1. Dane osobiste (imię, nazwisko, stopień, wiek, zawód i stan cywilny):
Sierż. Kazimierz Osuch, ur. 30 marca 1890 r., były przodownik i komendant posterunku Policji Państwowej.
2. Data i okoliczności zaaresztowania:
W nocy z 9 na 10 kwietnia 1940 r. o godz. 1.30 milicja sowiecka otoczyła dom, po czym bez nakazu aresztowania, pod pozorem przesłuchania zabrała mnie, chorego na grypę.
3. Nazwa obozu, więzienia lub miejsca przymusowych prac:
Przez dwa dni trzymano mnie w stajni. Od 12 kwietnia do 12 sierpnia 1940 r. [przebywałem] w więzieniu we Lwowie (Brygidki). Do 6 marca 1941 r. [byłem] w więzieniu w Konotopach (Rosja Sowiecka) i do 27 marca 1941 r. w więzieniu w Charkowie. W końcu, do czasu zwolnienia, jako skazany na osiem lat przymusowych robót, [przebywałem] w następujących łagrach w iwdelskim rejonie, swierdłowskiej obłasti: punkt I. rozdzielczy, Pełkin, Iwaszkowo, Czarnojarka, Iwdel nr 9.
4. Opis obozu, więzienia:
We Lwowie w Brygidkach więźniów umieszczano po 60–70 w celach dziesięcioosobowych. Z powodu przepełnienia i upałów brakowało powietrza i miejsca do spania. Na przechadzki wyprowadzano raz na trzy lub cztery dni, kąpiel była raz na pięć–sześć tygodni, toteż wkrótce rozmnożyły się wszy. Chorych bez gorączki 40 stopni pozostawiano w celi bez opieki lekarskiej. Nie chciano wypuszczać ludzi chorych do ustępów, mimo że naczynia kloaczne w celach były przepełnione. W więzieniu w Konotopach w celach dziesięcioosobowych, mniejszych od cel więzienia lwowskiego, umieszczano po 60–70 osób. Więźniowie spali na łóżkach, pod łóżkami i na podłodze, a niektórzy siedzieli z braku miejsca. Okna [były] zasłonięte wysokimi koszami, wskutek czego brakowało powietrza. Odżywianie składało się właściwie z chleba i gorącej wody oraz tzw. zupy zgotowanej na odpadkach ze śledzi z kawałkami pomidorów i ogórków, toteż więźniowie chorowali na różne choroby skórne, byli opuchnięci, a kolor skóry po kilku miesiącach zmienił się na żółty. Odżywiania nie poprawili mimo buntów, strajków itp. Lekarz więzienny odwiedzał wprawdzie celę co kilka dni, lecz ograniczał się do leczenia chorób skórnych różnymi maściami, którymi pogarszał stan. Chorych np. na gruźlicę zabierano dopiero na kilka dni przed śmiercią.
W łagrach mieszkaliśmy w barakach zimnych, mało opalanych, a porą letnią nawet na dworze z braku miejsca.
W Charkowie w więzieniu przejściowym siedziałem przez trzy tygodnie bez możności położenia się, albowiem w celi 15-osobowej siedziało nas 125.
5. Skład więźniów, jeńców, zesłańców:
W więzieniu we Lwowie w celach między więźniów politycznych wpuszczono kryminalistów różnego typu, którzy znęcali się w wyrafinowany sposób, szczególnie nad policjantami, sędziami i innymi urzędnikami. Wzajemne stosunki między więźniami politycznymi były nadzwyczaj koleżeńskie, np. więźniowie, którzy mieli możność kupowania papierosów, mając pieniądze w depozycie, dzielili się wszystkim z tymi więźniami, którzy pieniędzy nie mieli. W celach siedzieli razem Polacy, Ukraińcy, Żydzi i inne narodowości.
6. Życie w obozie, więzieniu:
W więzieniach, w celach, życie – poza zajęciami ustalonymi regulaminem więziennym (robienie porządków, spożywanie posiłków itp.) – ograniczało się do pogadanek urządzanych przez niektórych więźniów na tematy naukowe, polityczne, gry w szachy i różnych dyskusji, modlitwy itp. Wszystko [odbywało się] po cichu, prawie że szeptem, gdyż głośno mówić nie wolno było.
