EUGENIUSZ WIĄCEK

Dnia 20 lipca 1947 r. w Strużkach, gm. Tursko Wielkie, pow. sandomierskim Okręgowa Komisja Badania Zbrodni Niemieckich w Radomiu, ekspozytura w Staszowie, w osobie sędziego Albina Walkiewicza, adwokata w Staszowie, przesłuchała niżej wymienionego w charakterze świadka, bez przysięgi. Po uprzedzeniu świadka o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania i o treści art. 107 kpk, świadek zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Eugeniusz Wiącek
Wiek 43 lata
Imiona rodziców Michał i Agnieszka
Miejsce zamieszkania Strużki, gm. Tursko Wielkie, pow. Sandomierz
Zajęcie rolnik
Wyznanie rzymskokatolickie
Karalność niekarany

Przez cały okres okupacji niemieckiej zamieszkiwałem w Strużkach. 30 czerwca 1942 r. słyszałem tylko o popełnieniu przez Niemców zbrodni na ludności polskiej i żydowskiej. Natomiast 3 czerwca 1943 r. byłem naocznym świadkiem wymordowania ludności naszej wsi i jej zniszczenia przez Niemców.

3 czerwca 1942 r. ok. godz. 6.00 zjechały się oddziały żandarmerii z Radomia, z Kielc, Sandomierza, Opoczna, Ostrowca, Stopnicy, ze Staszowa, z Rytwian – razem ok. 250. Otoczyli wieś i każdą zagrodę – tj. w Strużkach 19 zagród i w pobliskim Tursku Wielkim dwie. Spotykanym w mieszkaniach czy w obejściach domowych ludziom od razu mówili, że zostaną zastrzeleni. Wpędzali ludzi do mieszkań, których nie wolno było opuszczać, a następnie podpalali mieszkania i całe zagrody tak, że ludzie znajdujący się w środku spalili się. Nadto zastrzelili 20 osób, w tym dwoje małych dzieci i 16 kobiet. Spalonych zaś zostało w Strużkach 51 osób, w tym 24 dzieci w wieku od kilku dni do 15 lat, oraz kobiety w ciąży. W Tursku Wielkim w tym dniu spalili pięć osób.

Po okazaniu mi listy – wykazu osób zamordowanych przez Niemców na terenie gminy Tursko Wielkie sporządzonego przez [?] [nieczytelne] gminy [?] z datą 7 maja 1947 r. – stwierdzam, że wymienieni tam mieszkańcy Strużek zostali przez Niemców zamordowani. Z wywiezionych ze Strużek osób dwie zostały zabite.

W Strużkach nie było łapanek na wywóz do Niemiec, były natomiast w Niekurzy i Tursku Wielkim. W dniu zniszczenia Strużek, w których zostały przy życiu tylko ok. 42 osoby, Niemcy zabrali cały inwentarz żywy: krowy, kury, świnie, z wyjątkiem [zwierząt] trzech gospodarzy. W Strużkach spalone zostały wszystkie zagrody, tj. 19.

Co dotyczy kontyngentów, wyznaczany był i ściągany [kontyngent] tak mięsny, jak w zbożu i ziemniakach – w takiej ilości, że po oddaniu go żadna rodzina z pozostałych płodów gospodarstwa wyżyć nie mogła. Gdy zbiory były gorsze, to wyznaczany kontyngent przekraczał ilość zbiorów. Z powodu niemożności oddania kontyngentu w całości Niemcy brali zakładników. Wtedy niektórzy kupowali zboże, nie mając własnego, i oddawali kontyngent. Z tej też przyczyny – zalegania z kontyngentem – wielokrotnie przybywały do wsi karne ekspedycje niemieckie i spotkanych ludzi, przeważnie mężczyzn, bili kijami dębowymi do tego stopnia, że pobici chorowali, innych ściągali do budynku gminnego i tu bili, nie wyłączając sołtysów, wójta, pracowników gminnych. W rezultacie, ponieważ ludzie nie mieli za co kupić żywności, zresztą i nie było gdzie jej kupić, ludność tygodniami, nawet miesiącami cierpiała głód.

Niektórzy zajęli się handlem, lecz i on był zabroniony, handlowano więc nielegalnie, by jakoś utrzymać się przy życiu. W naszej okolicy życie było bardzo ciężkie, gdyż grunty mamy liche – [nieczytelne] i piaszczyste, urodzaje dlatego zwykle [są] słabe – toteż wysokie kontyngenty były plagą dla ludności.

Z przylegającej do Strużek wsi Ossala 3 czerwca 1943 r. Niemcy spalili cztery zagrody. Ze Strużek wywieziono do obozu koncentracyjnego dwoje ludzi, którzy nie wrócili. Byli to syn leśniczego i nieznanego mi nazwiska profesor z Warszawy.

Odczytano.