Działo się to dnia 3 kwietnia 1948 r. w gmachu (siedzibie) Konsulatu Generalnego Rzeczypospolitej Polskiej w Nowym Jorku, 157 East 67th Street.
Stawił się:
Imię i nazwisko | Chaskiel Brzeziński |
Obywatelstwo | polskie |
Miejsce zamieszkania | Nowy Jork, 550 West 144th Street |
Miejsce urodzenia | Gąbin, pow. gostyniński, woj. Warszawskie |
Wiek | 47 lat |
Imiona rodziców | Abram i Chawa ze Słomów, małżeństwo Brzezińskich |
Karalność | niekarany |
Uprzedzony o skutku fałszywego zeznania złożył przed konsulem Romanem Kwietniem, w obecności Jakuba Goldberga jako protokolanta, następujące zeznanie:
Przed wojną i w jej czasie zamieszkiwałem w Płocku przy ul. Bielskiej 33, skąd 20 lutego 1941 r. zarządzeniem okupanta zostałem razem z innymi przesiedlony do Częstochowy. 26 września 1942 r. podczas zarządzonej przez Niemców selekcji byłem na placu selekcyjnym – na Nowym Rynku w Częstochowie – wraz z tłumem zagnanych tam Żydów, liczącym 10 tys. osób. Stałem w jednym rzędzie z żoną Jentą z Żeleźniaków [?] i 11-letnim synkiem, któremu na imię było Beniamin. W toku dokonywanej selekcji memu synkowi i żonie nakazano wyjść z rzędu i stało się coś takiego: gen. Betcher [Böttcher], który był na miejscu i zarządzał akcją, doszedł do miejsca, gdzie stałem, i rozkazał, aby mego synka zabrano. Gdy żandarm wziął synka za rękę i odciągnął go o parę kroków, pobiegłem za nimi, aby pożegnać dziecko. Gdy nachyliłem się, aby je pocałować, gen. Böttcher osobiście uderzył mnie batem przez głowę i kopnął tak mocno, że wpadłem z powrotem do szeregu. Synek i żona, która za nim poleciała, zostali wysłani do Treblinki w tym samym dniu transportem i od tego czasu więcej ich nie widziałem mimo czynionych po ustaniu wojny poszukiwań.
W tym okresie mieszkałem w getcie częstochowskim i pracowałem w fabrykach. 23 września 1942 r. rano Niemcy obstawili i zamknęli getto. Zaczęła się wówczas tzw. selekcja i wysiedlanie Żydów z getta. Opisany wyżej wypadek z 26 września 1942 r. zdarzył się w czasie tzw. drugiej selekcji – pierwsza była 23 września tegoż roku. Widziałem na własne oczy, jak tego dnia w czasie selekcji prowadzono grupę Żydów; gdy ta grupa była na rogu ul. Krótkiej i Warszawskiej, nadszedł gen. Böttcher i wywołał z szeregu kobietę w ciąży, ciąża wyglądała na zaawansowaną. Kiedy kobieta wyszła z szeregu na chodnik zgodnie z otrzymanym rozkazem, ów Böttcher wyjął rewolwer i zastrzelił ją na miejscu. Gdy upadła na jezdnię do rynsztoka, dziecko wyszło z jej łona. Ten wypadek i obraz nie opuszczą mnie aż do śmierci.
Z Burtenschlagerem [Bartenschlager] zetknąłem się w 1944 r. w Częstochowie w fabryce Warta, gdzie przymusowo pracowałem. Był on kierownikiem straży czy ochrony fabrycznej (Werkschutzleiter). Czynności swe wykonywał przy pomocy tresowanego psa i był postrachem wszystkich pracowników i robotników tejże fabryki. Ma na sumieniu życie setek, może tysięcy, których zamordował i w Częstochowie, i w Skarżysku, gdzie wcześniej pełnił identyczne funkcje.
Osobiście zostałem w październiku (dnia nie pamiętam) 1944 r. przez niego pobity w następujących okolicznościach. Wracałem z fabryki po nocnej zmianie. Wyszedłem z kotłowni po umyciu się i nie zdążyłem przyłączyć się do grupy wracających robotników. Podszedł do mnie Bartenschlager i bez słowa począł okładać mnie batem po całym ciele, a gdy upadłem pokrwawiony, kopał i deptał butami, na koniec poszczuł na mnie psa, który podarł mi resztki ubrania i pogryzł mnie. Cudem wyszedłem cały, ale do dziś mam na lewej nodze ślady tego pogryzienia.
Stwierdzam też z całą stanowczością, że tenże Bartenschlager osobiście w Skarżysku- Kamiennej zastrzelił mego siostrzeńca Jakuba Bomzana, lat 19. Wiem o tym ze słów brata zamordowanego, Izraela, który był przy tym obecny. Dziś mieszka [on] w Australii [?].
Wreszcie w lipcu 1944 r. (dnia nie pamiętam) w mojej obecności przybyła do fabryki sprowadzona z Lubelszczyzny grupa Żydów do pracy. Widziałem na własne oczy, jak Bartenschlager wybrał z grupy wszystkie dzieci, załadował je na ciężarówki i razem z nimi i kilkoma strażnikami wyjechał z fabryki. Na podstawie słów polskich zakładników, którzy razem z nami pracowali i mieszkali prywatnie poza fabryką, stwierdzam, że dzieci te zostały zawiezione na cmentarz żydowski i powystrzelane przez Bartenschlagera i asystujących [mu] strażników.
Na tym zeznanie zakończono, przy czym zeznający wylegitymował się kartą rejestracyjną urzędu imigracyjnego z 7 czerwca 1947 r. z nr. 6697026.