Natomiast w łagrach więźniowie pracowali od świtu do zachodu słońca (w niektórych, lepiej zorganizowanych łagrach, był 12-godzinny dzień pracy). Na żadne pogadanki ani jakieś życie towarzyskie nie było czasu. Otrzymywano tylko dwa razy dziennie jeść, rano i wieczór, lepiej lub gorzej, zależnie od wypracowanej normy. Ludzie starsi wiekiem, inteligenci, którzy nie mogli wypracować normy, przymierali głodem, a z głodu zbierali łupiny z ziemniaków i odpadki kuchenne. W ogóle życie w łagrach było ciężkie. Kto nie umiał oszukiwać albo nie miał się czym okupić u władz łagrowych (np. podarować coś z ubrania lub sprzedać za pół darmo), ten cierpiał głód, gdyż mało było takich, którzy mogli faktycznie normy wypracować. Złodziejstwo w łagrach rozwielmożniło się do tego stopnia, że złodzieje kradli naszym więźniom w dzień i w nocy, były wypadki nawet rabunków. Władze łagrowe nic na to nie reagowały, krążyły nawet pogłoski, że naczalstwo miało spółkę ze złodziejami. Kto nie chciał pracować, tego zamykano w karcerze na noc, odejmując mu racje chleba, a w dzień pędzono do pracy.
7. Stosunek władz NKWD do Polaków:
Stosunek ten był jak najgorszy. W więzieniu byłem badany przez tzw. sliedowatiela kilkakrotnie. We Lwowie nie byłem bity, poza przekleństwami, lecz w Konotopach trzymano mnie na przesłuchaniu w urzędzie NKWD (poza obrębem więzienia) przez siedem dni i nocy, przesłuchując co noc. Za każdym razem szturchano mnie, grożono zabiciem, przeklinano w najordynarniejszy sposób, ubliżający uczuciom religijnym i narodowym. (Chodziło im o wydanie nazwisk konfidentów z czasów mej pracy w Policji Państwowej). W badaniach tych brał udział sam naczelnik NKWD wraz ze sliedowatielem i strażnikiem pilnującym z karabinem. Nawet strażnik po wyprowadzeniu z przesłuchania znęcał się, popychając i przeklinając. Przesłuchania takie były dokonywane przeważnie w nocy.
W czasie transportów kolejami z obawy przed ucieczką więźniów eskorta składająca się z żołnierzy NKWD specjalnie w tym kierunku wyćwiczonych, znęcała się w różny sposób: nie dawano wody po słonych śledziach, całymi dniami i w nocy przeprowadzano rewizje i tzw. prowierki przy świetle przyniesionej lampy, którą później zabierano, a w ciemnym wagonie na jednej kupie zostawiano wszystkie zmieszane i porozrzucane rzeczy więźniów. Szturchano przy tym i przeklinano w ordynarny sposób, wyszukiwano błahe pozory rzekomej chęci ucieczki i zakuwano ręce do tyłu w kajdanki amerykańskie, zostawiając skutego na przeciąg paru godzin w wagonie.
W czasie przewożenia samochodami z więzień do dworców kolejowych znęcano się w ten sposób, że ładowano na mały samochód w pozycji stojącej, ile tylko mogli zmieścić, po czym dopiero kazano siadać… ludzie płakali i jęczeli, łamiąc sobie wprost nogi, co tylko wywoływało u straży śmiech i groźby i jak zwykle ordynarne przekleństwa.
W łagrach były wypadki pobicia więźniów, sam zostałem ciężko pobity 15 sierpnia 1941 r. w lesie przez brygadiera sowieckiego, a przypatrywał się temu strażnik NKWD, nie reagując.
8. Pomoc lekarska, szpitale, śmiertelność:
W więzieniach byli lekarze sowieccy, a w łagrach nasi lekarze udzielali pomocy chorym. W łagrach chorowało dużo więźniów na opuchnięcia i wiele było wypadków śmiertelnych. Były izby chorych, w których umieszczano chorych. Pamiętam, że w więzieniu w Konotopach zmarł na gruźlicę st. posterunkowy Czwartkowski z powiatu bobreckiego, N. Hausman ze Lwowa. Innych nazwisk nie pamiętam.
9. Czy i jaka była łączność z krajem i rodzinami?
W więzieniach, w których przebywałem, nie było żadnej łączności ani z krajem, ani z rodziną, gdyż nie wolno było pisać. Dopiero po 13 miesiącach od aresztowania otrzymałem list ze Lwowa, z którego się dowiedziałem, że moja rodzina została wywieziona do Kazachstanu.
10. Kiedy został zwolniony i w jaki sposób dostał się do armii?
Z łagrów zwolniono mnie 15 września 1941 r., a z końcem września przyjechałem do Kazachstanu do swej rodziny, gdzie przebywałem do 11 listopada 1941 r., po czym na zawiadomienie z delegatury ambasady w Aktiubińsku, że mogę się zgłosić do armii polskiej, stawiłem się w Buzułuku.
Miejsce postoju, 22 lutego 1943 r.