EDWARD JACHNIEWICZ


Plutonowy pchor. rezerwy Edward Jachniewicz, ur. w 1900 r. w woj. lubelskim, pow. hrubieszowskim.


Aresztowany zostałem przez NKWD 16 lipca 1940 r. – [zabrano mnie] z transportu, w którym byłem wieziony z żoną i córeczką jako specwysiedleniec na Syberię. Aresztowanie nastąpiło z wagonu na stacji kolejowej Nowosybirsk, tam też przebywałem w więzieniu do 15 listopada 1940 r. Sądzony byłem jako niebezpieczny powszechnie element i osoboje sowieszczanije w Moskwie wymierzyło mi karę ośmiu lat więzienia w obozach (łagrach).

W czasie przebywania w więzieniu nowosybirskim zauważyłem następujące fakty: strażnikami więziennymi byli tylko Rosjanie w wieku do lat 35; do więźniów odnoszono się grzecznie, lecz podejrzliwie i ściśle służbowo; w celach często przeprowadzano rewizje osobiste; osobno byli segregowani więźniowie polityczni i kryminalni; gmach więzienia był trzypiętrowy; w celi więziennej spotkałem ok. 30 proc. Polaków, między którymi był Polak, oficer armii sowieckiej w stopniu majora, niejaki Witkowski, osądzony na 15 lat więzienia pod zarzutem szpiegostwa.

Lekarz więzienny – kobieta, obywatelka sowiecka, żona urzędnika sowieckiego – opiekowała się naszymi więźniami bardzo dobrze i dosyć pieczołowicie, a nawet często w czasie wizyt lekarskich kazała naszym rodakom opowiadać sobie o życiu w Polsce.

15 listopada 1940 r. wysłano mnie etapem z Nowosybirska do obozu (łagier) pracy. Marszruta prowadziła przez etapowe więzienia Swierdłowsk, Kirów i Kotłas do miejsca naznaczenia, tj. Uchtoiżemskij łagier Czibiu, dokąd przybyłem 16 stycznia 1941 r.

Pracowałem w obozie pracy w odległości 85 km od Czibiu na robotach leśnych przy ścinaniu i piłowaniu drzewa opałowego przez dwa i pół miesiąca i przez sześć miesięcy przy budowie drogi drewnianej z okrąglaków. Praca, szczególnie zimową porą, była bardzo ciężka, bo przy temperaturze do minus 40 stopni i po pas w śniegu, latem strasznie dokuczały komary. Kierownictwo tak administracyjne, jak i techniczne w obozie spoczywało w rękach Rosjan, niektórzy rekrutowali się ze starych więźniów łagiernych. W obozie było bardzo dużo złodziei, przeważnie młodych Rosjan w wieku od 16 do 28 lat. Kradzieże były prawie na porządku dziennym. Okradano przeważnie nowo przybyłych do obozu więźniów, którymi prawie w 80 proc. byli Polacy. Zarząd obozu dosyć słabo reagował na wszelkie kradzieże, szczególnie gdy ze skargami zwracali się do niego nasi rodacy. Komandirowka, w której ostatnio odbywałem przymusowe roboty, nazywała się „Lekkim”.

Na szczególną uwagę i uznanie zasługują w obozie „Lekkim” nasi rodacy. Naczelny lekarz obozu, pan kpt. Wojska Polskiego, dr Kaszubski z Warszawy i felczer, pan Milewski, którzy jako lekarze uratowali niemało naszych rodaków od śmierci i zagłady w obozie.

Amnestię i zwolnienie nas z obozu ogłoszono nam za pośrednictwem głównego naczelnika obozów Krutaja w nocy z 22 na 23 sierpnia 1941 r., o północy. 30 sierpnia byliśmy wywiezieni do zarządu obozów pracy do Czibiu i tam po otrzymaniu formalnych zaświadczeń o zwolnieniu z obozu wraz z innymi wyjechałem jako już wolny obywatel i pracowałem 54 km za Syktywkarem w kortkierowskim rejonie, do czasu, kiedy zgłosiłem się do szeregów armii polskiej, tj. do 25 marca 1942 r.

Wyżej opisane moje przejścia potwierdzam jako zgodne z rzeczywistością.

Kotłas, 17 kwietnia 1942 r.