świadek mówiła, że nie było dnia, żeby do krematorium nie odprowadzano ludzi.
Świadek: Nie było takiego dnia, w którym by nie było odprowadzania do krematorium, ponieważ ogień gorzał dzień i noc.
Przewodniczący: Jaka była śmiertelność procentowo w czasie, kiedy świadek przebywała na bloku?
Świadek: Trudno ustalić liczbę. W 1942 i 1943 r. nasilenie było dużo większe z powodu tyfusu, Durchfallu – biegunki, gorączki i głodu.
Przewodniczący: Świadek opowiadała o selekcjach. Czy te selekcje były w szpitalu, czy też na bloku?
Świadek: Selekcje Żydówek odbywały się w obozie, a aryjek na rewirze.
Prokurator Siewierski: Świadek wyjaśniła, że poprzednio, w 1943 r., była jeszcze większa śmiertelność. Zapytuję, czy w poprzednich latach było gorsze traktowanie ze strony SS-manów czy nadzorczyń? Może świadek [to] wie z rozmów z ocalałymi Jugosłowiankami z poprzednich transportów?
Świadek: W czasie, kiedy nasz transport przybył, było lepiej aniżeli przedtem.
Prokurator Siewierski: Przedtem było jeszcze gorzej?
Świadek: Gorzej.
Prokurator Siewierski: Wtedy był komendantem oskarżony Höß?
Świadek: Tak. Wtedy ten złoczyńca był komendantem.
(Świadek pokazuje na oskarżonego Hößa).
Przewodniczący: Więcej pytań nie ma, świadek jest wolna.
Zarządzam kilkuminutową przerwę.