Kanonier Rafał Rechowicz, ur. w 1916 r., urzędnik państwowy, żonaty.
Zostałem aresztowany 14 czerwca 1941 r. w Wilnie. Podczas rewizji przyszła moja żona, więc wywieziono nas razem do Kraju Ałtajskiego, stacja Alejsk, sioło Ucz-Prystań [Ust Czaryszskaja Pristań]. Stanowiliśmy grupę 150 osób, o przeważającej liczbie kobiet i dzieci. Miasteczko rejonowe, leżące nad rzeką Obi [Ob], umożliwiało nam otrzymanie różnych robót ciesielskich, a kobietom – pracę w szwalniach, przy pleceniu mat, cerowaniu worków. Nastawienie ludności [było] przychylne. Po miesiącu stanowiliśmy mniej więcej zorganizowaną grupę, z wyjątkiem niektórych rodzin czy osób, które znalazły pracę w hotelach [?], ale z którymi kontakt nadal był utrzymywany. Pisząc o grupie, mam na myśli 15 mężczyzn, podejmujących się różnych robót. Ponieważ wśród nas było dwóch saperów znających trochę ciesielstwo, nie brakowało nam roboty, dzięki której utrzymywaliśmy się na powierzchni. Należeliśmy do różnych zawodów. Rolnicy po zakończeniu żniw dołączali do naszej grupy. Niektórzy, podejmując się prac technicznych, nie wywiązywali się z zadań, co powodowało potem trudności w uzyskaniu pracy przez inne osoby. Płace [były] bardzo nieduże wobec wysokich cen. Warunki mieszkaniowe [były] niezłe, tzn. podłoga, przeciętnie siedem, osiem osób na pokój, łóżka. Chleb dostawali wszyscy – 700, 600, a potem po 400 g. Pracujący otrzymywali po 800.
Ze strony NKWD nie spotykało się w tym okresie żadnych trudności. Był to okres zaraz po umowie.
Pomoc lekarska była o tyle zapewniona, że był lekarz polski w szpitalu i dwie siostry z naszej grupy.
Łączności z krajem [nie było] żadnej. W styczniu wyjechaliśmy z dwoma rodzinami do nowego miejsca, wybranego przez nas, a zaakceptowanego przez NKWD, Usz Tobe [Üsztöbe], obłast Ałmaty. Tu o pracę wystarać się nie było można [?]. Ludności dużo – pracowała częściowo po kołchozach – i ci mogli przeżyć. Tutaj po raz pierwszy dochodziły wiadomości o wojsku, o jego organizacji. Do wojska [nieczytelne] dwóch urzędowych telegramów, na adres wojenkomatu. Wobec sprzeciwu NKWD nie mogłem wyjechać. Interwencje [były] bezskuteczne. Polacy dopiero się organizowali. Dochodzić zaczynała pomoc z delegatur. Nastawienie ludności [było] nieprzychylne, warunki mieszkaniowe złe – lepianki. Warunki [były] trudne.
Po dwóch miesiącach dostałem pracę w delegaturze w Ałmatach, skąd po trzech tygodniach wysłali mnie do obłasti Dżałał-Abadzkiej [dżalalabadzkiej], rejonu lenińskiego w charakterze męża zaufania Delegatury RP w Ałmatach. Tutaj, mimo pomocy wojska, położenie ludności było najgorsze. Racje chleba dla pracujących [wynosiły] 200–300 g. Niepracujący w ogóle nie otrzymywali [chleba]. Warunki mieszkaniowe [były] złe, stosunek Kirgizów nawet wrogi. Żadnej pomocy [nie otrzymywaliśmy] od jakiegokolwiek urzędu. Dla przewiezienia chorego nie można [było] dostać konia. Dzieci chorowały z głodu. Zostali mężczyźni niezdolni do wojska lub żywiciele rodzin. Ostatnie miesiące przed wyjazdem ludność rdzennie polska żyła przeważnie dzięki pomocy rządu.
Do wojska wstąpiłem w sierpniu 1942 r., uzyskując zwolnienie z pracy w delegaturze.
Miejsce postoju, 1 marca 1943 r.