JÓZEF KLEPACZ

Ostrowiec dnia 2 sierpnia 1947 r. Mieczysław Radwan, p.o. sędziego okręgowego, członek Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich, badał niżej wymienionego w charakterze świadka, który uprzedzony o odpowiedzialności za fałszywe zeznanie, zeznał:


Imię i nazwisko Józef Klepacz, syn Antoniego [nieczytelne]
Wiek 51 lat
Zawód rolnik we wsi Bór Kunowski, gm. Kunów, pow. opatowski
Karalność niekarany
Wykształcenie piśmienny

Przed wojną i przez cały czas okupacji byłem sołtysem wsi Bór Kunowski. Ponieważ wieś nasza jest położona w środku lasów, nie było nocy, żeby do niej nie przyszli partyzanci. Zabierali żywność, siano, brali podwody, mój koń stale był na chodzie [?]. Często na wsi odbywały się zabawy chłopców. Na zabawach tych czasami były strzały. Niektórzy z mieszkańców wsi jeździli po drewno do lasu i sprzedawali je następnie w mieście – Ostrowcu. Leśniczy Maszka, w którego rewirze leżała nasza wieś, był porządnym człowiekiem. Wiedział o tych leśnych kradzieżach, jednakże nie donosił Niemcom, a tylko uprzedzał nas, żeby nie kraść zbyt jawnie, by nie było kłopotu.

W lecie 1943 r. zaczęły krążyć słuchy, że nadleśniczy niemiecki Krüger odgraża się, że naszą wieś spali, a ludzi wybije. Z tego powodu musieliśmy wzmóc ostrożność. Mówione było, że kiedy [nieczytelne] i swego zastępcę zawołają do nadleśnictwa i kiedy nie wrócimy do domu, to będzie znak, że coś złego się szykuje.

3 lipca 1943 r. zostałem wezwany wraz ze swoim zastępcą Janem Listkiem do nadleśnictwa w Marculach. Gdy tam przyszedłem, Krüger począł mnie wypytywać, kto we wsi ma broń.

Ponieważ powiedziałem, że u nikogo broni nie widziałem, zaczął czytać jakąś listę i przy wyczytywanych nazwiskach wykrzykiwał, że ten ma karabin, a ten jest bandytą itp. Jako że niczego ze mnie nie wydobył, zamknął mnie w piwnicy. Po jakimś czasie znowu mnie wezwał do siebie i w końcu powiedział, że pójdę z nim do wsi, po czym kazał mnie odstawić na posterunek policji do Brodów. Około pierwszej w nocy przyjechał na posterunek i w tym czasie zaczęło się zjeżdżać wojsko do Brodów.

Świtaniem poszliśmy razem z wojskiem do Boru Kunowskiego. Krüger był też przy tym oddziale, inne oddziały zbliżały się do wsi z innych stron. Kiedy podchodziliśmy do Boru [Kunowskiego], usłyszeliśmy strzały w lesie i kule koło nas przelatywały. Następnie weszliśmy do wsi. Krüger z listą w ręku chodził po chałupach i wskazywał, kogo zabierać. Żołnierze niemieccy wyprowadzali mężczyzn na drogę i tu do nich strzelali. Inne oddziały robiły obławę po polach i kogo zastano w polu, zabijano. Wreszcie [?] kazano mi pilnować bydła, które żołnierze wyprowadzili z obór.

Ogółem podczas tej obławy zginęło 41 czy też 43 ludzi, dokładnie nie pamiętam. Część zabitych była uprzednio wepchnięta do stodoły Sajura, którą podpalono, i do płonącej stodoły Niemcy strzelali z karabinów, tak że wszyscy zginęli. W stodole tej były zamknięte kobiety, dzieci i kilku mężczyzn, w tym trzech [nieczytelne] spod Grabowa, którzy szli do stacji Kowno, i [nieczytelne] rodziny Góreckich [?] spalili kilkanaście osób.

Z chałup Niemcy rabowali [wszystko], co tylko cenniejszego znaleźli. Odebrane bydło zostało odstawione do Brodów, gdzie wojsko zabrało zaraz trzy najlepsze sztuki, a resztę kazało przechować na miejscu do zarządzenia. Ponieważ parę dni minęło i nikt się nie zgłaszał, właściciele pozabierali swoje [zwierzęta].

W trzy czy też cztery dni po tej obławie Krüger został zabity przez partyzantów w mieszkaniu. Jakie oddziały Niemców brały udział w obławie, nie wiem, nie zorientowałem się w ich oznaczeniach. Wiem tylko, że Krüger wołał: „Polizei”. Kto sporządził listę, którą miał Krüger, nie udało się ustalić. Adresu Maczki nie znam. Po zabójstwie Krügera ludzie spodziewali się nowych egzekucji, ale szczęśliwie przeszło to spokojnie.

Odczytano.