MARIA OŁDAK

Warszawa, 10 lutego 1948 r. Członek Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich, sędzia Halina Wereńko, przesłuchała niżej wymienioną w charakterze świadka, bez przysięgi. Uprzedzona o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań świadek zeznała, co następuje:


Imię i nazwisko Maria Ołdak z d. Zawadzka
Imiona rodziców Mieczysław i Józefa z d. Siedrecka
Data urodzenia 14 maja 1882 r., pow. olhopolski
Wyznanie rzymskokatolickie
Wykształcenie średnie
Miejsce zamieszkania Warszawa, ul. Grójecka 206
Przynależność państwowa i narodowość polska
Zawód przy mężu

Wybuch powstania warszawskiego zastał mnie w moim mieszkaniu przy ul. Trębackiej 10 w Warszawie. Tyły tego domu wychodziły na podwórze Teatru Wielkiego. W pierwszych dniach sierpnia 1944 roku mieszkańcy naszego domu i ludność z miasta w grupie około 70 osób przebywali w schronie pod teatrem. Powstańcy w tym czasie mieli swoją pozycję w ratuszu i przychodzili do nas nocami po żywność.

Po raz pierwszy zobaczyłam Niemców wieczorem 7 sierpnia w cukierni Lourse’a na rogu ulicy Trębackiej i Wierzbowej. Wczesnym rankiem 8 sierpnia obudziło mnie wołanie mężczyzn, że Niemcy idą. Około dziesięciu mężczyzn: Jan Tokaj, Jan Binkowski, Romczyk, Jan Szczerbakowski, Czesław Szczerbakowski, Władysław Choraszkiewicz, Kasztanowski, Fabianowicz i inni uciekło wtedy, kryjąc się w kominie centralnego ogrzewania, inni uciekli w niewiadomym mi kierunku, tak że w schronie zostało tylko dwóch. Słyszałam, jak żołnierze niemieccy, idąc do schronu, zastrzelili jednego z tych mężczyzn (nazwiska jego nie znam) i wpadli do schronu. Zaczęłam tunelami uciekać w kierunku domu przy Trębackiej 10.

Widząc żołnierzy na podwórzu, zatrzymałam się na trzecim piętrze w garderobie teatru. Niedługo potem zobaczyłam przez okno, że domy przy ul. Focha 6 i 8 stanęły w płomieniach. Nie widziałam, czy inne domy też płonęły. Z okna garderoby mogłam widzieć tylko domy numer 6 i 8 przy ul. Focha. Przez furtkę posesji domu przy ulicy Focha 5/7 żołnierze niemieccy (formacji nie umiem określić) wprowadzili grupę około stu osób, w tym około 50 mężczyzn z ludności cywilnej, i skierowali ją do schronu pod skrzydłem teatru, przylegającym do ulicy Focha. Po chwili zobaczyłam, iż żołnierze wprowadzają trójkami mężczyzn, ustawiając ich [przodem] do otworów lóż na pierwszym piętrze na wprost sceny i strzelając do tych mężczyzn. Żołnierze rozmawiali po niemiecku. Mężczyźni po strzale spadali na widownię.

Starałam się nie patrzeć na egzekucję i stąd nie potrafię podać liczby rozstrzelanych. Zauważyłam między rozstrzelanymi dwóch młodych chłopców mogących mieć około 14 lat. Gdy egzekucja się skończyła, widziałam, iż żołnierze chodzili pomiędzy leżącymi, śmiali się, gdy który się poruszył, i dobijali ich. Niedługo potem (godziny nie mogę określić – nie miałam zegarka) zobaczyłam przez okno, iż furtką posesji Focha 5/7 żołnierze niemieccy znów wprowadzają grupę około stu osób ludności cywilnej, kierując ją jak poprzednio do skrzydła Teatru Wielkiego od strony ul. Focha. Niedługo potem przyprowadzono znów mężczyzn i dokonano na nich tak jak poprzednio egzekucji.

Czy więcej grup przyprowadzono do teatru tego dnia, nie wiem, nie wyglądałam oknem ani na widownię. Jednak jeszcze kilka razy tego dnia słyszałam salwy dochodzące z widowni, tak jak przy poprzednich egzekucjach. Nazajutrz pozostałam cały dzień w tej samej kryjówce i strzałów nie słyszałam. Wieczorem uciekłam do swego mieszkania (Trębacka 10). Przebywając z mężem i Matławskim w piwnicy swego domu, słyszałam dochodzące z podwórza rozmowy w języku niemieckim, ukraińskim i rosyjskim i w jakimś innym nieznanym mi języku.

27 sierpnia zostaliśmy odkryci przez Niemców w mundurach lotników. Przeprowadzono nas do kościoła św. Wojciecha na Woli, skąd z transportem dostaliśmy się do obozu przejściowego w Pruszkowie.

Na tym protokół zakończono i odczytano.