1. Dane osobiste:
Sierżant Wincenty Hoffman, lat 47, rolnik (osadnik wojskowy), samotny.
2. Data i okoliczności aresztowania:
20 września 1939 r. przekroczyłem granicę Łotwy z Batalionem Obrony Narodowej „Brasław”. Po złożeniu broni zostałem internowany i przebywałem kolejno w obozach Litene, Lilaste i Ulbroka. Po zajęciu Łotwy przez bolszewików 22 sierpnia 1940 r. zostałem wywieziony wraz z innymi do ZSRR.
3. Nazwa obozu:
Juchnowo, obłast smoleńska.
4. Opis obozu:
Obóz znajdował się 35 km od stacji kolejowej Babinino, [w] rejonie Juchnów, w budynkach po zlikwidowanym majątku. Stan budynków – ruiny, które odremontowane zostały przez internowanych. Warunki mieszkalne ciężkie z powodu przepełnienia i zanieczyszczenia przez pluskwy.
5. Skład internowanych:
Ogółem było ok. 2600 ludzi, z czego ok. 2100 internowanych [pochodziło] z Litwy i ok. 500 z Łotwy. Narodowość w 90 proc. [była] polska, resztę [stanowili] Białorusini, Ukraińcy i paru Żydów.
6. Życie w obozie:
Pracowaliśmy w rejonie obozu przy budowie i remoncie budynków oraz porządkowaniu rejonu. Poza rejonem pracowali tylko ochotnicy, tzw. zaufani. Było również ok. 150 ludzi stale pracujących – stachanowców. Wolni od zajęć zmuszani byli chodzić na biesiedy, pogadanki przeprowadzane przez politruków. Za pracę nie płacono nic. Stachanowcy otrzymywali dodatkowo 200 g chleba dziennie i kaszę na kolację. Wyżywienie na ogół [było] marne. Ubranie wydawano dla pracujących, dla innych robiono trudności. Życie koleżeńskie [było] dobre w grupach, które były dwie. Pierwsza to lojalni obywatele Polski; stanowili oni 96 proc. ogółu internowanych. Druga grupa to ludzie upadli na duchu, ulegli wrogiej agitacji, działali na niekorzyść Polski, głosząc, że Polski nie będzie itp. Ci ostatni uczęszczali na kursy – wykłady o ustroju komunistycznym i antyreligijnym. Można było pożyczać książki, lecz mało kto korzystał, gdyż były tylko o doktrynie komunistycznej. Zezwalano na przedstawienia, lecz nie wolno było ani słowem mówić o tym, co polskie i co by przypominało Polskę.
7. Stosunek władz NKWD do Polaków:
W obozie było zawsze co najmniej czterech politruków, stale zajętych pogadankami na temat historii komunizmu i ustroju sowieckiego. Potępiano wszystko, co polskie, twierdzono, że Polski już nie będzie itp.
Było również wiele pogadanek antyreligijnych. Najbardziej przygnębiające było badanie. Tu wszyscy byli podzieleni na zabory – niemiecki i bolszewicki. Ja, mimo że posiadałem osadę wojskową na Wileńszczyźnie, podałem [jako] miejsce zamieszkania Pabianice, toteż zaliczono mnie pod zabór niemiecki. Jednak po paru tygodniach doniósł na mnie były urzędnik Komendy Uzupełnień [?] Połtawa, Leonard Puzinowski (obecnie służy w wojsku: Składnica Materiałów Kancelaryjnych i Wydawniczych Archiwum Państwowego na Wschodzie, jest starszym rachmistrzem [?]) i na podstawie tego [doniesienia] byłem wiele razy badany. Pytano mnie, [w jakich] okolicznościach dostałem osadę, ilu bolszewików zabiłem w czasie tamtej wojny, czy jako osadnik byłem informatorem policji i placówki wywiadu („2”). Przy badaniu grożono mi rewolwerem, stawiano na kilka godzin nieruchomo. Wszystkie te badania odbywały się przeważnie nocą. Zmuszano mnie do podpisania deklaracji, na mocy której miałem być sądzony za niepodanie właściwego miejsca zamieszkania i nieprzyznanie się do rzekomej winy.
