LUDWIK BEREZOWSKI

Warszawa, 14 maja 1946 r. Sędzia śledczy Halina Wereńko, delegowana do Komisji Badania Zbrodni Niemieckich, przesłuchała niżej wymienionego w charakterze świadka. Po uprzedzeniu świadka o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań oraz o znaczeniu przysięgi sędzia odebrała od niego przysięgę, po czym świadek zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Ludwik Berezowski
Imiona rodziców Mikołaj i Michalina z Czajkowskich
Data urodzenia 31 maja 1894 r.
Zajęcie inżynier, wicedyrektor Izby Rzemieślniczej Warszawa
Wykształcenie Instytut Opt. W Paryżu
Miejsce Zamieszkania Warszawa, ul. Smulikowskiego 14 m. 6
Wyznanie rzymskokatolickie
Karalność niekarany

27 kwietnia 1944 roku o godz. 21.00 w mieszkaniu moim przy ul. Smulikowskiego 14 m. 6 podczas mojej nieobecności zjawili się uzbrojeni gestapowcy, dokonali szczegółowej rewizji i zabrali z sobą syna mego Andrzeja Ludwika Berezowskiego (ur. 19 sierpnia 1925 w Warszawie). Podczas rewizji obecna była mieszkająca za mną siostra moja Janina Niklewska. Według jej oświadczenia gestapowcy nic nie znaleźli podejrzanego, mimo to syna zabrali, nie podając powodów.

Dnia następnego dowiedziałem się w drodze poufnej, że syna mojego zawieziono na al. Szucha do gmachu gestapo, tam był bity i badany, a następnie odwieziony na Pawiak. W ciągu trzech tygodni po tym fakcie usiłowałem różnymi drogami ratować syna; między innymi dowiedziałem się, że jego sprawa znajduje się w ręku oficera gestapo Webera. Udało mi się dostać do niego i interweniować w sprawie syna. Ponieważ dałem mu do zrozumienia, że za uwolnienie będzie wynagrodzony, Weber wyjaśnił mi, że syn mój jest oskarżony o przynależność do organizacji podziemnych walczących z Niemcami i że będzie oddany pod sąd, jednak on, Weber, będzie usiłował zrobić wszystko, by go uwolnić. Na kolejne zlecenia Webera byłem u niego kilkakrotnie, przy trzeciej kolejnej interwencji oświadczył mi, że jednak syn został skazany na stracenie, lecz on będzie próbował uzyskać ułaskawienie dla niego. Po godzinie oczekiwania Weber oświadczył, że ułaskawienie uzyskał i że w mojej obecności będzie dzwonić na Pawiak, aby syna wyłączono z celi skazanych, co też uczynił. Następnie polecił mi zatelefonować dnia następnego, aby dowiedzieć się o dalszym losie syna. Następnego dnia, 23 maja, Weber przez telefon oświadczył, że ułaskawienie otrzymał za późno, gdyż syn mój został stracony dnia poprzedniego, tj. 22 maja 1944 roku.

W trakcie moich interwencji w sprawie syna dowiedziałem się, że syn mój, według oświadczenia Webera, był zaaresztowany na skutek doniesienia konfidenta gestapo, Polaka. Żadnych dowodów jego (syna) przynależności do organizacji podziemnych Niemcy nie zdobyli ani podczas rewizji, jak mi to jest wiadomo na pewno, ani podczas rzekomego śledztwa, jak mi to powiedział Weber, wskutek czego miał on możność wystąpić o ułaskawienie.

Pomocnikiem Webera w aresztowaniu syna i innych więźniów zabranych 27 kwietnia 1944 był gestapowiec Gartmann.

Syn mój był uczniem gimnazjum Górskiego i przed aresztowaniem był w trakcie składania egzaminów maturalnych. Ponieważ zaistniały poważne poszlaki przeciwko jednemu z lokatorów domu przy ul. Smulikowskiego 14, iż spowodował on aresztowanie syna, zgłosiłem powyższe do Urzędu Bezpieczeństwa i wiadomo mi jest, że w tej sprawie jest prowadzone dochodzenie.

Od tego czasu żadnych wiadomości o losie syna nie udało mi się zdobyć.

W dalszym ciągu zeznaję:

Miejsce stracenia mego syna nie jest mi wiadome. Według oświadczeń kilku więźniów Pawiaka, przebywających tam w okresie uwięzienia mego syna, Niemcy wywozili na stracenie więźniów samochodem na ul. Zamenhoffa 19; często więźniowie ci byli uśmiercani cyklonem w samochodzie po drodze do miejsca straceń, a tam paleni. Adres jednego z opowiadających mi to mam zanotowany i prześlę do sądu w tych dniach.

Syn mój nie zwierzał się mi, czy należał do organizacji jakiejkolwiek, jednak domyślałem się, że tak było.

Adres siostry mojej Janiny Niklaszewskiej: Warszawa, ul. Smulikowskiego 14 m. 6

Rysopis Webera: wzrost średni, blondyn, łysy, oczy niebieskie, twarz wygolona. W gmachu gestapo przy al. Szucha słyszałem, iż jest on Obersturmfűhrerem.

Rysopisu Gartmanna, ponieważ widziałem go raz tylko przelotnie, nie pamiętam; nosił on pince-nez.