WŁODZIMIERZ LASKOWSKI

1. Dane osobiste (imię, nazwisko, stopień, wiek, zawód i stan cywilny):

Plutonowy Włodzimierz Laskowski, ur. w 1897 r. w Równem, osadnik wojskowy (odznaczony Virtuti Militari i Krzyżem Walecznych), wdowiec.

2. Data i okoliczności zaaresztowania:

14 lutego 1940 r. w Równem aresztowany zostałem jako osadnik. Poprzednio byłem ścigany wyrokiem śmierci, osądzony zaocznie (bo taka jest jurysdykcja NKWD), lecz ukrywałem [się] do czasu zaaresztowania.

3. Nazwa obozu, więzienia lub miejsca przymusowych prac:

Wywieziono mnie z Równego do obłasti gorkowskiej, na punkty zakluczonych (zasądzonych). Uprawlienije NKWD – Suchobezwodna, gdzie pracowałem jako leśny robotnik.

4. Opis obozu, więzienia:

Mieszkaliśmy w baraku, w którym znajdowało się ok. 300 ludzi, spaliśmy na narach. Stan higieniczny [był] okropny – chłód, wszy, pluskwy i szczury. Spaliśmy w tym, w czym się chodziło. Do łaźni dostać się było bardzo trudno, ponieważ musiała ona obsługiwać ponad dwa tysiące ludzi. Zresztą okropny mróz (maj – mrozy i śniegi) nie pozwalał kąpać się w bani – łaźni – która była nieszczelnie kryta.

5. Skład więźniów, jeńców, zesłańców:

Zesłańców było 1,8 tys.: Polacy, Ukraińcy, Białorusini, Żydzi. Przestępstwo polegało na tym, że byli to osadnicy wojskowi, straż leśna, leśnicy i bogatsi gospodarze rolni. Od więźniów narodowości rosyjskiej byliśmy zupełnie odseparowani. Stosunków kulturalnych podczas całego pobytu nie było, ponieważ głód i ciężka praca od wschodu do zachodu i nawet w niedziele i święta nie pozwalały na minimalną nawet myśl o czymś podobnym.

6. Życie w obozie, więzieniu:

Ludzie żyli jak niewolnicy murzyńscy (nawet gorzej), pozbawieni wszelkich praw, pracując pod terrorem. Aby zdobyć kilogram chleba, należało spiłować, oczyścić, połupać i ułożyć w sztapel 7,77 metrów sześciennych [drewna]. Taka norma dla nawet silnego człowieka była nieosiągalna. I tak przy największym wysiłku fizycznym mogłem wyrobić 60 proc. Na miesiąc zarabiałem od 50 do 70 rubli i to też się wahało. Za talerz zupy składającej się z kilku krup i paru listków kapusty płaciło się rubla. Więc chleb – 60[0] g [za] 15 kopiejek – i jedna zupa były moim posiłkiem, bo na to pozwalała mi „opłata” za moją pracę.

W tych warunkach przebyłem dziesięć miesięcy. Po tym czasie zostałem dołączony do mojej rodziny składającej się z sześciorga dzieci od czterech do 20 lat w obłasti wołogodzkiej, rejonie charowskim, posiołku Katromskim. Tam zostałem nawalszczykiem (nakładacz) kloców na sanie. Woźnicami były małe dzieci od lat 12 do 15. Norma wynosiła 30 metrów sześciennych – [trzeba było] odkopać ze śniegu, przedeptać drogę (50 m od drogi głównej), sanie mogły podjechać do drzew, nałożyć, wywieźć do drogi. Gdybym tę normę wykonał, zarobiłbym 6,40 rubla. Wyrabiałem maksymalnie 60 proc., tj. cztery ruble na dzień. Z tego musiałem płacić za dwoje dzieci, które były w ochronce – 54 ruble miesięcznie. Tak i moim, i dwojga dzieci przy mnie, pożywieniem był chleb i woda (kipiatok). Mieszkaliśmy w baraku podzielonym na komnatki o wielkości cztery na cztery metry, w ośmioro ludzi.

7. Stosunek władz NKWD do Polaków:

Władze NKWD i władze miejscowe okropnie odnosiły się do Polaków. Wszelkimi metodami naganiali do roboty, nawet w najgorszych warunkach atmosferycznych. Kto nie wychodził na robotę, zostawał skazany na sześć miesięcy więzienia i potrącenie 25 proc. zarobków.

8. Pomoc lekarska, szpitale, śmiertelność:

Pomoc lekarska była prawie żadna. Nawet najbardziej chory nie miał żadnej opieki, musiał do ostatniej chwili pracować. Bywały wypadki, że obłożnie chory, który zupełnie nie mógł pracować, został wtrącony do karceru (ponieważ lekarz uznał go za zdrowego) i tam zakończył żywot.

9. Czy i jaka była łączność z krajem i rodzinami?

Listy z kraju dostawałem dość rzadko i [nieczytelne] był straszliwy, kraj strasznie był [nieczytelne] człowiek był niewolnikiem na własnej gospodarce.

10. Kiedy został zwolniony i w jaki sposób dostał się do armii?

Zwolniony zostałem miesiąc po amnestii, [nieczytelne] po podpisaniu umowy między rządem polskim i ZSRR, było to w początku października. 12 dni chodziłem po obrachunek i przez ten czas nie otrzymaliśmy ani grama chleba, w myśl zasady: kto nie pracuje, ten i nie je. Po skomunikowaniu się z ambasadą polską w Moskwie wyjechałem na własny koszt do Buzułuku, skąd zostałem wysłany przez polską placówkę do Uzbekistanu [?], dżalalabadzka obłast, leniński rejon, kołchoz Kiził-Askir (Czerwona Armia). Tam pracowałem za 300 g mąki dziennie. Tak wegetowałem do 30 marca 1942 r. Potem przyjęty zostałem do Wojska Polskiego. Rodzina moja (pięcioro dzieci) w tym [czasie] głodowała, gdyż otrzymywała dwie lepioszki (po 200 g) na pięcioro. Dopiero, gdy wyjechała do Dżałał-Abadu, była dożywiana przez armię i z nią razem opuściła „gościnny” ZSRR.

W czasie plebiscytu na terenie polskim byłem, ale nie głosowałem, ponieważ nie figurowałem w spisach. Wybory były zupełnie fikcyjne i człowiek nie miał prawa wolnego wyboru. Kandydaci byli z góry narzuceni i zupełnie obcy, kartki gotowe do głosowania, a głosowanie – choć tajne – było tak urządzone, że można było skontrolować, czy przypadkiem ktoś kartek nadrukowanych nie przekreśla. W czasie wyborów do Wierchownego Sowieta (marzec) nie głosowałem, ponieważ byłem aresztowany do czasu wywiezienia.