JÓZEF STAWECKI


Strzelec Józef Stawecki, zesłaniec do łagrów Peczorłag, ZSSR; 53 lata, wyznanie rzymskokatolickie, kupiec, żonaty, troje dzieci.


19 października 1939 r. zostałem aresztowany przez NKWD i zabrany z domu w Białymstoku. Zarzucali mi przynależenie do organizacji niepodległościowców, jako były więzień z 1905 r., zarazem że walczyłem przeciwko Sowietom jako ochotnik w 1919 r., a za zabicie kamandira w 1920 r. zeznawały na mnie trzy kobiety: Anna Mańkiewicz i jej siostra Helena oraz Wiszniewska, wszystkie zam. w Białymstoku przy ul. Dziesięciny. Do tego zarzucono mi, że agitowałem przeciw ich wyborom, które miały odbyć się 22 września 1939 r.

Osadzono mnie w więzieniu w Białymstoku. Pierwszego dnia poczęli mnie badać dniem, zarzucając mi wyżej wspomniane winy. Za kilka dni wezwali mnie w nocy o godz. 24.00 i zapytał mnie śledczy, czy przyznaję się do winy. Odpowiedziałem że nie, na co wezwał dwóch żołnierzy i wyprowadzili mnie na dziedziniec więzienny, wsadzili do taksówki i powieźli do zwierzyńca pod cmentarz wojskowy w Białymstoku. Dali mi szpadel i kazali kopać dół. Gdy zacząłem kopać, zapytali, czy wiem, na co kopię dół. Odpowiedziałem, że nie wiem, na co odpowiedział: „Ten dół kopiesz na siebie”. Wykopałem do kolan, kazał mi wyjść i począł mnie badać, lecz do niczego się nie przyznałem. Pchnął mnie do dołu i dalej kazał kopać. Gdy wykopałem do pasa, wezwał mnie i mówi: „Ostatnie słowo, jeżeli się nie przyznasz, to kula w łeb”. Obiecał mi, że rząd sowiecki daruje tym, którzy prawdę mówią i przyznają się do winy, mówiąc, że tylko żal małych dzieci i żony i lepiej, żebym się przyznał. Odpowiedziałem, że jeżeli stwierdzają na mnie świadkowie, niech staną i w oczy mi zarzucą popełnione przestępstwa.

Wówczas kazał mi obrócić się tyłem, żołnierzom kazał załadować broń, podskoczył do mnie, uderzył mnie kolbą nagana w nos i krzyknął, abym zawalił jamę. Przywieziono mnie do więzienia. Powtórnie badany byłem jeszcze kilka razy nocą, lecz świadków nie stawiali.

29 stycznia 1940 r. zostałem wywieziony do więzienia Grodno, gdzie przebywałem w ciężkich warunkach, a w marcu 1940 r. zostałem wywieziony do Brześcia na Brygidki, skąd po siedmiu dniach wywieźli nas do Mińska. Tam warunki były tak ciężkie, że opisać trudno, gdyż w celach, gdzie [wcześniej] siedziało 30 więźniów, nas wepchnęli 119. Po pięciu tygodniach wywieźli nas do Witebska i tam mi odczytano wyrok skazujący na osiem lat ciężkich łagiernych robót. W drodze nie dawali chleba bardzo często, a dawali śledzie i wody nie dawali wówczas.

We wrześniu wywieziono nas do łagru Peczorłag, gdzie warunki były bardzo ciężkie. Normy były bardzo wysokie, trudno było je wyrobić. W krótkim czasie z osłabienia i wycieńczenia spuchłem i odesłano mnie do szpitala, gdzie leżałem z krwawą dyzenterią i opuchlizną. Później, gdy poczułem się lepiej, odesłano mnie do komandy słabych ludzi, gdzie powtórnie zachorowałem – na zapalenie płuc. Po wyzdrowieniu odesłano mnie do sangorodka, gdzie byłem do zwolnienia.

We wrześniu 1941 r. zmuszony byłem udać się na pracę do kołchozu, do Krasnogwardziejska 20 km, kołchoz imienia Stalina, gdzie w ciężkich warunkach przebywałem do czasu wstąpienia do armii polskiej, do 3 lutego 1942 r.

10 marca 1943 r.