BOLESŁAW BRONFELD

Dnia 30 listopada 1946 r. w Lublinie. Sędzia śledczy Sądu Okręgowego w Lublinie Bluchma ([na podstawie] art. 19 przepisów wprowadzających kpk) przesłuchał niżej wymienionego w charakterze świadka, bez przysięgi. Po uprzedzeniu o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań i o treści art. 107 kpk świadek zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Bolesław Bronfeld
Wiek 32 lata
Imiona rodziców Szymon i Golda
Miejsce zamieszkania Lublin, ul. Rybna 12
Zajęcie garbarz
Wyznanie mojżeszowe
Karalność niekarany
Stosunek do stron obcy

W obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu przebywałem od 3 lutego 1943 r. do 4 lipca 1944 r. i miałem nr 106 226. Rudolfa Hößa, komendanta obozu, a również i Palitzscha, Kaduka, Borgego [Bogera?] oraz wielu innych SS-manów, nazwisk których dziś nie pamiętam, znałem jako tych, którzy znęcali się w sposób nieludzki nad więźniami.

W szczególności co do Rudolfa Hößa widziałem, jak on bił więźniów i był obecny przy wymiarze kary chłosty, która to kara zawsze po apelu się odbywała. Za jego czasów odbywało się uśmiercanie Żydów greckich w komorach gazowych, jak również zabieranie chorych z rewiru, to jest ze szpitala, do komór gazowych. Z rozkazu Rudolfa Hößa otrzymałem karę chłosty 50 razów i sześć niedziel karnej pracy na tak zwanym Holzhofie. Były też stosowane kary tego rodzaju, iż za ucieczkę jednego z komanda – oddziału pracy, składającego się nieraz z kilkunastu tysięcy ludzi – rozstrzeliwano oraz wieszano kilku czy kilkunastu ludzi. Ich zwłoki leżały na ogólnym widoku przy bramie obozowej na specjalnym podwyższeniu dla odstraszenia innych, a rodziców sprowadzano do obozu i wystawiano przez kilka dni na widok publiczny z tablicą na piersi i napisem, że to są rodzice tego lub innego więźnia, który uciekł. Pracowałem również w DAV jako ślusarz. Fabryka ta sąsiadowała z tak zwaną kanadą, gdzie mieściła się sortownia wszelkich bagaży, jakie więźniowie przywozili ze sobą do obozu. Tam bito więźniów, gdy ich przywożono. Z okazanych mi tu dziesięciu fotografii nazwisk osób tych nie pamiętam, aczkolwiek rysy twarzy niektórych sobie przypominam (świadkowi pokazano 10 nadesłanych fotografii). SS-man Palitsch wykonywał egzekucje na 11 bloku. Mówił mi to kolega, który był zatrudniony w szpitalu, i który wynosił trupy z tego bloku i ładował na fury. Kolega ten nazywał się Stefan Markowski i zamieszkuje w Lublinie, ulicy nie znam, blisko stacji. SS-man Kaduk był specjalistą od znęcania się, bił ludzi w sposób nieludzki, mówił po polsku i był strażnikiem gdzieś w kopalni na Śląsku. Borge [Boger] pracował w wydziale politycznym i gdy zjawiał się na bloku i zabrał kogoś, to już taki nigdy nie wracał. W wydziale politycznym pracował również niejaki Lachmann, były student Uniwersytetu Poznańskiego. Ten był przełożonym Borgego.

W czasie mego pobytu w Oświęcimiu komendantem obozu był Rudolf Höß i wszystko, co się działo w obozie, odbywało się za jego wiedzą i z jego rozkazu.

W lipcu 1943 r. była masowa egzekucja ludzi z tak zwanego Bauleitung, gdzie pracowali przeważnie inżynierowie i technicy. Po ucieczce jednego z tego oddziału powieszono 11 i tyluż – zdaje się – rozstrzelano. Egzekucja ta odbywała się publicznie, na oczach wszystkich więźniów, zgromadzonych specjalnie w tym celu, po apelu.

Za czasów Hößa na bloku 10 dokonywano doświadczeń na kobietach. Widziałem, jak kobiety coraz to zmieniano, umierały po doświadczeniach i to było wszystkim wiadome.

Odczytano.