ZYGMUNT KOZUBSKI

Warszawa, 5 czerwca 1946 r. Wiceprokurator Zofia Rudziewicz przesłuchała niżej wymienionego w charakterze świadka, bez przysięgi. Uprzedzony o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań

Świadek zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Zygmunt Kozubski
Wiek 1 stycznia 1887 r.
Imiona rodziców Wojciech i Maria
Miejsce zamieszkania Warszawa, ul. Krakowskie Przedmieście 54
Zajęcie profesor Uniwersytetu Warszawskiego
Wyznanie rzymskokatolickie
Karalność niekarany
Wykształcenie Wydział Filozofii i Teologii Uniwersytetu w Innsbrucku

Podczas wojny byłem pełnomocnikiem arcybiskupa warszawskiego do spraw związanych z urzędami niemieckimi Bevollmächtigter des Erzbischofs von Warschau für die Angelegenheiten mit dem öffentlichen Behörden. Arcybiskupem warszawskim był dr Stanisław Gall, a po jego śmierci w 1943 – biskup Szlagowski.

Od samego początku okupacji, tj. od chwili wkroczenia Niemców do Warszawy, zauważyłem szczególnie wrogie stanowisko Niemców wobec Kościoła i księży. Propaganda niemiecka szerzyła hasła nienawiści, motywując je tym, że Kościół katolicki, a w szczególności księża, podżegali do wojny niemiecko-polskiej na kazaniach i w innych przemówieniach okolicznościowych, zwłaszcza przez radio. Oświadczył mi to zaraz po wkroczeniu Niemców naczelnik Urzędu Propagandy nr 1 w al. Szucha. Nienawiść do Kościoła i księży trwała przez cały czas okupacji z małymi okresami pewnej remisji w czasie, gdy Kościół i księża byli Niemcom bardzo potrzebni do ich celów militarno-politycznych. Zachowanie się urzędników niemieckich wobec mnie jako przedstawiciela władzy duchownej było stale niegrzeczne, często brutalne i połączone z groźbami.

W pierwszych dniach po wkroczeniu Niemców, od 3 października 1939 począwszy, każdy ksiądz, który pokazał się na ulicy, był chwytany przez gestapowców, mających swoje placówki na wszystkich ważniejszych arteriach, przeznaczone specjalnie dla wyłapywania księży. Nie obeszło się przy tym bez rabowania. Księży odwożono na Pawiak i tam trzymano bez przesłuchania, a zwalniano dopiero po kilku tygodniach.

Począwszy od roku 1940 rozpoczęło się systematyczne aresztowanie księży przez gestapo. Nie oszczędzano nawet chorych i bardzo podeszłych wiekiem. Zatrzymywano ludzi, którzy nic nie mieli wspólnego z polityką, a których jedyną winą było to, że są kapłanami. W parafiach wyrzucano proboszczów z budynków parafialnych i zajmowano je na instytucje niemieckie, przy czym, by zachować pozory legalności, zmuszano księży do podpisywania bardzo niekorzystnego kontraktu dzierżawnego. Gdy księża odmawiali, przysyłano im umowę przymusową (Zwangsvertrag), w której starostwo oznaczało samowolnie czynsz dzierżawny i warunki dzierżawy w ten sposób, że właściciel musiał jeszcze dopłacać najemcy. Taką umowę przymusową przysyłał starosta niemiecki.

Nawiązując do akcji aresztowań muszę zaznaczyć, iż zatrzymywano księży wychodzących z kościoła, bez pytania się nawet o nazwisko. W ten sposób aresztowano ks. dr. Franciszka Rosłańca, profesora Uniwersytetu Warszawskiego, i wywieziono go do obozu, gdzie zginął. Były wypadki, że ksiądz, który na kazaniu wyraził nadzieję, że wszystko się odmieni, lub wspominał imię Polski, natychmiast był aresztowany i zabity. Tak stało się z dziekanem, ks. Sajną z Góry Kalwarii. Były też wypadki, w których aresztowanego z powodu fałszywego oskarżenia kapłana bito w ten sposób, że wyzionął ducha w czasie kary chłosty. Tak zginął (w 1943) ks. proboszcz Oszkiel. Zawiadomiona o zgonie księdza władza diecezjalna i rodzina starała się w gestapo w Grójcu o wydanie zwłok, lecz bezskutecznie. Dopiero przypadkowo zwłoki te odnaleziono zakopane przez Niemców w pobliskim lasku. Świadkiem martyrologii był wikariusz księdza Oszkiela, który na skutek męczenia go popadł w chorobę nerwową.

Wszystkie te aresztowania dokonane były przez gestapo, ale odpowiada za nie szef dystryktu, co zawsze podkreślaliśmy w pismach skierowanych przez księży do dystryktu, a raczej do samego Fischera.

Przy tworzeniu getta, na terenie którego znajdowały się trzy kościoły, zaraz na początku w kościele św. Augustyna zrobiono skład rzeczy wojskowych, a w kościele na Lesznie skład prywatnej firmy niemieckiej produkującej sprzęt dla wojska. Przy tej sposobności zrabowano znajdujące się tam przedmioty służące do użytku kościelnego i w brutalny sposób poniszczono urządzenia kościelne. Ponieważ kościół był uszkodzony bombardowaniami i trzeba było przeprowadzić remont, zwracałem się kilkakrotnie do gubernatora Fischera, by pozwolono nam rozpocząć remont i, by w ogóle zabezpieczono kościół od dalszych kradzieży i rabunków. Kościół mógł być łatwo wyłączony z getta, ale podania pozostały bez skutku. Gdy po pewnym czasie otrzymaliśmy wiadomość, że wtargnięto do grobów pod kościołem, powyjmowano trupy i oczyszczono z […] palce, szukając biżuterii, napisałem znowu memorandum do Fischera, lecz znowu bez skutku, a gestapo oświadczyło, że prawdopodobnie zrobili to robotnicy polscy bądź żydowscy.

