ADAM PRZYBYLIŃSKI

Dnia 2 lipca 1946 r. w Warszawie wiceprokurator Zofia Rudziewicz przesłuchała niżej wymienionego w charakterze świadka. Uprzedzony o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań świadek zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Adam Przybyliński
Data urodzenia 4 stycznia 1896 r.
Imiona rodziców Adam i Eleonora
Miejsce zamiesz. Warszawa, ul. Bałuckiego 34
Miejsce urodzenia Płock
Wyznanie rzymskokatolickie
Zajęcie dyrektor „Społem”
Stosunek do stron obcy
Karalność niekarany
Wykształcenie średnie

Podczas wojny byłem kierownikiem warszawskiego oddziału „Społem”. Instytucja ta prowadziła zapatrzenie ludności w artykuły kontyngentowe przez sieć spółdzielni spożywców. Z tego tytułu znam warunki aprowizacyjne ludności polskiej w małych miastach dystryktu warszawskiego.

Zaprowiantowanie w artykuły kontyngentowe ludności miejskiej poza stolicą było znacznie gorsze i mniej systematyczne niż w Warszawie. Zasadniczo mieszkaniec miał otrzymywać przeszło 1000 kalorii dziennie, lecz w rzeczywistości otrzymywał około 800 kalorii, i to bez tłuszczów i białka. Zdarzało się często, że cukier, który miano dawać na kartki, w ogóle nie był dostarczany. Pamiętam, że w 1943 roku (daty dokładnie nie pamiętam) pojawiły się w ówczesnej prasie wzmianki, iż ludność polska wyrzekła się cukru na rzecz Wehrmachtu.

Kto wydawał zarządzenia, aby ludności nie dostarczać cukru, tego dokładnie powiedzieć nie mogę. Przypuszczam, iż uczyniły to władze dystryktu, gdyż one kierowały całą polityką aprowizacyjną. Niemcy dążyli do wygłodzenia ludności polskiej, bowiem z udzielanych racji żywnościowych nie można było wyżyć.

Fischer wydawał zarządzenia, iż za szmugiel karać się będzie śmiercią. Na dworcach urządzano masowe łapanki na ludzi i towary. Handlarzom zabierano przewożone paczki, a ich samych zabierano przeważnie do obozów, np. do Treblinki, Majdanka itp. Łapanki urządzała żandarmeria, policja SD przy pomocy specjalnie wytresowanych psów. W roku 1941, przed wojną rosyjsko-niemiecką, na mocy rozporządzenia władz dystryktu zabroniono przewożenia Koleją Wschodnią osób prywatnych. Otrzymanie przepustki kolejowej było bardzo trudne. Wobec niemożności przywożenia do miast, zwłaszcza do Warszawy, żywności, ceny bardzo wzrosły, jednocześnie ilość towaru na rynku zmniejszyła się znacznie i w miastach, zwłaszcza w Warszawie, zapanował głód. Zarządzenia niemieckich władz administracyjnych zmierzały wyraźnie do zupełnego wygłodzenia mieszkańców miast.

Miałem ścisłe kontakty ze Związkiem Gospodarczym Spółdzielni Rolniczych (Landwirtschaftliche Zentralstelle), który zajmował się ściąganiem kontyngentów zbożowych, oraz z Warszawską Hurtownią Aprowizacyjną (tzw. HaWu), która miała wyłączność na rozprowadzanie cukru w Warszawie (w miastach prowincjonalnych zajmowało się tym „Społem”) i kategorycznie stwierdzić mogę, że wszystkie artykuły dostarczane ludności polskiej pochodziły z terenów Generalnej Guberni. Niemcy wywozili od nas tłuszcze, nabiał, cukier, mąkę i kartofle.

Szczegóły o ściąganiu kontyngentów mięsnych i o ich rozdziale podać może Gabszewicz, (Szpitalna 5, Okręg „Społem”).