ANTONI NOWICKI


Ułan Antoni Nowicki, ur. w 1902 r., rolnik, żonaty; zamieszkały [we] wsi Posywa, pow. zdołbunowskim, woj. wołyńskim.


Zostałem wzięty do niewoli 17 września [?] 1939 r. w Ostrogu z baonu Korpusu Ochrony Pogranicza. Zostałem odstawiony przez władze ZSRR do Krzewina, skąd po krótkim postoju zostałem zawieziony do obozu Kozielszczyzna. Było tam dziesięć tysięcy jeńców polskich.

Warunki bytu były bardzo ciężkie. Spało się w baraku, gdzie byłem zmuszony całą noc siedzieć z brak miejsca. Wyżywienie [dawali] okropne i trzeba było czekać na obiad po kilka godzin. Władze ZSRR zapewniały, że wkrótce puszczą nas do swych rodzin i z tego względu wszyscy cierpliwie czekali, usiłując nie burzyć się na warunki bytu. Ale spotkał nas zawód, wywieziono nas do kopalni węgla w Krzywym Rogu, zastały [nas tam] warunki takie same.

Pracowałem w charakterze górnika, ciągle pod grozą śmierci, a ich normy były niemożliwe do wykonania. Praca ograniczała się do ośmiu godzin dziennie.

20 maja 1940 r. zostałem ponownie wywieziony, na północ, w okolice Archangielska, gdzie pracowałem przy budowie kolei. Warunki były naprawdę ciężkie pod każdym względem, karmiono nas prawie wodą, a chleba dawano 40 dag. Warunki spania były okropne, brak ciepłego ubioru, a mrozy dochodziły do 60 stopni. Tam zapadłem na czerwonkę i byłem już w beznadziejnym stanie, znalazłem się w szpitalu, gdzie frekwencja, a także śmiertelność, była bardzo duża. W czasie mego pobytu w szpitalu (15 dni) na mojej sali zmarło siedmiu Polaków, nazwisk ich nie pamiętam ze względu na swój ciężki stan.

Mimo bardzo wielkiego osłabienia wypisano mnie i znów musiałem pracować – w charakterze sanitariusza, bo innej pracy nie mogłem podołać.

15 lipca 1941 r. wywieziony zostałem do obozu Wiaźniki i tam zwolniono mnie 27 sierpnia 1941 r., po czym udałem się do polskiej armii w Tatiszczewie.