W ciągu całego tego okresu z Juchnowa wywieziono do innych obozów, względnie do więzienia, ok. 150 ludzi. 31 maja 1941 r. zostałem wywieziony na Półwysep Kolski, [w] miejsce Ponoj. Podróż do Murmańska [trwała] pięć dni, w tym czasie dano nam raz trochę ciepłej zupy. Podróż statkiem [trwała] dziewięć dni, z czego przez trzy dni nie dano nic jeść. Gdy zaczęliśmy krzyczeć: „Dajcie chleba!”, zakryto deskami wyjście i luki, tak że formalnie dusiliśmy się z braku powietrza. Na statku było 3500 ludzi. Po wyładowaniu na Ponoj umieszczono nas pod gołym niebem, później było kilka namiotów, lecz nie dla wszystkich. Praca trwała 12 godzin [dziennie], przy budowie lotniska. Początkowo dawano ok. 100 g chleba dziennie, potem po 200 g i trochę zupy. Było nas tam 4500, w tym około tysiąca policjantów. Gdyby nie porozumienie polsko-bolszewickie, niewątpliwie mało kto byłby tam wytrzymał, gdyż jak nam nieoficjalnie mówiono, zostaliśmy skazani na bezterminową pracę jako niebezpieczni, niepewni.
17 lipca [1941 r.] przewieziono nas do Archangielska, stąd 25 lipca do obozu Wiaźniki, obłast iwanowska.
8. Pomoc lekarska:
W obozie Juchnów był ambulans, gdzie pomocy lekarskiej udzielali lekarze spośród internowanych, brakowało jednak odpowiednich lekarstw. W czasie od 25 sierpnia 1940 r. do 31 maja 1941 r. zmarło ok. 12 osób.
9. Jaka była łączność z krajem?
Wolno było pisać do najbliższej rodziny, lecz z otrzymaniem odpowiedzi było trudniej, gdyż nadchodzące listy były wykorzystywane przez NKWD przy badaniu. Pokazywano np. list i doręczenie uzależniano od przyznania się do niepopełnionego przestępstwa.
10. Kiedy został zwolniony?
27 sierpnia 1941 r. przyjechał do obozu płk Sulik[-Sarnowski] i odczytał rozkaz Naczelnego Wodza o organizowaniu armii polskiej w ZSRR. Po odczytaniu rozkazu i przemówieniu pułkownika wzniesiono okrzyki na cześć Polski, prezydenta i Naczelnego Wodza, po czym przed pułkownikiem przedefilowało 12 tys. jeńców znajdujących się w obozie. W dniu następnym rozpoczęły pracę komisje lekarskie. 29 sierpnia zostałem uznany za zdolnego do służby wojskowej. Bezpośrednio po odbyciu komisji zameldowałem pułkownikowi, że chcę służyć w wojsku (tak robili wszyscy). Wśród nas znajdowało się paru, co oświadczyli, że nie chcą służyć – tymi zainteresowali się Sowieci. 7 września 1941 r. przyjechałem wraz z innymi do Tatiszczewa, gdzie zostałem przydzielony do 5. Dywizji Piechoty.
Do powyższego dodaję, że będąc w Juchnowie, miałem zawieszony nad pryczą obrazek, który po trzykrotnym [nieczytelne] zmuszony byłem schować. Nie pozwalano wspólnie się modlić, śpiewać kolęd na Boże Narodzenie i pieśni wielkanocnych. Politrucy na pogadankach ciągle mówili, że Polski nie będzie, a jeśli będzie, to komunistyczna pod opieką ZSRR. Posłuchu jednak nie mieli, przeciwnie, naśmiewano się z tej agitacji. Słowem, żyliśmy w nadziei doczekania się lepszego jutra i to nas nie zawiodło.
Miejsce postoju, 25 lutego 1943 r.