JANINA FALKOWSKA

Dziewiętnasty dzień rozprawy, 30 stycznia 1947 r.

Świadek Janina z Pilatowskich Falkowska, 32 lata, zam. w Warszawie, ul. Nowogrodzka 18a, dla stron obca, pracująca u męża w pracowni jubilerskiej.

Przewodniczący: Czy to jest świadek oskarżenia?

Prokurator Sawicki: Tak jest.

[Przewodniczący:] Pani jest córką….


Świadek Falkowska: Kazimierza Pilatowskiego.
Prokurator: Czy mogłaby pani opowiedzieć szczegóły jego zesłania?
Świadek: W 1941 r. mój ojciec, który prowadził warsztat mechaniczno-instalacyjny,

otrzymał z Zarządu Miejskiego polecenie zbudowania chłodni w pałacu Brühla. Budowy tej nie mógł wykonać na czas ze względu na trudności z uzyskaniem materiałów instalacyjnych i ze względu na to, że trudno mu było utrzymać pracowników. Otrzymał potem termin dodatkowy, na który roboty też nie wykonał. Po tym terminie został aresztowany 7 stycznia 1942 r. i osadzony na ul. Daniłowiczowskiej. Po pięciu dniach został wywieziony do Treblinki. Natychmiast po jego aresztowaniu przedsięwzięłyśmy z siostrą kroki zmierzające do uwolnienia ojca. Jak się dowiedziałam, ojciec został aresztowany z polecenia Leista. Próbowałyśmy dotrzeć do niego, ale wszystkie nasze wysiłki były bezskuteczne. Rozmawiałyśmy tylko z urzędnikiem niemieckim Langem, który oświadczył, że na razie Leist jest tak zajęty, że [nie] będzie mógł przedłożyć prośby o przyjęcie nas. Ze względu na chorobę ojca i jego podeszły wiek chciałyśmy sprawę przyśpieszyć. Przekazałyśmy sprawę adwokatowi. Dzień przed wywiezieniem ojca przyszedł do nas jakiś obcy mężczyzna, który oświadczył, że następnego dnia ojciec zostanie wywieziony z pięcioma innymi mężczyznami, z których dwóch, o ile sobie przypominam, było tramwajarzami. Po dwóch dniach adwokat uzyskał widzenie z Leistem i ten oświadczył, że nakaz aresztowania podsunął mu urzędnik Hannicke, że on nie miał zamiaru aresztować ojca i obiecał go zwolnić. Rzeczywiście zwolnił ojca, tylko to zwolnienie musiało być zatwierdzone przez Standartenführera Snöbla i władze miejscowe obozu. Komendant obozu oświadczył, że dla jednego więźnia nie opłaca mu się otworzyć bramy obozu i ojciec został zwolniony po przeszło trzech tygodniach.

Przewodniczący: W jakim czasie po interwencji pani?

Świadek: W trzy tygodnie po interwencji.

Przewodniczący: Czy adwokat wspomniał paniom o tym Hannicke?

Świadek: Tak, wspomniał.

Przewodniczący: Że Leist twierdził, iż Hannicke podsunął mu to do podpisu?

Świadek: Tak twierdził adwokat. Próbowałam się zobaczyć z Leistem poza godzinami urzędowania, kiedy wychodził z magistratu. To nie było możliwe, tylu Niemców go otaczało.

Przewodniczący: Kto zamówił chłodnię u ojca?

Świadek: Nie wiem, chyba magistrat polski z polecenia magistratu niemieckiego.

Przewodniczący: Czy nie ten Hannicke?

Świadek: Tego nie wiem.

Ławnik Jodłowski: Jaki to był adwokat?

Świadek: Adwokat niemiecki Eitner.

Przewodniczący: Pytań nie ma, świadek jest wolna.