FRANCISZEK SZCZEPAŃSKI

Sierżant Franciszek Szczepański, 35 lat, instruktor kontraktowy, żonaty.

Zostałem rozbrojony 18 września 1939 r. w Łucku. Następnie [zostałem wysłany] do Czerlan i pracowałem na lotnisku.

Było nas ok. 6000, z tego 50 proc. Żydów, Ukraińców i Białorusów. Polaków było 50 proc. Poziom umysłowy bardzo niski, morale u Polaków było bardzo dobre, później opamiętała się mniejszość narodowa i przechodziła na stronę Polaków.

Stosunki między Sowietami były następujące. Jeżeli ktoś nie był zwolennikiem sowieckim, to nie dostał od nich nic. Były wypadki, że jeńcy chodzili boso i na pół nago, ale na robotę iść musiał, bo gdy nie poszedł, to naczelnik zamknął do karca jako buntowszczyka. Pobudki odbywały się o godz. 4.00 i wcześniej, wymarsz na robotę o 5.15, bez względu na mrozy i pogodę.

Chodziliśmy na robotę do 14 km, niosąc ręce z tyłu. Którzy nie pracowali, konwojenci spisywali nazwiska i oddawali je politrukom. Oni potem zamykali do karca na całą noc. Kilka dni z rzędu rano pobudka i wymarsz na robotę bez śniadania, powrót z pracy to już kombaci zabierali od bramy i prowadzili wprost do karca, przyniesiono mu tylko 400 g chleba. Mrozy były do 40 stopni, to jeńcy wychodzili na pół boso, bez rękawic na rękach, łom do rąk przymarzał. Chcąc wykonać normę, trzeba było 190 cm kamienia, 12 metrów kubicznych piasku wynieść z dołu czterometrowego. 25 mieszanek betonu, na każdą mieszankę [nieczytelne] kamienia bitego, dwie taczki piasku, 25 kg cementu.

Wynagrodzenie 12 do18 rubli, dopłaty do wyżywienia, za które trzeba było Sowietom płacić. Wyżywienie było wydawane na kotły: pierwszy to był najgorszy, dla tych, którzy nie wypełnili normy; drugi dla tych, którzy wypełnili 75 proc., trzeci otrzymywali ci, którzy wypełnili normę 100 proc. Którzy wypełnili ponad 100 proc., otrzymywali dodatki jedzenia. Pierwszy kocioł to była tylko rzadka zupa, prawie że bez żadnego tłuszczu.

O stosunku NKWD do Polaków może świadczyć fakt, który opiszę. Po wybuchu wojny niemiecko-rosyjskiej w czasie ewakuacji jeńców został raniony… nazwiska nie pamiętam. Po przybyciu komisji zapytano go, w jaki sposób został raniony. Odpowiedział, że ranił go bojec. Naczelnik NKWD wyjął nagan. Za to został rozstrzelany. Specjalnie wypędzali do pracy w niedziele i święta, bez względu na pogodę. Jeżeli który nie pracował, karali tym, że głodzili na śniegu przy 25 stopniach mrozu. Żołnierz wstał, bo chciał się rozgrzać, to bili i kłuli bagnetami lub mierzyli z karabinów, chcąc go zastrzelić. Zrywano orzełki z czapek i wsadzano do aresztu, zostawiając mundur i spodnie. Za to, że się skarżyliśmy, że mamy mało jedzenia, to zostaliśmy ukarani karcem i to 20 dni.

Listy z domu to tylko otrzymywali dzielni komuniści. Dla innych listy były zatrzymywane, a następnie palone.

Zwolniono mnie z obozu w Starobielsku i tam wstąpiłem do armii polskiej.

17 lutego 1943 r.