Niemcy wydawali zarządzenia ograniczające swobody Kościoła:

1. Zakaz odbywania procesji poza obrębem kościoła; zakaz używania dzwonów, które zresztą 1942 roku zostały zarekwirowane; zakaz publicznych pogrzebów; zakaz śpiewania pieśni Serdeczna Matko jedynie z tego względu, że melodia przypomina Boże, coś Polskę; zakaz świąt o zabarwieniu patriotycznym; nakaz wyrwania ze śpiewników, mszałów i innych ksiąg kościelnych patronów polskich i w ogóle wszystkiego, co przypomina byłą Polskę (was andasehemalige Polen errinert). Wszystkie te zarządzenia otrzymywaliśmy z dystryktu.

2. Wszystkie stowarzyszenia religijne zostały rozwiązane, o ile nosiły charakter religijno- społeczny, a majątek ich został skonfiskowany. Po pewnym czasie udało nam się jednak majątek kilku stowarzyszeń uratować, gdyśmy udowodnili że stowarzyszenie ma cele religijne i jako takie zostało kanonicznie przez Kościół erygowane. Zarządzenie to było niezgodne z konkordatem.

3. Zakłady naukowe teologiczne otrzymały surowy nakaz nieprzyjmowania nikogo na pierwszy rok studiów, co oczywiście oznaczało skasowanie wszelkiego przypływu kleru.

4. Zakaz przyjmowania nowych członków do zgromadzeń zakonnych. Oba te zarządzenia były sprzeczne z konkordatem.

5. Zakaz udzielania jakichkolwiek posług religijnych Niemcom, względnie volksdeutschom. Widziałem na własne oczy rozporządzenie z dystryktu, z którego pamiętam słowa soistuner der Würde lines Deutschensich von einem polnischen Geistlichen betreuen zu lassen.

6. Zakaz sądzenia wszystkich spraw w sądzie arcybiskupim małżeńskim, w których jedna ze stron przynajmniej jest volksdeutschem lub Niemcem.

7. Zakaz przyjmowania jakichkolwiek podań lub skarg naszych diecezjan mieszkających na tak zwanych terytoriach przyłączonych do Rzeszy. Jest to pogwałcenie zasad konkordatu.

8. Zakaz obchodzenia świąt [w dnie robocze] i przenoszenie ich przez władze cywilne na niedziele. Jest to niezgodne z zasadami wolności Kościoła i konkordatem.

9. Zakaz przyjmowania Żydów do Kościoła katolickiego, co jest pogwałceniem naturalnych praw Kościoła. Po pewnym czasie kościoły w getcie zostały zamknięte, a księża i służba wyrzuceni z getta, mimo że w dzielnicy tej została pewna część katolików, zwłaszcza ludności robotniczej, którą pozostawiono bez opieki duszpasterskiej.

Wszystkie zarządzenia otrzymywaliśmy od władz dystryktu, względnie od władz policyjnych.

Niemcy, którzy z samego początku jak najsurowiej zakazali księżom mieszać się do polityki i karali za to śmiercią, gdy sytuacja ich militarna znacznie się pogorszyła, starali się pozyskać Kościół dla swoich celów. Fischer zwołał konferencję w roku 1943, zapraszając ze strony Kościoła mnie i biskupa Szlagowskiego. Proponował wówczas wydanie listu pasterskiego przeciwko bolszewizmowi, pouczanie w kazaniach o szkodliwości komunizmu, a równocześnie zachęcanie Polaków do współpracy z Niemcami, w szczególności do wyjazdu na roboty do Niemiec. Fischer fałszywie informował nas o warunkach robotników polskich w Niemczech, twierdząc, że mają te same przydziały żywnościowe co i Niemcy, i że mają polskich duszpasterzy. Wszystko to okazało się fałszem zaraz podczas konferencji, kiedy wezwany przez Fischera urzędnik, nie przygotowany do odpowiedzi i nieświadom, co Fischer powiedział, oświadczył, że Niemcy mają tzw. Sonderzuteilungen, których Polacy nie mają, i że duszpasterzy polskich nie ma, aczkolwiek rząd o tym myśli. Fischer nalegał także, byśmy wystąpili publicznie przeciwko mordom dokonywanym na Niemcach, twierdząc, że rozumie powstanie, ale wtedy Rzesza niemiecka miałaby dość siły, aby je natychmiast zgnieść; [natomiast] nie mogą tolerować mordów podstępnych dokonywanych na żołnierzach, względnie cywilach niemieckich. Interpelowaliśmy wtedy Fischera w sprawie egzekucji publicznych twierdząc, że wzmagają one zadrażnienie ludności polskiej. Fischer odpowiedział, że od Polaków zależy, czy będą egzekucje, czy ich nie będzie; jeśli Polacy nie będą mordować Niemców, to i egzekucje ustaną. Oświadczenie to było niezgodne z prawdą, gdyż Polaków masami mordowano bez względu na mordy dokonane na Niemcach. Konferencja nie odniosła skutku. Wszelkie nasze dalsze podania i prośby składane odtąd do dystryktu pozostawały bez skutku; dystrykt zaznaczał, że prowadzimy – podobnie jak arcybiskup Sapieha – politykę kunktatorską wobec życzeń władz niemieckich. Przebieg tej konferencji opisałem w artykule umieszczonym w „Tygodniku Warszawskim” pod tytułem Z dziejów jednej konferencji.

Po powstaniu wszystkie kościoły w Warszawie zostały zniszczone przez Räumungskommando.